Punkt kolejny z widokami – BabaPiękne widoki, góry, Macedonia wydaje się być taka nietknięta, dzika…w tych pięknych okolicznościach przyrody zaczynamy zjazd nad
jezioro PrespaPo drodze mijamy opuszczone hotele, ośrodki, widać, że kiedyś miały swoje czasy świetności…teraz niszczeją.
Na plażach żywego ducha poza panem z pieskiem sprzątającym plażę przed sezonem.
Bogactwo ptaków słychać na każdym kroku, poza tym cisza…niezwykłe i tak spokojne miejsce, co rusz jakiś koń pasący się na łące…wsi spokojna, wsi wesoła…szkoda że czasu brak na gruntowniejsze zbadanie brzegów jeziora…
Jedziemy do
Bitoli, wszyscy głodni więc opłacamy parking – ok. 2 zł, wachlarze idą z nami i szukamy jedzenia. Spacerujemy deptakiem i spotykamy naszą towarzyszkę z rejsu po Kanionie Matka, rodaczka, podróżniczka z zamiłowanie i autostopowiczka. Chwilę chłoniemy opowieści o jej trybie podróżowania i też po troszku zazdrościmy odwiedzenia tak wielu ciekawych miejsc.
Knajpkę wybieramy ot zwyczajną, rodzinnie prowadzoną, jedzenie smakowite. Idziemy na lody ale znowu nie trafiamy…jakieś te ich gałki strasznie słodkie i sztuczne. Kierujemy się na bazar ale nic ciekawego…miasteczko bardzo zwyczajne. Mnóstwo punktów usługowych, mini sklepików..
Rzeczy w sklepikach pamiątkowych to czasem nawet nie wiem do czego się używa;)
Niestety podwórza są dzikie, zaniedbane, brudne…
Mieliśmy w planie
Heraklea(e) ale nasz niespełna 2,5 latek ostatni raz wózka używał rok wcześniej i to tylko na wakacjach może z 3 razy, w tym roku nie braliśmy go z sobą.
Za to chcieliśmy zajrzeć do
wioski/skansenu Maloviste...po trasie ale równoległej niestety więc musimy zjechać kawałek…tutaj czas się zatrzymał…krowy, konie, kury, panowie doglądający czy czas odpowiednio wolno płynie...ot żyją sobie spokojnie i patrzą z zaciekawieniem co my tu robimy...
W drodze powrotnej udaje nam się znaleźć inny przejazd, wyjazd wprost na główną drogę co nas bardzo cieszy bo ta którą przyjechaliśmy słaba jakościowo i wąska….taaaak trasę odkryliśmy ale długo się nią nie nacieszyliśmy bo trafiamy na świeżutki wypadek tuż przed nami…policja właśni przybyła i kierują wszystkich na objazd…zgadnijcie którędy…
I taka sytuacja:
Chwilę trwa ta podróż bo co rusz nie mogły się minąć jakieś duże przypadki, mąż się wnerwia i ciągnie za jednym z tirów aż mija go i taki zadowolony przegapia policję w krzakach i koniec objazdu
…jedziemy więc tą drogą by potem wybrać powrotną trasę nie z powrotem górami koło Prespy a na Ohrid...
to był błąd…trasa dłuższą i wolna...zakręty, ruch spory więc nie jesteśmy zadowoleni z wyboru a dodatkowo zamartwiamy się bo młodsza jak wcześniej nic, zdrowiutka tak teraz bardzo gorąca, mam z sobą nurofen to dostaje i śpi…coś się nie składa z jej formą…niby nic a jednak coś tam nas niepokoi że gorączka się pojawia.
W końcu docieramy do siebie i cieszymy się ze wypadek nie był naszym udziałem…
Nastaje zasłużony sen..rano czeka nas kolejny ciekawy dzień…