powoli zmierzamy ku końcowi..ostatnie dni na wyspie ale spróbujemy wycisnąć z nich co się da:)
Dzień XIV – 21 czerwcaDzisiaj poranek bez burzy, od rana pogoda żyleta, dzieci wstają po 9.
Korzystamy z uroku posiadania dwóch tarasów bo na tym od morza nie da się od rana wysiedzieć tak grzeje. Z drugiej strony przyjemny chłodek.
Wszyscy sąsiedzi już wypełzli z plażowymi gadżetami na plażę, my jak zwykle z pewnym rozleniwieniem zbieramy się wolniej.
Oczywiście wykorzystujemy to rozleniwienie na ułożenie planu dnia.
Stwierdzamy że dnia poprzedniego widzieliśmy w drodze do Sivros oznaczenia dla jakiejś jaskini i mini źródełek…nie zastanawiamy się długo, to jest blisko więc podjedziemy zobaczyć.
Nasze dzieci wychowane na skałkach jurajskich i okolicznych jaskiniach z chęcią przystają na taką opcję:).
Jaskinię odnajdujemy w miarę sprawnie ale widać że tylko tacy zapaleńcy jak my tu trafiają, ścieżka dość zarośnięta;)
Jaskinia to szumnie brzmi
, dość spora wnęka wyżłobiona przez wodę, jest wejście wąskie wgłąb ale nikt się nie zamierza podjąć tego wyzwania, Lena twierdzi że tam mieszka wilk i że Ona nie lubi wilków ale może niedźwiadek jednak to lubi i chce tam iść;)…
Dla nas nic tu wielkiego nie ma, dla dzieci atrakcja bo jaskinia i jest echo i tajemnicze wejście i nie wiadomo kto tam mieszka…
zawsze zastanawia mnie jak rodzice patrzą na wakacje przez pryzmat że muszą być animacje dla dzieci i takie tam bzdety bo inaczej beznadzieja…my sami naszym dzieciom szukamy atrakcji, chcemy żeby wrażenia zostały w nich na dłużej niż codzienne jakieś rikitiki i wygibasy które o nic ich nie wzbogacają…ale każdy lubi coś innego, my naszym dzieciom pokazujemy świat i chcemy żeby cieszyły się z jego poznawaniem a nie żeby ktoś obcy je zabawiał bo inaczej nuda…
Ot tak offtopicznie;)
Karoucha caveTajemnicze wejście..
Następnie źródełka –
Kerasias fountainTu mają używanie, biegają w cieniu, wrzucają listki, obserwują jak płyną i wpadają do takiego zbiorniczka i kanału, oczywiście czyj pierwszy itd.
Po małym przerywniku decydujemy że jedziemy na plażę może w okolicy Agios Nikitas??
Kierujemy się na Agios Petros ale sąsiednim wzgórzem, przez Nikolis, bardzo fajna droga, dookoła kozy, krowy pod drzewami sobie odpoczywają a raczej ledwo dychają w upale…bardzo sielsko.
W Agios Petros podejmujemy decyzję że jedziemy do Egremni, tam gdzie nam się podobało najbardziej.
Jest nieco więcej ludzi niż ostatnio ale 90% kumuluje się przy leżakach.
Idziemy znów na lewo, miejsca już sporo, towarzystwo mieszane więc nam pasuje.
Pusto….
Czyż nie jest pięknie????:)
Fale mniejsze niż na Kathismie ale umożliwiają pływanie więc korzystamy i pływamy ile się dało.
Niestety nie mamy statywu więc zdjęć w czwórkę nas pływających brak…
Jest czas na książeczki, zagadki, malowanki…tak nam wolno mija czas…
Uśmiech numer 5:)
Ja się bawię w portrety ale żywcem nie chcą współpracować..efekty mizerne ale cóż;)
I mój “młody Bóg”:)
Idziemy na spacer na sam koniec plaży…mijamy tylko jedną parę…to się nazywa wolność i raj na własność:). Czujemy się jak w Błękitnej Lagunie;)
Tu mała grotki, idealne na upał ale podejrzewam że pewnie też służą czasem za toaletę gdy jest tu tłum…:(
Powoli wracamy na swój grajdołek…wahamy się czy nie zostać na zachód słońca…ale nie będziemy czekać na plaży tylko wyjdziemy na górę i w knajpce przy frappe poczekamy na te chwile.
W takiej oto aurze zamawiamy frappe i soczki
I niestety słońce chowa się za mgiełką….
Ostatni rzu oka…na lewo
Na prawo…
I wracamy zadowoleni do siebie…dzieci padają jak muchy a my pomału myślimy o powrocie i planujemy trasę…przed name jeszcze 2 pełne dni na Lefkadzie…celebrujemy więc te chwilę i decydujemy że w drodze powrotnej wąwóz Vikos brzmi fajnie:).