Dzień XI – 18 czerwiecStandardowo budzi nas wołanie o jedzenie…i sukienkę…to młodsza…harpagan i rozbójnik ale na dzień dobry spódnicę lub sukienkę musi wdziać bo inaczej dzień będzie ciężki:)
Ten dzień z założenia miał być plażowy bo dwa poprzednie były takie bardziej objazdowe i przy okazji plaża…zresztą bez słońca.
Otwieram jedno oko i tylko widzę zza okiennic poświatę słońca…to znaczy że pogoda…ok ale za chwilę gdy zaglądam już tak na jawie całkiem niebo zachmurzone, grzmi i błyska się…no rewelacja
…w momencie zza gór przyszła burza, wiało, lało tak mocno że nie zdążyłam nawet zebrać naszych strojów i ręczników z tarasu…równie szybko minęła…
po pół godzinie chmury odsunęły się daleko nad morze, słońce w pełni i świetne światło oraz przejrzystość powietrza.
To mi się podoba, takie burze wskazane.
Skoro pogoda ok
to ruszamy na
Egremni…tak wiem planowane od 3 dni było Porto Katsiki ale byliśmy spragnieni plażowania a Porto z założenia miało być góra na 1-2h, w ramach rekonesansu bo my w tłumie i wśród stateczków z wycieczkami nie umiemy odpoczywać.
Priorytet mają piękne plaże ale puste, dzikie i najlepiej bez sąsiadów obok;).
Egremni zapowiadała się z opowieści na forum bardzo fajnie, do tego spora plaża więc mamy szansę na zaciszny kawałek dla siebie.
Skrót na Dragano – odległościowo krócej ale czasowo podobnie bo jedzie się widokowymi serpentynami.
W sezonie pewnie może wychodzi korzystaniej gdy na głównej jest tłoczniej.
Kierujemy się na plażę, płacimy 3 euro za parking i rozpoczynamy zejście po 350 schodach.
Na pierwszy rzut oka już z góry turkus bije po oczach i ta plaża zapowiada się na najlepszą jak dotąd…
Parasole…na szczęście tylko przy wejściu….spojrzenie w prawo…
Idziemy na lewo szukać szczęścia;)
Lenuśka szła sama i to trwało więc my z Nadią byłyśmy zwiadowcami:)
Przejęłyśmy rolę znalezienia lokum
Odeszliśmy kawałek i luzik, pusto, mamy swoje miejsce…to co…do wody:)
Ten turkus nas nieustannie zachwyca, jest świetne światło po burzy…duuuużo zdjęć powstało:) co zresztą nie jest nowością
Spokojne początkowo morze po jakimś czasie ma coraz więcej fal i bawimy się przy tym świetnie.
Dziewczyny nie chcą wychodzić z wody…
Zachwyca też pusty horyzont...w Chorwacji praktycznie nie uświadczyliśmy takiego widoku…dużo wysp i zawsze jakaś na horyzoncie;).
Tutaj totalny bezkres…
Spędziliśmy tu wyjątkowo większość dnia, udało mi się nawet przeczytać książkę:).
Plaża w naszym rankingu przepiękna, nawet te 350 schodów nie odstrasza, nasza Nadia wybiegła prawie na górę, my też mijaliśmy niektórych co to widać że kanapowy styl prowadzą…a nawet jak się ktoś zmęczy przy wyjściu to i tak warto!
Powoli wracamy…dla czujących niedosyt z tej plaży:) uprzedzam że wróciliśmy tu jeszcze i spacerowo przeszliśmy na sam koniec plaży…znowu sporo zdjęć:)