Byłem samochodem w Kijowie i Lwowie we wrześniu ub. roku. Ponownie jadę do Kijowa na początku kwietnia.
Wbrew obiegowym opiniom odnośnie ewentualnych niebezpieczeństw "po drodze", ja takowych nie dostrzegłem.
Drogi są różne, porównywalne pewnie z polskimi, choć są odcinki, które są zdecydowanie męczące dla zawieszenia. Na ukraińskich drogach pełno ichniejszej policji, podobnie chyba jak w Bośni. Kierowcy jednak ostrzegają przed zaczajonymi w krzakach funkcjonariuszami. Ciekawe jest to, że ukraińska policja nie dysponuje jednym rodzajem oznakowań swoich pojazdów. U nas wiadomo - biało-granatowy z kogutem, u nich widziałem wozy różnej "maści" - czarne, niebieskie, kolorowe - nie wiem z czego to wynika. Podczas pobytu zostałem zatrzymany dwukrotnie - do rutynowej kontroli - było przemiło
Na Ukrainie panuje szczególna moda na przyciemniane szyby - 3/4 samochodów ma "mafijne" szyby - daleko ciemniejsze niż jakakolwiek europejska norma.
W samym Kijowie jazda po mieście to hardcore. Przepisy przepisami, znaki znakami - ale kto większy ma rację i basta ! Podczas dwudniowego pobytu widzieliśmy kilkanaście drobnych kolizji, sporo samochodów ma ślady przetarć i stłuczek.
Podsumowując - jazda po Ukrainie (oprócz stolicy) raczej nie przysparza szczególnych skoków adrenaliny
Z trasy pamiętam, że żonka raz tylko spanikowała. Na głównej drodze Kijów-Lwów wieczorem ni stąd ni zowąd pojawiają się pojedyncze krowy idące samopas - ale folklor
Nagle na ruchliwej drodze widzimy wieeelkie stado pędzone przez jakąś babuszkę, widok niecodzienny, wszystkie auta się zatrzymują, krowy biegną pomiędzy tirami, żonka bała się że któraś wskoczy na naszą maskę
Odnośnie granicy polecam odpuszczenie przejścia w Medyce. Wprawdzie można zabijać kilkugodzinną stratę czasu obserwacją szmuglu papierosów - czasami rozgrywają się dantejskie sceny, pół Przemyśla w ten sposób dorabia
Lepiej wybrać małe przejście kilkanaście kilometrów na północ - Krakovec, tam wszystko idzie dużo sprawniej.