30 czerwca piątek
Wyjeżdżając z Komizy dnia poprzedniego zauważyłam znak beach Kamenica...hmm tam nie dotarliśmy. Czytałam o tej plaży w kilku relacjach. Pamiętałam,że zapadła mi w pamięć. Jak to się stało,że tam nie dotarliśmy? Strasznie w powrotnej drodze żałowałam.
Rano podczas śniadania zapytałam rodzinkę,co oni na to,że znów odwiedzimy Komizę i ciekawą plażę? Na szczęście przystali na moje wołanie i około 11 wyruszyliśmy ponownie do miasteczka,które było całkiem inne niż Rukavac. Zaparkowaliśmy na dole po lewej stronie.
Ruszyliśmy przed siebie tam gdzie znak nas poprowadził. Najpierw mija się chyba dwie mniejsze plaże,potem plażyczka dla psów i jest...piękna Ci ona. Schodzimy schodkami w dół.
No i jest...
A gdzie są ludzie? Kilka osób na plaży,jaki spokój. Nie chce mi się wierzyć,że taka plaża nie jest oblegana. Normalnie nad Bałtykiem nie byłoby gdzie palca wcisnąć. Może tam się rozłożymy?
A może tutaj? Jedna,samotna pani po lewej i jedna dziewczyna z prawej. Młodzież do wody z mężem popędzili sprawdzić jaka woda i czy czysta. Stwierdzili później,że u nas czyściejsza;)
A może na takim łóżku poleżeć? Jednak nie,wolę żwirek:)
Rozłożyłam nasze ręczniki i maty,położyłam i upajałam ciszą,rosnącymi wkoło agawami. Jaki tu panował klimat i piękno tego miejsca...tego było mi trzeba. Wyciągnęłam książkę,która od paru dni leżała w plecaku i zanurzyłam się w pięknej powieści. Książka była ciekawa,bo wieczorem odczułam uroki plażowania w pełnym słońcu...ale było warto. Potem mąż udał się po kawkę espresso. Malutka ta kawka,ale mocna,jeszcze więcej energii mi przybyło:)
Nagle podpływa do brzegu na starej,błękitnej łodzi poczciwy człowiek,pewnie tubylec. Zacumował swoją łajbę i najpierw odpoczął,potem zażył kąpieli,jeszcze chwilę przeschnął na lądzie i znów odpłynął. Pomyślałam sobie ,że ten pan ma to wszystko,czego my tak pragniemy będąc tam w raju.
Musi być bardzo szczęśliwym człowiekiem...odpływając widział jak ciekawie na niego spoglądałam. Skojarzyłam sobie tego pana z powieścią „Stary człowiek i morze”...
Gdy zbliżała się godzina 14 rodzinka,a w szczególności dorastająca młodzież zakomunikowała,że brzuchy domagają się pysznego obiadu. Tak więc wyruszyliśmy do miasteczka w poszukiwaniu konoby,ale tym razem nie pizzerii.
Wracając strzelam fotki pięknym agawom,których tu pełno wkoło:)
Dla mnie widoczek pierwszorzędny,spokój i cisza
Ostatnie spojrzenie...
Wracając zauważyliśmy na zboczu kozę...
Zauważyliśmy,że w konobie Koluna wczoraj było pełno ludzi i zero wolnego stolika. Tu musi być pysznie. Niestety wszystko zajęte znów. Wycieczkowicze z Japonii bodajże zapełnili wszystkie stoliki. Na szczęście zwolnił się jeden przy samym wejściu do lokalu. Tradycyjnie zamówienie to spagetti,risotto,a ja fast food ziemniaki smażone w głębokim oleju i sałatka. Do tego dwie lemoniady cytrynowa i orange.
Czekając na dania nagle coś ciemnego tak jakby pies przemknęło koło mojej nogi.
No nie wierzę....mops,a czy to nie ten co Kasia wspominała w swojej relacji?
Zanim wygrzebałam aparat to już sporo się oddalił,więc zaczęłam biec za nim i udało się mam go w obiektywie. Ciekawe,czy to ten sam?
Potrawy nam bardzo smakowały,przyprawione i miła obsługa. Polecam
Lody mango na odjazd też zostały skonsumowane,po czym zadowolona wracamy do domu.
Po drodze zajechaliśmy jeszcze do Vinoteki z zamiarem kupna Proska. Niestety bardzo miła pani odmownie pokiwała głową,że Proska nie mają. No trudno kupimy innym razem...
Klimatyczne miejsce:)
Zapomniałam dodać,że będąc w Komizie nabraliśmy ochoty na odwiedzenie wysepki Bisevo i groty Blue Cave.
Weszliśmy do agencji i zarezerwowaliśmy na poniedziałek rejs.W planie również plażowanie na Porat.Start o 9,a powrót o 14.
Zaliczka wpłacona 30 kun
Odjeżdżamy..
Na dziś wystarczy wrażeń,odpoczywamy w apartmani