CROberto napisał(a):Pięknie...
Tylko Czarodziejki potrafią tak odczarować...
Czarownice też
mysza73 napisał(a):Potter napisał(a):Jako, że obiecałam komuś ...
To chyba mnie ...
No raczej ...
mysza73 napisał(a): ... i już mnie nie zostawisz
Trzymaj się prawdy ... Już nie zechcesz zostać !
FUX napisał(a):A tofu będzie?
Nie będzie ... Ale i brakować go tez nie będzie ... mam nadzieję .
tony montana napisał(a):Parę wyliniałych palm...
No dobra te beach bliźniaki OBLECĄ
Nie wszystkich stać na Maltę ...
maslinka napisał(a):Potter, mało Cię ostatnio na forum. Tym chętniej - jestem
Potwierdzam ... Ale to nie z własnej woli i mam nadzieję, że już za mną ...
No to lecim z tym koksem ....
Parę słów wprowadzenia ...
Odczarowane - plan wyjazdu na Korfu opracowany był już 6 lat temu. Jako, że wtedy nie wyobrażałam sobie podróży samolotem miała być po drodze Wenecja i prom stamtąd na wyspę. Z pewnych przyczyn do wyjazdu nie doszło. Uczciwie przyznaję, że winna byłam tylko i wyłącznie ja ale to nie miejsce i czas żeby się o tym rozpisywać. Tak czy siak dosłownie w dniu wyjazdu okazało się, że jednak nie pojedziemy ...
Stąd też część tytułu odczarowane ...
A osobiste ? No bo pojechałam sama ... no bo sama cały wyjazd se przygotowałam ... no i bo była to swoista osobista autoterapia na zmiany, jakie zaszły w moim życiu "osobistem" w ciągu ostatnich 6 miesięcy ... Ale znowu nie czas i nie miejsce ...
Termin wyjazdu: 16-23 maj. Narzucony niejako przez Ryanair ceną biletów - 294 zł w obie strony.
Potem szukanie noclegu - jak najtańszego ... Booking.pl jako najtańszy "wybrał" mi Jason hotel w miejscowości Ipsos/Ypsos. Hotel 2* - ale zamierzałam tam tylko spać. Cena była nadzwyczaj atrakcyjna - 64 euro !!! za 7 dni. Co dalej ? Komunikacja autobusowa na Korfu istnieje, owszem jednakże sporo naczytałam się o ograniczonych połączniach, opóźnieniach i takich tam. Postanowiłam wypożyczyć auto. Najtańszą opcję wskazało mi autoeurope.pl tj. 80 euro za tydzień, w miejscowej wypożyczalni sieci greenmotion. Dodatkowo opcja rezygnacji bezkosztowej i wszelakich zmian do 2 dni przed odbiorem mocno mnie zachęciła i spowodowała, że autko zarezerwowałam. Miała to być Skoda Citygo Mini 2/3 drzwi manualny z klimatyzacją.
Po kilku dniach dokonałam jednak zmiany w rezerwacji i zdecydowałam się na opcję z super cover co w skrócie można nazwać takim pełnym ubezpieczeniem. W razie "czegokolwiek" nie ponosiłam żadnych kosztów. W końcu pierwszy raz samodzielnie brałam autko tylko na siebie ... Jak się później okazało była to słuszna decyzja ... Tak więc ostateczny koszt wynajęcia autka wyniósł 122 euro na tydzień .
Nie pozostało nic innego jak zapytać Myszę czy jedzie ze mną ...
Wyżej wymieniona trochę się zastanawiała, ale ostatecznie przedłożyła remont łazienki nad możliwość obcowania ze mną w cudownych okolicznościach przyrody przez tydzień ...
Pozostało odliczać dni do wyjazdu ....
Ile razy w tym czasie spacerowałam po sinusoidzie czy cosinusoidzie to wie tylko Mycha ...
Od euforii - że super, klimat, klimacik, plaże, stare wioski i takie tam ... po przerażenie, że jednak mnie pogięło ... bo sama ... bo pierwszy raz samodzielnie samochód ... a jak podpiszę jakieś g w wypożyczalni ... albo wypadek ... hotel taki biedniutki ... a jak mnie okradną ... albo zgubię portfel .... albo, albo, albo, albo .....
Nadszedł dzień a w zasadzie przeddzień wyjazdu ... Trza się spakować ... Najpierw to co niezbędne... Dokumenty i karta pokładowa ... Dalej: 1 aparat lustrzanka, drugi obiektyw bo może w końcu się przyda, drugi aparat różowa małpka bo poręczny i taki jakby zapasowy, mapa samochodowa Korfu, nawigacja samochodowa, laptopik bo przecież dla bezpieczeństwa trza będzie zgrywać codziennie zdjęcia, tablecik - bo tylko ten śmiga jak rakieta (laptopik służyć może głównie jako kaloryfer ze swoim rozwalonym wiatrakiem i pamięcią operacyjną 0,000000000000000008 kB . Do tego wszystkiego of kors ładowarki ...
Na dodatek nauczona Rzymem próbuję spakować się do mniejszej walizki ... Ufff ... udało się ... Jest jeszcze trochę miejsca ... akurat żeby zmieścić max 1 tampon .... Ale zaraz zaraz .... a co z ubraniami butami kosmetykami ? Dobra ... przepakowuję ... Wywalam tablet z ładowarką ... Najwyżej nie będę korzystać komfortowo z internetu ... Od razu zrobiło się więcej miejsca ... Udało mi się upchnąć drugi tampon !!!
No trudno .. Jakoś to będzie ...
Nadszedł dzień wyjazdu Samolot z Modlina 8.45 . 40 km dojazdu ... Z dziećmi żegnam się dnia poprzedniego wieczorem (no przecież nie będziemy tak rano wstawać !). Zastanawiam się jak sobie te pociechy moje poradzą beze mnie przez dni tyle ... W ich oczach widzę tę samą troskę ... : - To ile dokładnie Cię nie będzie ? - Tydzień. - Tylko ?!!!! Moje skarby kochane ...
Aaaaaa i jeszcze jedna ważna informacja. W nocy miała wrócić zza gramanicy córcia moja. - Mamo, odbierzesz mnie z lotniska o 1.30 ? - Mowy nie ma, potem zaśpię na swój samolot ! Szukaj se nocnych autobusów.
O 1.37 budzi mnie sms. Olka pisze, że samolot opóźniony i nocne połącznia poszły się bujać. Jestem półprzytomna i zasypiam. Budzę się o 4.17. Olka miała być w domu o 3.30. Nie ma jej. Panika. Piszę - gdzie jest. Pisze, że w pociągu i żeby odebrać ją o 4.52. Mój budzik nastawiony jest na 5.30. No nic. Jadę i odbieram to poparzone, opalone, zmarznięte nieszczęście ze stacji. Mam jeszcze poł godziny snu. Ale tylko czuwam. Wstaję o 5.37. Robię Michałowi kanapki, wyprowadzam psy, myję się i o 6.25 wsiadam do samochodu ... tzn. blaszanki. Za 2 godziny zamykają mi bramkę ... Dobrze nie jest. A jeszcze muszę dotrzeć na parking Alcatraz w Modlinie gdzie za 40 zł zostawiam autko. Mam nadzieję, że Trasa Toruńska o tej porze będzie czysta ... Dooopa... Już przed moim "rodzinnym" rondem w Zielonce korek. No pięknie. Przez pola, łąki, stawy i bagna znane tylko miejscowym docieram do Marek. Dooopa ... Toruńska też stoi. Ale tu nie mam specjalnego wyboru. Niczym Olka na skuterze lawiruję i wciskam się na chama to tu to tam . 7.00 jestem w Łomiankach. Ufff... Jadę ... Czuję, że przez te nocne "rozrywki" momentami tracę kontakt z rzeczywistością ...Szczypię się w policzki i jem banana... Dostaję sms-a z parkingu Alcatraz, że mnie oczekują ... No tak... Miałam być o 7.00 ...
Na szczęście na parkingu wszystko błysk. 7.45 staję w kolejce do kontroli ... Pół godziny do zamknięcia bramki ... Damy radę ... Kolejka trochę jest, ale nie tragiczna ... Przede mną francuska niemota ... Jeszcze większa ode mnie o dziwo ... Ma 3 walizy a w nich jakieś dziwne rzeczy ... Dobra ... moja kolej ... Wysypuję swoje zabawki: laptop, jeden aparat, drugi aparat, nawigację, telefon, pasek, okulary ... W walizce pozostają już tylko 2 tampony No i perfumy ... Sympatyczny sprawdzać pyta czy to aby na pewno nie więcej niż 100 ml ... Bo jak więcej to ..... A poszedł ty precz ... Ja ci dam moje perfumy ... moja Pradę ukochaną, którą wywąchałam sobie w Rzymie .... Never ... To tylko 80 ml i co mi zrobisz ...
8.02 kupuję wodę i wącham perfumy. Namierzam jakiegoś Armaniego sun ... Pryskam pasek i siadam przed bramką ... Uffffff .... Teraz mogę spokojnie odpisać Myszy, która w smsie poinformowała mnie, że mój samolot już po mnie leci i właśnie minął Radom ....
Dalej nie będzie już tyle pisaniny i są szanse, że nawet pojawi się kilka zdjęć ...