piekara114 napisał(a):Też bym pojechała tą drogą, a potem się pomartwi....
Czuję bliskość dusz naszych
...
Z Lexusa wysiadł jakiś ludź ... No to ja też wygramoliłam się z mojego wozu terenowego
...
Skracając niepotrzebne opisy okazało się, że człek ów jest tutejszy (
locals w sensie), mieszka na Korfu ale nigdy nie był na południowym jej krańcu i właśnie postanowił to niedopatrzenie naprawić. Podobnie jak ja jechał na czuja
. A dlaczego cofał ? Bo parędziesiąt metrów dalej na drodze leżał jakiś wielki głaz i jazdę dalszą uniemożliwiał ...
I co teraz ? Grekuś stwierdził, że troszkę dalej droga robi się nieco szersza i jeśli sobie nawzajem nieco pomożemy być może uda nam się zawrócić ...
Zawracanie na trzy mam opanowane, tu jednak konieczne było zawracanie na 3-naście
. Po wielu bólach i po kilku minutach obydwojgu nam udało się zasiąść w naszych rumakach skierowanych przeciwnie do dotychczasowego kierunku (a raczej zwrotu) jazdy ....
Wkrótce zobaczyłam pierwsze oznaki cywilizacji i z ulgą zjechałam na utwardzony mini parking. Grekuś również się zatrzymał i wspólnie zaczęliśmy kontemplować moją całkiem dokładną mapę Korfu. Z tym, że ja szukałam już następnego celu podróży, Grekuś zaś kombinował jakby tu do tego Asprokavos jednak trafić ...
Pora dnia była już dość późnawa, za mną sporo wrażeń dnia tego, przede mną jeszcze troszeczkę i stwierdziłam, że czas pożegnać się z bardzo sympatycznym Grekusiem ...
Ten jednak wszedł mi na ambicję i zaczął przekonywać, że skoro już tu jesteśmy ... tyle się namęczyliśmy i takie tam ...
Spojrzałam mu głęboko w oczy poszukując jakowyś niecnych zamiarów
... Z żalem stwierdziłam, że nic takiego nie widać
. Postanowiłam więc, że dam sobie jeszcze jedną szansę i podejmę ostatnią próbę dotarcia na przylądek Asprokavos ...
Szczęśliwy los sprawił, że na naszej drodze pojawił się miejscowy pracuś dachowy i Grekuś wdał się z nim w pogadankę jak mniemam dotyczącą właściwej trasy ...
...cały czas prosto, a w czwartek za figurką w lewo
...
Grekuś stwierdził, że już wszystko wie ...
No to jedziemy ...
Droga była bardzo podobna do naszej poprzedniej, tym razem jednak miałam nadzieję na szczęśliwy finał ...
Po jakiś 15 minutach dotarliśmy ... Było warto
! Zdjęcia absolutnie nie oddają niesamowitego klimatu tego miejsca ...
Grekuś zdziwiony pyta jak ja mogę tak stać w pełnym słońcu ? Delikatnie wytłumaczyłam mu, że między innymi po to właśnie tu przyjechałam ...
Jest niesamowicie gorąco, ale jednocześnie wieje całkiem miły wiaterek .... Jest BOSCO !
Okazuje się też, że tuż obok są ruinki jakiegoś klasztorku ...
Kolejne miejsce, gdzie chciałabym spędzić zdecydowanie więcej czasu niż pozwala mój harmonogram
(Mysza - zapisz !) ...
Z żalem wracam ... Wracamy. Po drodze robię tylko jedno zdjęcie, bojąc się, że utknę w jednej z wielu bagnistych kolein ...
Bliżej cywilizacji, czyli Kavos, nie mogę się powstrzymać i zatrzymuję się na jakiejś suchej polance ...
...