Część 28 - Jak Hania dziewictwo straciła... z Panem Serbem
Wjeżdżając do tunelu przed Kotorem moim oczom ukazuje się olbrzymi zator. Auta stoją jedne przy drugich z włączonymi światłami awaryjnymi.
Okazuje się, że w tunelu miał miejsce poważny wypadek, do którego przyjechała już miejscowa policja. Zachowuję szczególną ostrożność, delikatnie, ale stanowczo hamując zatrzymuję Hanię, zerkam we wsteczne lusterko i szybko włączam światła awaryjne.
We wstecznym lusterku widzę dość szybko zbliżające się do nas auto, po chwili auto znika.
Zatrzymało się czy...
Niestety moje obawy okazały się słuszne. Auto które jechało za nami nawet nie próbowało hamować i uderzyło w zadek Hani
Po chwili dostajemy poprawkę
Po głowie chodzą mi myśli, że może zdarzył się jakiś karambol, oczami wyobraźni widzę latające samochody. Na wszelki wypadek przez jakiś czas pozostajemy w aucie. Pierwsze moje myśli to pytanie jak mocno jesteśmy skasowani i czy da się jechać dalej.
Po kilkunastu sekundach wychodzimy z auta, jakieś pół metra od nas stoi peugeot z rozbitym przodem, oglądamy naszą Hanię. Ufff
wygląda na to, że damy radę dalej jechać.
W tunelu panuje ogromny hałas, słyszę sorry od jak się okazało Pana Serba.
Słyszę też gwizdki policjantów, którzy uwijają się przy wcześniejszym wypadku. Ruszam w ich kierunku, a policjant w moim spotykamy się w pół drogi. Tłumaczę mu co się stało, kiwa głową i pokazuje mi, że widział całe zdarzenie, każe czekać. Czekając wykonuje telefon do firmy ubezpieczeniowej, w której mamy polisę, tak dla świętego spokoju. Oczywiście przełączany jestem z pokoju do pokoju, a jak mówię, że dzwonię z Czarnogóry to odnoszę wrażenie, że panie myślą o jakiejś innej, może z polskich gór
nie wiem czy jest taka góra lub miejscowość w Polsce.
Od miłych pań dowiaduję się tylko rzeczy oczywistych.
Po kilkunastu minutach zjawiają się policjanci, oglądają, mierzą, znów oglądają, rozmawiają z Panem Serbem.
Decydują, że wyjedziemy z tunelu i tak też robimy. Nie jest to łatwe, bo w tunelu wciąż kocioł i dopiero gdy radiowóz włączył koguta udaje nam się wyjechać. O ironio wyszło nawet słońce
Pan Serb składa jakieś oświadczenie w radiowozie a my w tym czasie pstrykamy fotki i kręcimy film. Niestety nie umieszczę go na forum bo za dużo zwrotów niecenzuralnych w nim jest
Pan Serb dostaje błogosławieństwo od policji, że może jechać a nas panowie policjanci zapraszają na kotorski posterunek w celu napisania oświadczenia. Na komendzie okazuję się, że protokół będzie napisany w języku serbsko-chorwackim nie po angielsku jak chcieliśmy. No trudno pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Od początku wałkujemy temat wypadku co, gdzie, kiedy, jakie mamy uszkodzenia. Po godzinie protokół jest gotowy, ale okazuje się, że aby go otrzymać musimy wpłacić na poczcie 10 euro
Zgrzałem się mocno w przenośni i dosłownie, bo na pocztę kilometr a podobno zamykają o 15 i zostało mi 8 minut
Okazało się, że poczta czynna jest do 20 a pan policjant tłumaczył mi, że o 15 kończy pracę jego zmiana
Z kwitkiem zaświadczającym wpłatę wracamy na komendę i otrzymujemy oświadczanie na którym tak bardzo nam zależy. Jeszcze raz dokładnie analizujemy co jest w nim napisane tym razem już z innym policjantem po cywilu ze złamaną ręką.
Wszystko wydaje się być ok. Ruszamy w drogę powrotną. Hania daje radę wygląda na to, że tylna klapa i zderzak są do wymiany, uszkodzony prawy wydech daje dziwne pomruki
ale co tam, brzmimy bardziej sportowo
Na granicy bez przygód nawet spotykamy maybacha na polskich blachach
Atmosfera w aucie sami wiecie nieciekawa, rozmowy co by było gdyby było nie mają większego sensu. Mijamy Dubrovnik do którego mieliśmy zajrzeć w drodze powrotnej, jakoś nie chce nam się zjeżdżać z trasy. W Kleku jak zwykle wita na Luba, której opowiadamy o całej historii i pokazujemy protokół aby go przeczytała. Potwierdza, że jest ok.
Bierzemy prysznic i ze sporym zapasem karlovacko idziemy na taras.
Wszyscy nasi znajomi pytają co chwilę jak było na wycieczce. Nagadałem się tego wieczoru, oj nagadałem
C.D.N.
P.S.
Postaram się przygotować jakieś fotki z całego zdarzenia.