napisał(a) Mikromir » 08.08.2013 19:06
Zachęcam szczególnie do wycieczki na Beritnicę. Po wędrówce w skwarze po kamieniach i skałach kąpiel jest jeszcze przyjemniejsza.
Wracając do odcinka 5:
Docieramy do miejsca, które trzeba odwiedzić przebywając na Pagu.
Przy Lunskiej Maslinadzie byliśmy dopiero o zachodzie słońca. Zdążyliśmy w samą porę na krótki spacer ścieżką w stronę morza.
Skąd na tej pustej, kamiennej wyspie tyle drzew oliwnych? I dlaczego nikt już teraz się nimi nie zajmuje?
Ze szczęką przy samej ziemi podziwiam pracowitość minionych pokoleń: dziesiątki tysięcy drzewek, które ktoś kiedyś musiał posadzić i o nie dbać. Kilometry kamiennych murków układanych pracowitymi dłońmi bez żadnej zaprawy, a stojące do dziś. I to wszystko w klimacie, gdzie latem człowiek rozpływa się w skwarze, a od jesieni do wiosny smagany jest potężnymi wiatrami.
Ze smutkiem zauważam, że dziś to już przeszłość. Uszkodzone miejsca w murkach łatane są byle jakimi drutami... Oliwki to już tylko atrakcja turystyczna...
Ilja mówił, że przed laty zbocza gór w Sv. Marko całe porośnięte były winnicami. Dziś nie ma po nich śladu – może gdzieniegdzie jeszcze widać winorośl w prywatnym ogródku, ale to już nie ta skala...
Tym bardziej podziwiam ludzi, którzy mieszkali tu dawniej.
Idziemy zatem ścieżką w dół. Na zachód.
Po drodze sporo przeraźliwie chudych, a do tego ogolonych owiec.
Cisza, spokój, leniwe pobekiwania jagniąt...
Do tego coś, czego w Sv. Marko nie mamy: zachód słońca.
Zaraz zapadnie zmrok, wracamy. Jeszcze ostatnie spojrzenie na owce i masliny już przy drodze... i żegnamy kolejny dzień na Pagu.
[
Ostatnio edytowano 06.06.2014 15:35 przez
Mikromir, łącznie edytowano 1 raz