Popływałam sobie, odpoczęłam i mogę ruszać dalej.
Błąkam się uliczkami i
napawam...
Za duża to ta Korcula jednak nie jest. Byłam chyba w każdej uliczce.
Katedra Św. Marka po południu wygląda jeszcze lepiej w promieniach słońca:
Powoli opuszczam starówkę i zaglądam jeszcze do portu. Ile tu różnych jachtów!
Oj, popłynęłoby się w dal...
O 15.00 rusza z dworca ostatni autobus do Domince. Jadę.
Na miejscu zostało mi jeszcze dużo czasu. Prom odpływa o 16.30.
Idę na plażę. Najbliższa chyba będzie ta kawałek za stacją benzynową. Trochę ludzi się tam wyleguje. Plaża nawet ładna, ale... Przyglądam się uważniej i... ludzie jak ludzie, ale te śmieci!
Niewyobrażalne
Jak można plażować w takim otoczeniu
Śmieci naprawdę KAŻDEJ kategorii, od AGD przez spożywkę do środków higienicznych albo i niehigienicznych... Jeszcze NIGDZIE czegoś takiego nie widziałam...
To było tak obrzydliwe, że nawet mi się nie chciało uwiecznić widoku na zdjęciu. Niemiły
zonk na pożegnanie...
Poszłam naprawdę spory kawał dalej, gdzie było już czysto i pięknie, chociaż brzeg skalisty...
A potem... cóż...
Prom... i odpływamy...
Żegnaj, Korculo!
Po drodze znowu cudny Peljesac, tym razem otoczony hordami windsurferów. Nieźle wieje. Nie mogę patrzeć, jak przepływają tuż przed promem, wydaje mi się, że zaraz któryś zostanie tylko krwistą plamą na Adriatyku...
Ani się obejrzałam, a tu już widać Biokovo i Drvenik.
Koniec Dnia Matki.