I może jeszcze tani kryminalny podtytuł: Motywy zdrady
Tak, tak, to niestety już koniec tegorocznego urlopu. Koniec plaży, błogiego lenistwa i śmierci budzika. Koniec smarowania uszu kremem z ogromniastym filtrem i sprawdzania czy oby plamy od słońca mi na twarzy nie wyskoczyły (te paskudztwa wyskakują mi nad ustami w taki wredny sposób, że wyglądają jak wąsy!!!! ). Koniec "męki" w upale i wspinania się po setkach schodów. Koniec głaskania cykad po pleckach i patrzenia na ogrom morskiej przestrzeni. I nawet samochód po przekroczeniu polskiej granicy witając polskie drogi zastrajkował w postaci awarii zamku do schowka co poskutkowało interwencją w serwisie. Teraz trzeba otrząsnąć się z urlopowego snu, wytrzeźwieć z marzeń i zacząć odliczanie upływu kolejnego roku.
A jeszcze nie tak dawno "walczyłam" z pakowaniem, ostatnimi zakupami i zastanawiałam się nad tym czy dobrze robię zdradzając mój ukochany Primosten.
A zaczęło się tak. Gdzie w tym roku na urlop i dlaczego do Primosten? Bo przecież nie bylibyśmy sobą gdybyśmy tej możliwości nie brali jako pierwszej pod uwagę. Wysyłam więc maila do naszej ulubionej kwatery do Ivo Sozy i .... niestety nie ma wolnych miejsc w naszym terminie... To jak zwykle nasza wina bo mieliśmy rezerwować już w marcu, potem w kwietniu, następnie tuż przed weekendem majowym, a w sumie maila wysłałam po powrocie ze zlotu w Jankowie. Skutek taki, że Primosten popłynął niczym fala powodziowa po moim regionie...
Zatem gdzie? Już rok temu zastanawiałam się nad odwiedzeniem greckiego wybrzeża. Plany były różne. Najpierw napaliłam się na Korfu i Paleokastritsę, potem był pomysł Lefkady i Vassiliki, a jeszcze później zaświtała Parga na lądzie.
And the winner is .... Primosten. Ale tak było rok temu, a teraz...
Któregoś dnia jedząc śniadanie i oglądając dziennikarską papkę z kraju i ze świata ujrzeliśmy greckie strajki, zamieszki i turystyczną apokalipsę tego kraju. W kolejnych dniach zaproszeni goście mówili jak straszny w tym kraju kryzys, a ceny paliw szybowały niczym wiosenne dmuchawce w niebo. Z kolei przedstawiciele biur turystycznych uspokajali przerażonych klientów, że ta sytuacja nie dotknie kurortów, a hotele to przecież takie enklawy, do których życie z zewnątrz praktycznie nie dociera. W portalach informacyjnych nagle jak grzyby po deszczu zaczęły być pokazywane uroki helleńskich plaż jakby licytując swą urodę. Gdy to wszystko oglądałam, dosłownie śmiałam się z tych wszystkich ludzi i mówiłam sobie - jaki idiota pojedzie teraz do Grecji. Przecież nawet w razie jakiegoś wypadku czy nagłej choroby ubezpieczenia turystyczne są tak formułowane, że w kraju gdzie dochodzi do rozruchów czy niepokojów społecznych ubezpieczyciel może się na mnie przysłowiowo "wypiąć". I tak ironicznie pukając się w głowę pytam się mojego męża - to gdzie w tym roku jedziemy? A on mi na to, że może sprawdźmy tą Grecję bo jak zaczęli tak rezygnować z rezerwacji to może i ceny kwater trochę spadły? No i tym sposobem znalazł się taki idiota w mojej osobie, który zaczął najpierw wysyłać maile z zapytaniami, potem zarezerwował, a potem nawet wpłacił zaliczkę za dwuosobowe studio w Pardze nad wybrzeżem Morza Jońskiego. Tak oto został wybrany główny cel naszych tegorocznych wakacji. Główny, bo w sumie do rozplanowania pozostawał jeszcze jeden tydzień, który miał być spędzony albo jak dwa poprzednie w Grecji, albo w Czarnogórze, albo w Chorwacji.
I tak 27 maja na 39 stronie wątku dotyczącego kalendarza wyjazdowego na rok 2010 pojawiło się moje straszne wyznanie o zdradzie:
meeg napisał(a):ups.... w tym roku zdradzam mój ukochany Primosten...
wyjeżdżam 4 lipca do Grecji do Pargi na 12 dni do 17 lipca, a potem na tydzień może Czarnogóra albo Chorwacja i Cavtat ale to okaże się w trakcie wyjazdu.
Środek lokomocji - granatowy ford mondeo combi.
cdn. (tylko nie wiem jeszcze kiedy)