Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Od Morza Jońskiego po Adriatyk

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
JustineM
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 161
Dołączył(a): 12.08.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) JustineM » 11.08.2010 14:21

Witam! Ja też zasiadam do czytania. W Pardze byłam krótko (wycieczka statkiem z Korfu) i chętnie poczytam i zobaczę to cudne miejsce.
Super relacja.


PS. Też lubię Amstelka ;)
Marcin1974
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 56
Dołączył(a): 18.01.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marcin1974 » 11.08.2010 14:40

Relacja - bajka! Piękne zdjęcia. I ta piękna Parga. Szczerze mówiąc, gdybyśmy wcześniej nie zarezerwowali CRO, to chyba Parga albo Lefkada byłyby celem naszej podróży. Bardzo przyjemnie czyta się Twoją foto-relację.
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 16.08.2010 10:33

Odcinek 5 "Babskie koszmary :evil: :evil: :evil: "

Środa, 7 lipca

Z góry ostrzegam, że w tym odcinku z pewnych powodów rażę piorunami. :evil: :evil: :evil: :wink:

"Owadobójczy" humor

Iiiiiiiiiiii, iiiiiiiiiiiiiiiii, iiiiiiiiiiiiiii... Boże jak ja nienawidzę komarów :twisted: :twisted: :twisted: ! Ten ich upierdliwy odgłos nawet bardziej mnie irytuje niż sam fakt, że gryzą. O dziwo na komary nie mam uczulenia i jedyny ślad jaki mi po nich zostaje to malutka plameczka o średnicy 1 mm - czyli prawie niewidoczny pixel na skórze. Jednak ten dźwięk jest dla mnie gorszy niż odgłosy wydawane przez wiertło dentystyczne - no może przesadzam - jest tak samo wkurzający. Przykrywam się więc cała szczelnie prześcieradłem (czyli tutejszym odpowiednikiem kołdry), w taki sposób, że nawet głowa mi spod tego kokonu nie wystaje. Kurcze, ale mi gorąco :evil: ! Chyba jednak z tej szczelnej kryjówki będę musiała zrezygnować. Przy okazji stwierdzam, że o dziwo pod przykryciem da się oddychać! W każdym razie jeszcze w nocy podjęta zostaje pierwsza ważna decyzja tego dnia. Musimy obowiązkowo kupić coś od tych natręctw!

Poranek, a raczej wczesne przedpołudnie budzi jak zwykle skrzekową serenadą :P . I podobnie jak dnia poprzedniego odprawiamy litanię identycznych porannych czynności, więc nie będę już zanudzać opisami jak to śniadanie jedliśmy na tarasie, czy jak sobie smarowałam uszy i miejsce na wąsy filtrami. Napiszę za to, że zdziwiłam się bardzo, 8O gdy ręczniki plażowe pozostawione na noc na balkonie okazały się nadal mokre!? Deszcz nie padał, ciepło jak diabli, a one są całkiem mokre, jakbym je dopiero z plaży przyniosła 8O 8O 8O ... Dziwne to strasznie. Kolejna po prysznicu hydro-zagadka. Szukam jakiegoś "babsko-logicznego" wytłumaczenia tego zjawiska i jakoś tak poza tym, że wilgotność powietrza musi być wysoka to na nic nie wpadam. Jednak do końca nie eliminuję jeszcze pomysłów z gatunku "fakto-sensacji", bo a nuż to może to jakaś dywersja, niekontrolowany zrzut wody przez zbłąkany samolot gaśniczy czy inne działanie sił wyższych lub niższych :lool: . No nic, zostawię sobie rozważania nad obserwacją tego zjawiska na kolejny poranek, a teraz trzeba nowe ręczniki wyjąć.

Zapowiada się piękny, słoneczny i bardzo upalny dzień. I wszystko byłoby pięknie i zajefajnie, gdyby nie to, że moje babskie dolegliwości postanowiły właśnie teraz mnie dopaść. Kaplica, załamka, koszmar :twisted: :twisted: :twisted: ! Tydzień mam praktycznie wykreślony z kalendarza :x :cry: ! Sama świadomość tego faktu tak mnie zaczęła wkurzać, że warczę już od rana na wszystko i przeklinam to moje szczęście we wszystkich znajomych mi językach. A, że tych języków nie znam zbyt wiele to chyba za mało przeklinam, aby mój organizm się tym przejął :x . W każdym razie jakieś eskapady i inne wycieczki łódkowo-rejsowe w tym tygodniu mogę sobie od razu odpuścić bo musiałabym chyba z prysznicem i toaletą pod pachą chodzić. Mario już widzi jak się miotam i ciskam piorunami na wszystko i taki jakiś potulny misiu się robi. Usiłuje mnie pocieszać, że weźmiemy łóżeczka, a w tym Tango klubie to jest przecież toaleta i dam radę. No zobaczymy...

Parga, czyli wszystkie drogi prowadzą...

Idziemy na plażę praktycznie bez niczego tylko z ręcznikami, bo dzisiaj bierzemy łóżka. Schodzimy tą strasznie męczącą dróżką, która w tą stronę wydaje się o połowę krótsza niż w drodze powrotnej.


Obrazek


Po wejściu na plażę tuż obok pierwszej bazy sportów wodnych rośnie dumnie bananowiec! No rewelacja :mrgreen: :hearts: :mrgreen: ! I ma taki super odjazdowy sino bordowy kwiat, za którym już szczerzą się zęby lilipucich jeszcze bananków. Ja kocham takie floro odkrycia (fauno zresztą też), więc wyjmuję aparat z plecaka i robię kilka zdjęć, potem jeszcze telefon - to będę miała co powysyłać w mailach. Banan okazuje się też rośliną leczniczą zwalczającą chwilowo wisielczy nastrój :P .

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Jesteśmy tak koło południa i ludzisk jest już tyle, że nie ma szans na znalezienie wolnych miejsc w pierwszym rzędzie od wody. No wreszcie znajdujemy jakieś w drugim. No niech będzie, ale ta wielgachna plaża to jest jednak nie fajna. Mnie oczywiście dziś drażni wszystko więc i to łóżko też. Bo tak mnie uwiera w grzbiet, że nie mogę się wygodnie ułożyć i tak co chwila się kręcę i zmieniam ustawienie oparcia - to niżej to wyżej. A do tego ten skwar a ja mam szlaban na kąpiel :evil: . I kamyki też mnie "wku.." i słońce też mnie "wku.." i i te plażowe wrzaski tez mnie "wku.." i to bardzo. Tak te plażowe wrzaski w rankingu najbardziej wkurzających rzeczy zajmują jedno z głównych miejsc. Bo Grecy to bardzo krzykliwy naród a w połączeniu z równie krzykliwymi Serbami wytwarzają zakazany dla uszu poziom decybeli. Elaaaaaaaa, ajdeeeeee, mamaaaaaaaaaaa, ajdeeeeee, papaaaaaaaa, mamaaaaaaaa, ajdeeeeeee, elllaaaaaaaaaaa i tak non stop bez przerwy. Zero spokoju, zero błogości i nawet rechotu skrzek nie słychać, nie mówiąc o szumie morza (tego zresztą ogólnie mało słychać bo tu praktycznie fal nie ma to i prawdziwego szumu brak)... :twisted:

Gdy tak leżę z ogólnym nastawieniem na "nie", obserwuję jeszcze jedno tutejsze zjawisko środowiskowe - które już zupełnie interpretuję na NIE, NIE, NIE :twisted: . Otóż przez plażę pomiędzy tymi leżakami kursują z regularnością metra panowie (pochodzący na oko z jakichś odległych afrykańskich landów), obwieszeni wszystkim co możliwe do sprzedaży. I tak jeden idzie targając niczym wielbłąd torebki, drugi niesie taką tekturową ściankę obitą czerwonym welurem z rozwieszoną wszelkiej maści biżuterią koralikowo - naszyjnikową, jeszcze inny ma na głowie(!), powkładane jeden na drugim kapelusze, kolejny okulary, jeszcze inny zegarki w srebrnej walizeczce.... Aha zapomniałabym jeszcze o tym z tatuażami ... Nie wierzycie? Ja też przecierałam oczy ze zdziwienia i prawie już się zaczynałam szczypać aby zdrową świadomość przebudzić. Skuteczniej niż szczypanie działały jednak takie oto wrażenia w formie audio: baaaags, tatuuuu, san glasesssss, .... a w kolejnym tygodniu dojdzie jeszcze gość wydzierający się masażżżżżżż, duuu juuu łona masaaaaaażżżżżżż? No zaje .... fajnie po prostu. :twisted: :twisted: :twisted: I znowu motyw przewodni tego miejsca brzmi" Parga: wszystkie drogi prowadzą na bazar - nawet ta, która rzekomo prowadzi na plażę.

Pić mi się chce jak diabli, bo gorąco a ja do łóżka uwiązana. - Idziemy do Tango kochanie?! To nie pytanie a nakaz działania natychmiastowego. Mario potulny nadal. Nie wiem co on taki grzeczny jakiś. Zawsze gdy ja się wkurzam on z premedytacją dolewał oliwy do ognia i śmiał się gdy rzucałam się wściekła, a tu nic, pełna tolerancja. No chociaż on jeden mnie rozumie, aczkolwiek żaden facet nie zrozumie kobiety w trakcie tego koszmaru!

W Tango najpierw zwiedzam toaletę, a gdy przychodzę na stoliku są już "tu Alfa end łan Amstel :oops: " (wiem Amstel to grzech, ale ja grzeszna kobieta jestem :devil: ). Na stoliku są też chipsy ziemniaczane solone, które tutaj dodają do zamówienia. A skoro są chipsy to są też żebrzące wróble! No koty żebrzące widziałam ale wróbli to chyba jeszcze nie 8O . Skubańce podchodzą bardzo blisko, podnoszą główki do góry i patrzą czy coś łaskawie im nie spadnie ze stolika. No to karmimy te wróble tymi jakże zdrowymi chipsami, a ja się głośno zastanawiam, czy jutro w prasie nie pojawią się komunikaty o poszukiwaniu zdradzieckich wróblo-morderców. Ja też czuję głód i to nie ptasi a wilczy. To może jakaś pizza - ok. jemy pizzę. Potem znowu kolejne piwo i tak czas sobie leci, a ja stwierdzam, że tutejsza toaleta nie spełnia wszystkich moich oczekiwań i muszę iść do domu, wziąć normalny prysznic, trochę się schłodzić i nafaszerować jakimiś prochami (wiem, że prochy plus alkohol to rzecz karygodna - tak , tak biję się właśnie w piersi przed kompem, ale wszystko mi jedno - może będą mocniej działać przynajmniej...). Zostawiam więc Mario i idę pod górę, a wcześniej jeszcze raz sprawdzam, czy ten banan na plaży to nie jest sztuczny przypadkiem :wink: .

Drugie oblicze

W domu siedzę z godzinę albo dłużej, wcale mnie nie ciągnie na plażę. Najchętniej to bym sobie teraz pospała. No ale trzeba wziąć się w garść. Wracam więc do mojego mistrza cierpliwości ale wcześniej focę cytrynę - bo ja kwaśna i ona też :lool: , jeszcze kwiat gardenii, podwórze domu z przepiekną bugenvillą, a mijając ruiny zamku, zaglądam do wnętrza twierdzy na chwilkę.

Tutaj te cytryno-gardenio-bugenville:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Przechodzę przez pierwszą mini bramę, potem następną już taką ala'wejście przez tunel pod murami.


Obrazek

Obrazek


Nagle ogarnia mnie, a może wręcz pochłania w całości niewyobrażalny dźwięk setek tysięcy czy nawet milionów skrzek. Nigdy jeszcze nie doświadczyłam takiego cykadowego stereo, surrandu czyli dolby 5.1, 7.1 czy jeszcze innego wielogłośnikowego systemu. To tak jakby się ten dźwięk odbierało nie tylko uszami, a każdą najmniejszą komórką ciała. Bajka poprostu :P :P :P . Staję na krawędzi murów i robię kilka fot miasteczka i malowniczych wysepek w zatoce. Stąd widok na Pargę naprawdę może olśnić. Taka niezwykła symbioza skał, morza, zieleni oliwno-piniowych lasów z bielą murów i ceglastą czerwienią dachówek. Na skalistych wysepkach i szczytach wzgórz niczym białe ptaki czuwają w uśpieniu malutkie kapliczki zbudowane wydawałoby się boską, a nie ludzka ręką. :D :D :D :D Z tej perspektywy nie widać tej całej bazarno-przekupczej otoczki. Jest tylko idylla, jest tylko sielanka i obrazek jak z kartki czy folderu. No po prostu urzekająco. Ci, którzy Parge widzą właśnie z takiej perspektywy nie mogą nie paść ofiarą jej uroku. Ja też taką ofiarą w jednej chwili się staję i otumaniona jednostajnym skrzekowym wrzaskiem nie czuję już tej soli w oku, zapominam o tej łyżce dziegciu, o tym pryszczu na stopie, które nie pozwalały mi postrzegać tego miejsca w taki właśnie lukrowany sposób. I tak stoję nad resztkami jakiejś potureckiej armaty i łapczywie upijam się tym widokiem. :D :D :D I nawet jakieś śmieci obok są niezauważalne.

To teraz jesteście skazani na mój brak zdecydowania w wyborze zdjęć :wink:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Upojona wrażeniami wracam do Mariusza, który już trochę taki czerwonawy zaczyna być i oznajmia, że nasze zasoby wody pitnej niestety się skończyły. No to fajnie! Wytrąbił całe nasze picie! Ta świadomość momentalnie pobudza pragnienie. I zaczyna mnie tak niemiłosiernie suszyć, że nie mogę usiedzieć na leżaku. Znowu staję się marudna - to nie tak i tamto nie tak. Znowu słyszę tylko spotęgowane decybelowo ela i ajde, znowu widzę karawanę podróbkowego handlu, znowu drażni mnie jakieś ziarnko piasku, które się przykleiło do nogi :x . I już nic mi się nie chce - oprócz tego, że diabelnie chce mi się pić. Zatem mamy dwa wyjścia albo ponownie idziemy do baru, albo wracamy do domu. A ponieważ zbliża się już wieczór, więc idziemy do domu. Powrót podobny do tego z dnia poprzedniego, a w ustach mi zasycha na amen.

Rejsowy rekonesans

Po zachodzie słońca do miasteczka zaczynają zmierzać ludziska. Co chwila słychać ich gwar przez balkon, bo przechodząc obok naszego domu stają i robią sobie fotki na tle uliczki, morza i ruin. No to i my się zbieramy.
Ja oczywiście nie wiem w co się ubrać bo wybór zbyt szeroki. Jakbym wzięła dwie, trzy rzeczy to bym nie miała dylematów, a tak... No to może teraz taka bluzka, która wygląda jak sukienka, ale ponieważ to jednak jest bluzka to zakładam pod nią krótkie spodenki, których jednak nie widać, więc wygląda jak sukienka :lool: . Tym razem szare komórki zwyciężyły i szpilki nie są brane pod uwagę. No to możemy ruszać.

Dziś głównym celem miało być pierwotnie zorientowanie się w tych wszelkiej maści rejsach i wynajmie łódek. Mimo, iż sytuacja te plany nieco zrewidowała, to i tak idziemy sprawdzić tak na zaś. Jakoś przebijamy się przez lawiny ludziów do portu, gdzie stacjonuje tutejsza baza kukuruźników - jak Mario określa takie ala'pirackie łajby, o dźwięcznych nazwach Marco Polo, Ionian Star, Captain Hook czy inne takie niewiadomo jak górnolotne. Przed każdą z łódek stoi "przedstawiciel handlowy" (czyli po polskiemu pe(c)howiec) i namawia na oszałamiający rejs, z widokiem na delfiny, groty i kąpiele w rajskich zatoczkach. Przy okazji widzę, że technologia współczesna rozpanoszyła się nawet na pirackich statkach - i owe opowieści o rejsach znajdują potwierdzenie na monitorach laptopów. Ceny w zależności od stopnia pirackości statku i długości rejsu od 15 do 25 euro. Tzn. ta długość rejsu jest praktycznie identyczna bo tylko jeden akurat niepiracki statek oferuje dłuższą wycieczkę - pozostałe zaś mają identyczne trasy. Zbieramy jakieś foldery i idziemy dalej bo na dokonanie wyboru mamy jeszcze kilka dni. Z drugiej strony mola stoją taksówki wodne i środki transportu na okoliczne plaże.

Łazimy jeszcze trochę, jemy jakieś lody, pity i inne takie przekąsko-desery na szybko. Kupuję jeszcze owoce i padam ze śmiechu próbując przeczytać jakaś bajeczną książeczkę dla maluchów napisaną greckimi robaczkami. No co jak co, ale te ichnie literki to dla mnie jest wielkie czary-mary :lool: . No i jeszcze kupujemy ten muchozol na komary - taki żółty z czerwoną zatyczką i śmierdzący tak, że jeśli nie komary zdechną to ja na pewno.

Jeszcze robimy zdjęcia nocne, ale tak "z łapska" bez statywu, bo dźwigać go tutaj to zbyt wielkie poświęcenie:


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Powoli jak zwykle z wywieszonymi jęzorami, dysząc jak Brzechwowa lokomotywa wdrapujemy się na naszą górę pod Kastro. Potem jeszcze ta nasza "ostatnia długa prosta lekko wznosząca" do domu. Przy okazji na tej naszej ostatniej prostej są chyba najbardziej grecko wyglądające knajpki z tych wszystkich tutaj :P . Szczególnie dwie tak uroczo wciśnięte pomiędzy mury domów, ze stadem niesamowicie długaśnych i chudych kocisk pod stolikami. Tutaj jest tak inaczej, nie ma tego "plastyku" jak przy promenadzie, a wszystkie malutkie stoliki są pozajmowane i ten zapach... mniam. Pomiędzy nimi jest też taka większa taverna pod platanem, ale tutaj nie ma zbyt wielu gości, albo drogo, albo też może "plastykowo". My niestety już dzisiaj wracamy do domu bo ja muszę, a Mario też już tylko o tym marzy z powodu agonii powysiłkowej.

Przed spaniem spryskuję się jeszcze tym świństwem od komarów i ... kurcze, no zaraz zacznę się krztusić i dławić! Uciekam na balkon pooddychać. Boże, ale mnie ścisnęło w oskrzelach - ci co mają takie napady astmy na tle alergicznym wiedzą z czym to się je. Na szczęście mam specjalny środek wziewny - głęboki wdech, oczy mi na wierzch wychodzą tak chce mi się kasłać i ten swędząco, kłujący oskrzelowy przymus kaszlu. Wydech... Wstrzymuję ten kaszel jak mogę, bo jak zacznę to wtedy przez godzinę będę charczała... A to gorsze niż Mariuszowe chrapanie... Zaczynam powoli oddychać i świszczę przy tym jak przedziurawiony balon. Wreszcie jakoś stabilizuję oddech, pokasłuję jeszcze trochę, ale już mi lepiej. Tak - ten środek świetnie działa na wszelkie złośliwe istoty - i na komary i na czarne cholery też.
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 16.08.2010 11:20

meeg napisał(a):Obrazek


Mnie to zdjęcie się najbardziej podobało. :hearts: :twisted: :mrgreen: :devil: :sm:
FUX
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13027
Dołączył(a): 14.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) FUX » 16.08.2010 11:52

Crayfish napisał(a):
meeg napisał(a):Obrazek


Mnie to zdjęcie się najbardziej podobało. :hearts: :twisted: :mrgreen: :devil: :sm:

Nie bądź egoista.... :wink:
Lechu67
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 471
Dołączył(a): 02.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lechu67 » 16.08.2010 12:04

Crayfish napisał(a):Mnie to zdjęcie się najbardziej podobało. :hearts: ... :sm:


Z tymi emotkami to bym uważał :wink: bo BigMario reprezentuje królewską kategorię wagową 8O :lol: :lol: :lol: .

Ale, jak by nie patrzeć to poważna kandydatka do miss photo, z tym że ona woli być po drugiej stronie apartu.
Mimo, że z ręki to pięknie Ci wyszły ten nocne zdjęcia Magda.

Jak dla mnie to te komary :twisted: dyskryminują Grecję. W naszym Primosten nie spotkałem żadnego. Przy naszym apartamencie to nawet cykada była tresowana, dokładnie o 22:00 kończyła reczital 8)
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 16.08.2010 12:22

A może i za dużo tych emotek. :oops:
Po prostu śliczna dziewczyna z tej Meeg.
A do tego doskonałe, lekkie pióro i świetne zdjęcia.
Bardzo dobra relacja.
Pozdrawiam. :)
krakusowa
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6447
Dołączył(a): 08.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) krakusowa » 16.08.2010 13:14

Meeg cóż powiedzieć, jesteś niesamowita :hearts:
Super relacja :!: :!: :!:

Komary rzeczywiście są zmorą w Grecji.:twisted:
Nas podczas majowej wycieczki też ostro atakowały.

Pozdrawiam
artur77
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 601
Dołączył(a): 15.01.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) artur77 » 16.08.2010 13:19

super relacja, meeg - wyglądasz rewelacyjnie)))))))))))))))) :)
taurus
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 698
Dołączył(a): 11.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) taurus » 16.08.2010 14:05

Witam

Też byliśmy ofiarami plagi komarów - żadne Off-y i inne Raid-y przywiezione z Polski nie działały. Rzekłbym nawet, że bardziej przyciągały komary i muchy. Synek był tak pogryziony, że oczy miał czerwone i opuchnięte - wylądowaliśmy na pogotowiu w końcu - przepisali Fenistil.

Na owady zadziałał dopiero preparat z oliwek kupiony w miejscowym sklepiku - 5 euro.

Wzięliśmy go więcej bo fajnie pachnie ;)

Pozdrawiam

Jacek
Danka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 749
Dołączył(a): 16.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Danka » 16.08.2010 14:23

meeg Ty się marnujesz... czytam z zainteresowaniem, ponieważ Parga była w tym roku brana pod uwagę... i trzeci raz z rzędu Grecja nie doszła do skutku... chociaż jak piszecie o komarach to nie żałuję , bo moja córcia jest uczulona i po ugryzieniu strasznie cierpi...
z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
JustineM
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 161
Dołączył(a): 12.08.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) JustineM » 16.08.2010 14:58

meeg piękne te Twoje zdjęcia .... i piszesz świetnie...

Boże a jak ja nienawidzę komarów :twisted: :twisted: :twisted: ! i moje bąble są stanowczo większe...

Parga mimo komarów nadal mi sie bardzo podoba i prawie nic się nie zmieniła. Na dowód tego kilka moich fotek z 1999 roku.

Obrazek


a to nasze fotki:

Obrazek

Obrazek

a Ty wyglądasz ślicznie.... piękna Kobieta

Obrazek

a to my na uliczkach Pargi...

[url=http://picasaweb.google.com/lh/photo/vPltkgkwVAJFL05dMmX5-w?feat=embedwebsiteObrazek
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 17.08.2010 08:53

Witam wszystkich :P :P :P

Wiecie, aż mi tak głupio teraz jak dałam to zdjęcie, bo ja mimo wszystko jestem trochę nieśmiała :oops: . W każdym razie dziękuję bardzo za wszystkie miłe słowa - zacytuję mojemu mężowi gdy się będzie ze mnie śmiał na początku września. :wink:

Fajnie widzieć też nowych czytelników. :P i fotki sprzed 11 lat :lol:


Teraz trochę popracuję i zabieram się do pisania kolejnego odcinka.

:papa:
Edyta_B
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 33
Dołączył(a): 26.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Edyta_B » 17.08.2010 12:52

meeg napisał(a):Witam wszystkich :P :P :P

Teraz trochę popracuję i zabieram się do pisania kolejnego odcinka.

:papa:


kurcze... zwykle denerwują mnie komentarze typu, super,zasiadam do czytelni itp. ( prawie jak na pudelku :mrgreen: ) :oops: ale nie mogę się dziś powstrzymać :oops: piszesz super! do tego masz super zdjęcia, siedzę w pracy i zamiast pracować ...czytam, nie dośc że ja to jeszcze mężowi podsyłam wyrywkowo i linki do zdjęć choć on mocno zapracowany :lol: , jestem wielką fanką Twoich relacji :P :D może powinnaś pomyśleć o pisaniu przewodników? :wink:
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 17.08.2010 18:15

KALIMERA MEEG choć o tej porze dnia to raczej KALISPERA :wink:
w ramach pourlopowego powrotu do szarej rzeczywistości nadrabiam zaległości "relacyjne".
Fajna relacja z fajnego miejsca.
Czyli czekam na tradycyjny CD.
Pozdrav :papa:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Od Morza Jońskiego po Adriatyk - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone