Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Od Morza Jońskiego po Adriatyk

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 04.08.2010 10:42

Ciao wszystkim :lol: :lol: :lol: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Fajnie, że was wszystkich bawią te moje wywody na tematy różne :lol: :wink:
Tylko nie plujcie tak w te biedne monitory bo potem myć je trzeba będzie jakimiś dziwnymi specyfikami. :lool:

Ta cała sytuacja z wc w Macedonii jest tak niewiarygodna i było to dla mnie tak dziwne przeżycie, że chyba ten kiblowy prysznic zapamiętam na wiele, wiele lat z końcem życia włącznie. Mam tylko małą nadzieję, że ta woda w spłuczce była chociaż czysta...

A to chrapanie... :twisted:
Lechu chyba za bardzo się z Mariem kumpluje, wiec przy okazji następnego zlotu zamknę ich razem w jednym szczelnym pomieszczeniu - wtedy to już musi usłyszeć tą orkiestrę :devil: :lool: :mrgreen:

Piszę właśnie kolejny odcinek - tak na razie w notatniku "na brudno" i tajniaczę się bardzo przy tym w pracy, ale już udało mi się dojechać w nim do Pargi, więc Ci którzy czekają na widoki morza a nie tylko na "toaletowe" opowieści będą bardziej usatysfakcjonowani. :P
Aczkolwiek coś odnośnie toalety też tam będzie :wink:

Pozdrawiam wszystkich bardzo, bardzo gorąco :papa: :papa: :papa: :papa:
taurus
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 698
Dołączył(a): 11.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) taurus » 04.08.2010 12:52

Witam

Meeg, tez byłem w tym czasie w Grecji tylko , że na Lefkadzie. Miło było popatrzeć na filmiki i przypomnieć sobie znajome miejsca i kozy ;)

Co do stacji w Macedonii to rzeczywiście porażka, nam udało się znaleźć tylko jedną stację benzynową z w miarę czystymi toaletami ale to Toi-toi były.

Pozdrawiam

Jacek
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 04.08.2010 13:37

no i :?: no i :?: napisałaś :?: :oczko_usmiech:
bo my tu czekamy... :hearts:
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 04.08.2010 13:43

marsylia napisał(a):no i :?: no i :?: napisałaś :?: :oczko_usmiech:
bo my tu czekamy... :hearts:


No piszę jeszcze i tak mi tego straaaaaaaaasznie dużo wychodzi 8O a jeszcze muszę jakieś foty dorzucić i filmiki nie wszystkie jeszcze do tego etapu wgrane - aczkolwiek widzę, że Taurus już oglądał materiały do przyszłego odcinka :wink: :P
taurus
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 698
Dołączył(a): 11.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) taurus » 04.08.2010 13:58

Witam

A takie zboczenie zawodowe :D

Pozdrawiam
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 05.08.2010 21:39

A teraz straaaaaaaasznie 8O długaśny odcinek 3, o straaaaaaaaaasznie poważnym tytule: "W poprzek Grecji od Morza Egejskiego do Jońskiego" i dużo mniej poważnej treści. :wink:


Macedońskie klimaty.


Budzę się o świcie, a biodro boli mnie tak, że jeszcze bardziej zaczynam przeklinać te "arcy wygodne" fotele z trzymaniem bocznym i podpórką lędźwiową. :twisted: Mario :boss: , oczywiście nadal dyryguje orkiestrą symfoniczną o ile takowa może składać się jedynie z instrumentów dętych. Nie rozumiem jakim cudem człowiek tak głośno chrapiąc się nie budzi??? 8O To fenomen jakiś. W przypływie mojej niepohamowanej złośliwości już sięgam ręką po kamerkę, aby uwiecznić ten koncert i mieć namacalno-słyszalny dowód mojej małżeńskiej męki i poświęcenia. Jednak ten mój przebiegły małżonek tak schował kamerkę pod siedzenie, że nie mogę jej teraz wyciągnąć! I znowu jak wyleję na niego swoje żale to wzruszy ramionami i stwierdzi, że on chrapania nie słyszał.... :twisted:

Zabieram się za poranną toaletę, a gdy jestem już odświeżona i wyperfiumiona budzę Mariusza. Kawy tu nie pijemy bo ta stacja, jak poprzednie zachęcająca do wypicia kawy nie jest. Jedziemy w stronę już niedalekiej granicy z Grecją. Droga wije się wzdłuż koryta rzeki Vardar. Piękny krajobraz zamazuje nieco niemiłe "toaletowe" wrażenia z poprzedniej nocy. Skały otaczają drogę, a tunelo-wiadukto-tunel ze skałą niczym filarem sprawia, że zaczynają się pojawiać ohy i ahy nad tutejszą urodą krajobrazu. Kiedyś chyba jakieś 10 czy 11 lat temu jechałam tą drogą autobusem i wtedy to były dopiero ohy i ahy! :P Teraz też mi się podoba i znowu szkoda, że nie uwieczniliśmy tego magicznego miejsca na fotkach czy filmie. Na wzniesieniach często mijamy urocze kapliczki w bizantyjskim stylu, jakże inne od tych strzelistych wieżyczek w chorwackiej Dalmacji. Przy jednej z takich kapliczek jest mała zatoczka przy drodze na którą błyskawicznie zjeżdżamy. Ta kapliczka nie jest co prawda tak stara jak te, które widzieliśmy wcześniej ale prowadzą do niej schodki, więc robimy sobie mały spacerek dla rozprostowania nóg o poranku.


Obrazek


Po wejściu okazuje się, że jest to kaplica a zarazem grób żołnierzy serbskich zabitych przez Bułgarów. Robię kilka zdjęć a Mario nakręca filmik ukazujący okolicę.

Obrazek


Tutaj góry nie są już tak "spektakularne", jak kilkanaście kilometrów wcześniej, ale przynajmniej taki fragment Macedonii udało się uwiecznić. W dole widać równiutkie uprawy winorośli, a na kolejnej górce kolejną kapliczkę.

Obrazek

Widok tych małych kapliczek na wzniesieniach będzie nam towarzyszył podczas całego pobytu w Grecji.

Macedonia widok ze wzniesienia z kapliczką - film

Połykamy wijące się wężem kilometry i już wkrótce dojeżdżamy do terminalu granicznego w Gevgelija. Przed oczami wyrasta nam tutejsze Las Vegas w postaci budynku hotelu z ogromniastym napisem Casino. 8O Tak sobie myślę, po co tutaj takie wielgachne kasyno??? 8O 8O 8O
I nie ma pojęcia po co. Pod tym przybytkiem finansowej rozkoszy znajduje się stacja benzynowa, która wiem dlaczego tutaj stoi i rozumiem potrzebę jej postawienia. Zresztą sami musimy zasilić naszego mondziaka, bo zaspokajanie jego apetytu w Grecji będzie dość kosztowne. :?

Mieliśmy jeszcze kupić jakieś macedońskie produkty żywnościowe, jednak na tym przejściu to oprócz kasyna a raczej włącznie z kasynem nic ciekawego nie ma. Na stacji natomiast oprócz gazowanych pepsi, coli i innych spritów też nic nie ma co by mogło nosić miano "czegoś tutejszego co jeszcze nie popadło w machinę ogólnoświatowej globalizacji". Mała knajpka też jest zamknięta, a kawę można kupić z automatu nescafe... Wrrrr. :evil: Ja takiej nie chcę, tym bardziej, że przy automacie jest już pokaźna kolejka tych co chcą, a do końca nie wiedzą jak tą operację automatycznego zakupu przeprowadzić.

Idę więc na drugą stronę, gdzie jest jakieś życie po stronie dla wjeżdżających do Macedonii z Grecji. Jednak tutaj też nic ciekawego nie znajduję i tak sobie myślę, że szkoda czasu, albo pojedziemy do miasteczka Gevgelija i tam pójdziemy do czegoś takiego jak nasze rodzime PSS Społem albo szanse na zjedzenie czegoś ichniego spełzną na niczym. Wtedy zauważam okienko bankowe i wymieniam na euro pieniążki, które mi pozostały po opłatach za jazdę po macedońskich autostradach. Pani jest bardzo miła i na moją prośbę, odnośnie wzięcia sobie na pamiątkę banknotu z pawiem (tylko takiego niezniszczonego), wymienia mi na taki w miarę nowiusieńki. :hearts: Oprócz tego wydaje mi 17 euro. Zatem opłaty za macedońskie drogi wyniosły mnie w sumie 3 euro. Z racji dokonania wymiany walutowej już nie mam za co kupić tych ichnich produktów więc jedziemy prosto do Grecji.

Przekraczamy bez problemu terminal i otwiera się przed nami pas "ziemi niczyjej" przy którym dumnie stoi sklep Duty Free. Niestety nasze zakupowe szaleństwo powstrzymane jest przez to, że już zdążyliśmy się ustawić w kolejce oczekującej na wjazd do Grecji i od bezcłowego raju dzieli nas murek. A kolejka znowu jakaś taka strasznie 8O 8O 8O długaśna i poruszająca się tempie przypominającym to ślimacze. Obok jest druga kolejka na oko krótsza i szybciej się poruszająca. Ja jednak podejmuję decyzję, że będę się trzymać tej, w której stoję. Tym bardziej, że Mario postanowił jednak sprawdzić co można bez tego strasznego cła zakupić i piechotką przez murek poszedł do sklepu. Nie wiedziałam ile zajmie mu zaznajamianie się z ofertą i podejmowanie zakupowych decyzji więc spokojnie trwałam w ogonku, jako ostatnia, bo wszyscy, którzy byli wcześniej za mną wybierali właśnie tą krótszą kolejkę. Ja jednak myślę sobie co tam, stoję i nie kombinuję, bo ilekroć zakombinowałam to mi potem w pięty poszło.

Mario :boss: wraca, a ja dopiero o długość może dwóch samochodów przesunęłam się do przodu... Okazuje się, że biznesów wielkich w sklepie Duty Free zrobić się nie dało, jakiś trunek tylko dzwoni w siatce, a Mario strasznie cierpi z powodu jakichś "nieprzyjaznych" podobno cen metaxy. Trudno, jakoś przeżyjemy. I tak czekamy sobie grzecznie w tej kolejczynie dla "nie kombinujących" i wtedy przychodzi nagroda za naszą determinację w oczekiwaniu. Otóż podchodzi jakiś "wolny elektron" celnik, który wygląda jakby sobie wycieczkę robił i prosi nas o paszport - pokazujemy mu paszport, a on nas kieruje bokiem i każe jechać. To jedziemy tym bokiem, trochę tacy zdziwieni :la: :la: :la: i przejeżdżamy terminal poza kolejnością, spodziewając się w każdej chwili, że ktoś nagle wybiegnie, zatrzyma nas i podda za ten manewr osobistej kontroli. Nic takiego jednak nie następuje, nikt na nas nie napada, nikt nie goni i nie zatrzymuje, więc takim oto sposobem udaje się nam wjechać do Grecji. No bajka! A już myślałam, że kolejną godzinę czy nawet dwie tu spędzimy. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


Kalimera Ellada.


Wjeżdżamy na drogę taką w stylu ekspresówki. Pas dzielący pasy ruchu jest zarośnięty oleandrami co akurat mi się podoba. Taki fajny ten oleandrowy żywopłot. :P :P :P Nawigacja już buczy coś o radarze i faktycznie, zza oleandrowej ściany wyłania się złowieszczo fotoradar i po jakimś czasie kolejny i po nim jeszcze kolejny. No Polska jakaś czy co!? Trochę dużo tych masztów! :twisted:

Greccy kierowcy zjeżdżanie i ustępowanie drogi innym pojazdom mają opanowane do perfekcji. Tak naprawdę na dość szerokiej drodze mijają się często w jednym rzędzie po cztery auta - po dwa na poboczu i dwa je wyprzedzające. Na szczęście droga jest dostatecznie szeroka i można przypuszczać że w Polsce znalazłby się jeszcze ktoś kto wcisnąłby się tutaj "na piątego".

Niestety śmieci, które niczym ciągła linia wyznaczały pobocze w Macedonii tutaj też rażą w oczy no może niczym linia przerywana, ale niestety ten element krajobrazu okaże się należeć do "greckiego klimatu". :? Wzdłuż drogi mijamy takie oleandrowe parkingi, często z takimi mini kapliczkami, które mi nasuwają skojarzenia takich domków na kurzej łapce. Te domki, w których można zapalić świeczkę w środku są tutaj na każdym kroku, prawie na każdym parkingu i praktycznie przy każdym zakręcie. Niektóre są biało niebieskie, inne z czerwonej ceramiki, jeszcze inne blaszane.

Krajobraz za oknem, po górach Macedonii nagle się wypłaszcza i gdyby ktoś mnie tutaj przywiózł z zamkniętymi oczami po czym spytał gdzie jestem to miałabym wrażenie, że może na Węgrzech? 8O Co więcej krajobraz jest coraz brzydszy, dookoła drogi ciągną się jakieś pola i tak naprawdę wielkie nadzieje na przepiękną, zapierającą dech w piersiach Grecję, po przejechaniu kilkunastu kilometrów od granicy z Macedonią gasną w oczach jak zapałka. Mijamy skręt na Thessaloniki i jeszcze kawałek jedziemy w kierunku na Katerini. Wybałuszam dosłownie oczyska 8O 8O 8O aby dojrzeć choć jakiś majaczący w oddali zarys masywu Olimpu, ale nic nie widzę, a to co widzę to jakoś tak mało atrakcyjne turystycznie jest. Może winna jest temu mała przejrzystość powietrza i taka jakby mgiełka na horyzoncie. A może nie wyczyściłam okularów?...


Via Egnatia Odos - autostrada zawieszona w górach.


Wkrótce skręcamy w prawo na autostradę A2. Rozpoczynamy etap podróży starożytnym szlakiem Via Egnatia, którym od ubiegłego roku można podążać na całej długości równiutką autostradą. Egnatia Odos będziemy jechać praktycznie w szerz przez całą Grecję. :P

Po jakimś czasie wreszcie widzimy góry, które wyrastają grubymi, masywnymi grzbietami obok nas. Mijając miasto Veria autostrada odbija w lewo i wkracza jakby w inny świat. Teraz górskie widoki, będą towarzyszyć nam aż do końca zmieniając tylko jakby szaty - raz z okrycia leśnego na gołe, złociste garby, innym razem szczerząc zęby skalistych grani, jeszcze innym ukazując trawiaste szczyty niczym bieszczadzkie połoniny. :P :P :P

Autostrada jest jakby ułożona z klocków lego zawierających dwa elementy - tunel i wiadukt plus łączniki tych elementów jakimi są krótkie proste. Z tunelu wjeżdża się od razu na wiadukt a z wiaduktu w tunel. Można też wjeżdżać z tunelu w tunel, a koniec jednego i początek kolejnego są oddzielone tylko tym krótkim łącznikiem.

Widoki z Egnatia Odos - filmik

Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie porównała tej autostrady z chorwacką A1. I muszę stwierdzić, że tutaj w Grecji zaskakuje poziom infrastruktury wzdłuż całej autostrady, który jest potraktowany w sposób bardzo minimalistyczny. Nie ma tu dużych wygodnych parkingów, stacji paliw z restauracjami, placami zabaw, na których można np. skorzystać z normalnej, czystej toalety. Tu w ogóle praktycznie nie ma stacji paliw!!!! 8O 8O 8O Aby zatankować trzeba zjeżdżać do miasteczek. Z jednej strony nie wiedząc o tym fakcie kierowca może się lekko zdziwić, z drugiej ten brak "cywilizacji" bardzo ładnie komponuje się z tutejszą naturą. :lol: Bo tutaj rządzą góry, a w królestwie gór nie ma miejsca na jakieś ludzkie przyczółki niszczące to pierwotne piękno natury.

I tak jedziemy, a mi głowa kręci się na lewo i prawo, a na mapie, którą trzymam na kolanach próbuję dostrzec co za szczyt i jak wysoki miałam okazję przed chwilą dostrzec. Po wyjeździe z tunelu moje pienia i zachwyty zazwyczaj narastają i to z taką intensywnością, że zmuszam Mariusza do złamania tu i tam przepisów i "markowania" awarii na pasie awaryjnym w celu nakręcenia kilku ujęć. Ruch jest niewielki i to moje łamanie przepisów nie stwarza chyba jakiegoś większego zagrożenia (to tak na usprawiedliwienie, aby mnie teraz ludziska nie zjadły). :oczko_usmiech:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Za kolejnym tunelem kolejny widoczek i jeszcze ładniejszy niż ten poprzedni, a za kolejnym jeszcze bardziej urokliwie, o a tam taki fajny szczyt widać! Mario :boss: tylko coś mruczy pod nosem i ten mój entuzjazm widokowy przyjmuje z taką już słabnącą tolerancją... No maruda jedna! Jak płasko to pyta gdzie te góry, jak już są fajne góry to ile jeszcze tych gór! A mówią, że to kobietę trudno zadowolić! Wiem, że trudno jest jechać i patrzeć się wszędzie tylko nie na drogę ale chociaż więcej entuzjazmu mógłby przejawiać! :lool: :lool: :lool: :wink: :wink: :wink:

Autostrada przez góry - filmik

A ja pieję te moje "zobacz kochanie jaka piękna górka, a ten wąwóz, jaki śliczny, a widziałeś.... " :mrgreen: :hearts: :mrgreen: :hearts: :mrgreen: :hearts:

Jedyną rzeczą, która zwraca jego uwagę jest totalna zmiana krajobrazu gdzieś chyba za Kozani gdzie nagle wjeżdżamy na płaskowyż otoczony górami, które nagle stają się totalnie łyse, złociste i wypalone. Wcześniej góry były zalesione, a te tutaj wyglądają jakby się rozebrały. Wiem, że Mario :boss: lubi takie "górskie golasy" więc tutaj ogląda się na lewo i prawo. Niestety po lewej stronie widać chyba sprawcę tych "łysogór" w postaci dwóch ogromnych kompleksów przemysłowych (choć jeden to może jakaś elektrownia?), które wypluwają z siebie jakieś paro-dymy zamieniające się nad górami w obłoki chmur. Teraz głośno zastanawiamy się co to za zakłady? Może właśnie elektrownie, a może jakaś chemiczna eko-bomba, którą tak schowali w tych nieprzystępnych górach z dala od turystycznego wybrzeża i oczu ciekawskich? Ale co to za chowanie z boku autostrady?

To pytanie na razie pozostawiam bez odpowiedzi, w każdym razie zaraz po wyjeździe z tej przemysłowej zony góry ponownie zyskują zielone odzienie. :hearts: I ja ponownie zamieniam się w piejącego z zachwytu babsztyla. Mario :boss: z kolei zaczyna upominać się o kawę i widzę, że apetyt parówkożercy daje mu się we znaki. Niestety tutaj na paróweczki w sosie czosnkowo-meksykańskim nie ma co liczyć :cry: , a do stacji, którą wreszcie uda nam się upolować na tej trasie jeszcze jest kawałek drogi.

Rzeczoną stację napotykamy chyba gdzieś w okolicy Metsova, ale nie dam sobie teraz głowy uciąć. Bo tak mi się kręciła po wjeździe z tych tuneli, że już nawet nie zapamiętałam gdzie stawaliśmy. W każdym razie pamiętam, że była to "Shell-ka", na którą trzeba było z autostrady zjechać. Przy stacji znajdowała się restauracja, w której można też było skorzystać z toalety. :P Niestety właśnie z tej toalety skorzystał cały autobus turystów i pani z obsługi z uśmiechem oznajmiła, że "toilet is close because now is dezynfection", czy coś w ten deseń :lool: :lool: :lool: :wink: :wink: :wink: . Owa dezynfection trwa prawie pół godziny, ale co zrobić, trzeba czekać ściskając nerwowo kolana. Na nieszczęście jeszcze kawę sobie zamówiłam, przez co ściskanie kolan ma bardzo dużą intensywność. Wreszcie można wejść do tego raju jakim jest tutejsze WC. Zapach w tym raju jest niesamowity - jakby jakaś chlorowa bomba tu eksplodowała. Na posadzkach płynie szerokim płytkowym korytem
chlorowana rzeka a jej zapach aż drażni spojówki. Ja zaczynam oczywiście pochrząkiwać bo mam czasem takie dziwne napady kaszlu gdy mi coś drogi oddechowe podrażni. Jednak dławiąc się i pokasłując zajmuję kabinę, do której oprócz mnie jest już chętna kolejna autobusowa ekipa. W każdym razie, jakoś przeżyłam ten szczyt czystości. :wink: :la:

Przy stoliku na tarasie restauracji Mario :boss: zdążył już wypić swój naparstek expresso. Jego mina jest ... taka sobie - bo jak zwykle dziwi się dlaczego dają mu takie małe to expresso, a to po prostu taki standard. Nigdy nie mógł tego przeboleć i chyba jeszcze długo będzie szukał tego cudownego kraju gdzie expresso podają w dużych kubkach. Hmm, czyżbym pisała podświadomie o Polsce??? :wink:

Restauracja przy shellce jest jeszcze w budowie i widać prace nad zewnętrznym basenem, który da tu kiedyś ukojenie turystom. Tylko jeśli wpuszczą do niego wodę o takim nasyceniu chlorem... Ale to nie mój problem co oni tu kiedyś wpuszczą, spoglądam jeszcze na te koszmarne ceny paliwa wynoszące 1,5 euro z groszem ( a raczej z eurocentem) :twisted: :twisted: :twisted: i pakujemy się do mondziaka.

Nasz cel jest coraz bliżej. Teraz zbliżamy się tą tunelową gąsienicą do Ioanniny. Opowiadam przy okazji Mariuszowi, że to tutaj podpisano protokoły z "Janiny" :lool: , ale on jako rasowy politolog jest tym bardzo mało zainteresowany. Zainteresował go natomiast brak samochodów, które ciągnęłyby przyczepki z łódkami czy pontonami, co w Chorwacji jest powszechnym widokiem. Ten widok sprawia, że zaczyna się mój biedny Mario :boss: martwić, że może tam nikt nie jedzie, a powodem tego jest albo ten kryzys, albo to miejsce, do którego podążamy jest jakieś koszmarne i nieciekawe, albo może pogoda wzięła w łeb... Hmmm... Co do kryzysu, to może i tak, bo pogoda jak na razie jest wielce obiecująca, a ta kawa na tarasie restauracji upewniła nas co do tego, że termometr zamontowany w samochodowych systemach jednak działa prawidłowo. :oczko_usmiech:

Po prawej stronie widać w oddali budynki Ioanniny skłaniające się ku brzegom jeziora. Ten fajny widoczek wyłania się oczywiście zaraz po wyjeździe z kolejnego tunelu i jakoś nie zdążyłam go nagrać - zresztą mgiełka spowajająca okolicę w połączeniu ze słońcem skutecznie uniemożliwiają pokazanie czegokolwiek przy moich "very zaawansowanych" umiejętnościach filmowania.
Przy okazji nasza nawigacja też dostaje jakiejś kołomyi i stale nas próbuje nawrócić na starą drogę. Mapy mam z końca ubiegłego roku, kiedy już tutejsza autostrada była w użytku, jednak Egnatia Odos niczym przejście w Barwinku jakoś tej mojej nawigacji telefonowej nie leży... I tak np. z wyrazem wielkiej stanowczości w głosie nakazuje nam skręcać w tunelu... Ale najśmieszniejsze jest to, że mimo iż miejscami nie widzi drogi i pokazuje, że jedziemy na przełaj to jakimś dziwnym trafem wie o tym jaka prędkość tutaj obowiązuje! A to sprytna bestia - drogi nie widzi ale w policjanta się bawi! :lool: :lool: :lool:

A wracając jeszcze na momencik do opisu samych tuneli, to mnie zdziwiło to, że w tunelu można na przykład jechać pod górkę albo z górki. Do tej pory tunele, przez które jechałam np. w Cro zawsze były drążone w poziomie - a przynajmniej takie miałam wrażenie. Tutaj są czasem nawet niezłe "spadki" lub podjazdy pod górkę właśnie w tunelach. Szkoda, że jeszcze serpentyn w tunelach nie wykombinowali, bo zakręty oczywiście są. :wink:

Jazda w tunelu - filmik

I tak powoli zaczynamy się zbliżać do miejsca, w którym opuścimy ten grecki cud cywilizacyjny i skierujemy się na drogę w kierunku Pargi. Najpierw zastanawiam się czy nie da się zjechać wcześniejszym zjazdem, ale trochę się zagapiłam gdy nagle na znaku informacyjnym zobaczyłam przekreśloną nazwę jakiejś miejscowości. Zanim tą miejscowość rozszyfrowałam, namierzyłam na mapie i stwierdziłam czy można jechać czy nie, to i tak już minęliśmy ten "skrótowy" zjazd. W takim razie zjedziemy tym głównym, który jednak trochę dołoży nam kilometrów.

Atak broni biologicznej.

Zaraz po zjeździe z autostrady atakuje nas dosłownie stado stacji benzynowych. Stacja po lewej, stacja po prawej i za kilka km znowu stacje. W miejscach gdzie droga biegnie przez teren zabudowany asfalt bardzo gwałtownie się zwęża i czasem mam wrażenie, że zabłądziliśmy, jednak nawigacja okazuje się tym razem nieomylna.

Jesteśmy w okolicach miasteczka Paramithia. Białe domki z czerwonymi dachami, w ogródkach palmy, cytryny, brzoskwinie i winorośl. Wygląda całkiem miło. :P Przejeżdżamy przez miasteczko i wjeżdżamy na takie strasznie dziwne rondo, bo z takich wąskich dróżek nagle wjeżdża się na rondzisko jak w jakimś większym mieście. Drogowskazy kierują nas na Pargę wiec nie mamy wątpliwości, że jedziemy dobrze. :P
Po wyjeździe z Paramithia, droga zaczyna wspinać się agrafkami serpentyn w górę.

Obrazek

Obrazek

Nawierzchnia jest właśnie remontowana, mijamy też po drodze ekipę - niczym żywcem wziętą z naszych dróg. Tempo prac iście polskie! Jednak mimo tej oszałamiającej szybkości pracy droga jest nowa w dużej części, a u nas ani pracy, ani dróg nie widać... :?

Nagle na jednej z serpentyn przed naszym samochodem pojawia się wesoło beczące stadko kóz. :hearts: :hearts: :hearts: :hearts: :hearts: No wreszcie jakaś atrakcja dla Mariusza! :oczko_usmiech: :devil: :lool: Bo ja miałam już atrakcje w postaci tych gór i górek. No koziołki to chyba
najpiękniejsze zwierzęta gospodarskie! Tak pięknie pobekują i tak fajnie przebiegają, że cieszymy się jak dzieci! :mrgreen: Stajemy we w miarę widocznym ze względu na drogowe bezpieczeństwo miejscu i już biegnę focić stadko.

Obrazek

Obrazek

Mario w tym czasie z okna samochodu filmuje kózki i "kozioły". Jeden słusznych rozmiarów kozioł stoi pod jakimś karłowatym drzewkiem i z cienia obserwuje scenkę, sprawdzając zapewne czy nie jesteśmy niebezpieczni dla jego "haremu". :wink: Z góry nadałam mu tytuł
władcy stada, gdyż jego poroże znacząco wygrywa wielkością z porożem pozostałych kóz, a inne bogactwo - też doskonale widoczne i nie chodzi tutaj o dzwonek na szyi, dodatkowo mnie w tym utwierdza. :wink: No może jednak powiem głośno - takich kozich jajec to ja jeszcze w życiu nie widziałam!!!!!!!!!!! 8O 8O 8O 8O 8O No skubany jeden ma niezłe obciążenie tylnej osi!!!!! :lool: :lool: :lool: :lool: :lool: :lool:

Tutaj jeszcze filmik z drogi dojazdowej do Pargi i ze spotkania z koziołkami

Jedziemy dalej i za kolejnym zakrętem witają nas inne zwierzątka gospodarskie czyli krówki! I znowu stajemy, bo te krówki jakże różnią się od tych polskich czarno-białych. Te są jasno beżowe, albo ewentualnie spłowiało-rude.

Obrazek

I tak robimy te fotki i nagle widzę jak całe przednie słupki w środku samochodu robią się czarne... 8O 8O 8O 8O 8O Podobnie wygląda już zagłówek mojego fotela i cały jego bok... Od strony Mariusza jest to samo. 8O 8O 8O 8O 8O Jeszcze nie zdążyłam sprawdzić co jest przyczyną tej nagłej zmiany kolorystyki, gdy poczułam! Tak, ja też jestem cała w tym czarnym paskudztwie, które mnie obsiadło i gryzie niemiłosiernie!!!! Boziuniu droga! Ile tego jest! Setki, tysiące, miliony??????? :evil: 8O :evil: 8O :evil: 8O :evil: 8O :evil: 8O

Już oczami wyobraźni widzę całą siebie w okrutnych bąblach leżącą w łóżku zamiast na plaży. Już przypominam sobie te relacje osób, dla których sielanka urlopowa przemieniła się w szpitalny koszmar. I nie jestem panikarą, bo ja mam takie dziwne szczęście do jeszcze dziwniejszych chorób, które nagle mnie atakują nie wiadomo skąd. Biorę jakiś papier i zaczynam tłuc to paskudztwo, a Mariusz przygląda się jak to coś wygląda z bliska. Jest malutkie - tak około 1 mm, o wąskim ciele, na końcu którego ma taką "kujkę", co Mario porównuje do odwłoku mikroskopijnego skorpiona 8O 8O 8O . Moim zdaniem to do skorpiona nie jest podobne w żadnym ułamku milimetra, ale podobno tak jak skorpion ma ten kolec na końcu odwłoka i to jest to właśnie "wielkie
podobieństwo". Wczoraj sprawdziłam w sieci co to za paskudztwo i najprawdopodobniej były to wciornastki (przylżeńce) czy coś w ten deseń. :idea:

Mario :boss: na maksa daję nawiew z klimy i to chyba trochę wypłasza insekty, jednak stale gdzieś czuję na ciele, że albo po mnie łazi albo mnie tnie. :twisted: :twisted: :twisted:

I tak te kilka ostatnich kilometrów do Pargi nie zostało poświęcone kontemplowaniu przepięknych widoków górzystego wybrzeża Morza Jońskiego, które nagle wyłoniło się zza wzgórz. Nie było naznaczone okrzykami zachwytu nad skałkami, którymi najeżona jest linia brzegowa, czy plażami, które w delikatnej mgiełce jawiły się niczym namalowany pędzlem może ciut kiczowaty obrazek.

Zamiast tego miałam taki błyskawiczny aerobik na siedzeniu samochodu z energicznymi ćwiczeniami rąk połączonymi ze skrętami tułowia i intensywną pracą palców u rąk. W rezultacie tych jakże wyczerpujących ćwiczeń aerobowych :wink: udaje mi się chyba wybić całe to paskudztwo na ciele, jednak czuję mimo to taki dyskomfort, że marzę tylko o tym by się umyć. Staram się nie drapać tam gdzie mnie swędzi po ukłuciach bo wiem, że to pomoże mi uniknąć bąbli, więc jestem twarda.

W trakcie tej ceremonii walki z insektami wjeżdżamy do Pargi. Wcześniej było jeszcze jedno skrzyżowanie, a potem drugie, ale nawet nie pamiętam czy to ja czy nawigacja pokierowała Mariusza...

Kalimera Parga, czyli gdzie jest do :evil: postój taksówek

Zatem dotarliśmy do celu. :coool: :coool: :coool: :coool: :coool:

Wyjęłam przygotowany wcześniej kwit z biura i rozpoczynamy poszukiwania albo owego biura albo od razu naszej kwatery. Jednak moja orientacja w tym miejscu wyrobiona tylko na podstawie kilku wizyt na Google Earth nie jest imponująca. Niby wiem gdzie jechać ale te wszystkie uliczki wydają mi się takie jakieś za wąskie, a ja szukam teraz tej głównej przez miasteczko. Jesteśmy w południe i wszędzie stoi cała masa zaparkowanych na najróżniejsze możliwe sposoby samochodów i skuterów. Skręcamy w lewo i według mnie jesteśmy już na tej głównej miejskiej ulicy, ale czy na pewno? :?: :?: :?: Moja uliczka dojazdowa do bloku jest szersza od tej tutaj...

Nic to, jedziemy pod górę ulicą bodajże dwukierunkową, ale tutaj więcej niż jeden samochód to na pewno się nie zmieści - tzn. zmieściłby się gdyby inne auta nie stały po obydwu stronach jezdni. Jedziemy tą uliczką pod górę, a z góry jadą inni wobec czego oczywiście tworzy się korek i także oczywiście nikt nie chce dać za wygraną i gdzieś się wycofać. A w takiej sytuacji, gdy trzeba rozstrzygnąć kwestię pierwszeństwa wygrywa tutaj oczywiście ten kto jest większy! No i tutaj mamy przewagę, bo i mondziak jest duży, a przed nami jedzie jakiś terenowiec, więc jak nic my mamy pierwszeństwo!!!! :lool: :mrgreen: Jeszcze jakieś dwie serpentynki i docieramy do takiego dziwnego skrzyżowania gdzie możemy albo zjechać w dół na plażę Valtos, albo jechać dalej do innych nadmorskiech miejscowości, albo skręcić w lewo w drogę zamkniętą,
która jest teraz zatarasowana przez jakąś mini-ciężarówkę mającą widoczny gołym okiem problem ze zmieszczeniem się pomiędzy ograniczające ową drogę murki. Na początku tej ślepej uliczki jest jakiś dom w budowie i tak nie wygląda ona na mój gust na uliczkę dojazdową
'gdziekolwiek", no chyba że do jakiejś jednej posesji.

No i nie wiem jak i gdzie jechać! :?: :?: :?: Irytacja w nas powoli narasta. Mario :boss: jest już na granicy wytrzymałości z powodu zapewne swędzenia po tych gadzinach, ja też padam, a jeszcze ten gorąc na zewnątrz jest dobijający. Zjeżdżamy w kierunku plaży bo może od tej uliczki odbija ta do naszego studio. Ale żadnej odbijającej uliczki nie widzę. :evil:

Czytam nazwy domów, niektóre z nich poznaję z internetowych anonsów. I tak dojeżdżamy do plaży, co jednak nijak nas do celu nie przybliżyło i orientacji nie polepszyło. Nawigacja też nie pomaga i raz mówi, że jesteśmy u celu, innym razem każe zawracać, albo przygotować się na to, że właśnie za chwilę dotrzemy do celu.... 8O 8O 8O No coś jej te greckie upały chyba jednak zaszkodziły... :lool:

Wracamy tą samą drogą pod górę i mijając to skrzyżowanie mam znowu jakieś przebłyski, że może w tą ślepą uliczkę spróbować skręcić bo tak na mój gust to chyba tam powinniśmy jechać, aby do naszego domu dotrzeć. Nawigacja kręci już tak, że jej nawet nie słucham, bo z jej pomocą to dojedziemy szybciej do Kołobrzegu niż trafimy gdziekolwiek. Wracamy do miejsca, które wygląda na coś w rodzaju centrum. Akurat ktoś wyjechał samochodem i udaje nam się zaparkować z boku. Gdy wysiadam z samochodu bucha we mnie taki żar, że błyskawicznie jestem cała mokra od potu. No to pięknie. Zmęczona, spocona i na dodatek z czerwonymi bąblami - no wyglądam jak zoombie jakieś, a nie cywilizowana istota. I z nadzieją modlę się tylko aby nie było widać jakiegoś robaka na mnie bo już się zupełnie ze wstydu spalę! :oops: :oops: :oops: :twisted: :twisted: :twisted:

Wchodzę do jakiegoś biura turystycznego, które lokalizuję wzrokiem i pytam o to moje biuro. Dostaję instrukcję jak iść, ale opis skrętów w lewo, w prawo, jeszcze raz w prawo i prawie do końca i po lewej trochę mnie martwi. :?: Jednak idąc okazuje się, że trafiam jak po sznurku. Z ulicy skręcam tam gdzie mi pokazali w lewo i zostaję pochłonięta przez jakąś lawinę ludzi sunących przez coś w rodzaju bazaru. Na razie nie staram się oglądać tego miejsca tylko poruszam się z tym tłumem główną alejką skręcając w określonych miejscach. I jest! Trafiłam wreszcie na biuro Ephira Travel. Pojawiło się wybawienie :lol: , a w nim... kolejka jakichś "zagramanicznych" turystów, którzy niespiesznie przepytują o wszelkie możliwe rejsy wycieczkowe i inne atrakcje. I tak czekam, czekam i więdnę, a Mario w samochodzie to już chyba popłynął całkowicie, no chyba że klima go chłodzi to może nie popłynął.

Wreszcie widząc chyba moją powolną agonię, Pan przeprasza na moment
turystów i pyta w czym może pomóc. No może pomóc i to bardzo! :twisted: Wręczam mu potwierdzenie rezerwacji i pytam jakim cudem trafić do tego miejsca. Pan, który ma chyba jakichś angielskich przodków, z brytyjską flegmatycznością odnajduje naszą korespondencję mailową, wczytuje się w jej ustalenia, po czym dzwoni do właścicielki informując o naszym przyjeździe i przy okazji mam wrażenie, że dodatkowo gada z nią o przysłowiowych "pierdołach", a na koniec zaczyna tłumaczyć mi drogę od zadania pytania czy przyjechaliśmy samochodem. Nie no ja już gotować się zaraz zacznę, a to swędzenie mnie zaraz rozniesie, a ten tu mi jakieś idiotyczne pytania zadaje! :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: No pewnie, że samochodem - przecież sama się upewniałam kilka razy w tych mailach, które przed chwilą oglądał, czy przy domu jest miejsce do parkowania! To przecież butów tam parkować nie będę tylko samochód! :twisted: :twisted: :twisted:
Aaahhhaaa. A gdzie zaparkowaliśmy samochód? Teraz wyjmuje mapę Pargi i mam mu pokazać to "gdzie". Tylko tak naprawdę na tej mapie to ja widzę jakieś szerokie ulice i place a takich to ja tu nie widziałam jeszcze, więc nagle tracę zupełnie orientację, gdzie zaparkowałam 8O ....

Pan nadal flegmatycznie pyta czy może przy postoju taksówek. Hmmm, ja tutaj żadnego postoju nie widziałam 8O .... Więc kolejne pytanie, czy idąc do jego biura nie szłam obok tego postoju. No gdybym szła to bym pewnie musiała widzieć, a skoro nie widziałam to pewnie nie szłam. :twisted: Jednak miejsce, w którym ponoć ma być ten postój jest chyba tym, gdzie miałam skręcić pierwszy raz w lewo. Tylko tutaj na mapie to widzę jakiś wielgachny plac, a żadnego ogromniastego placu to ja tutaj już na pewno nie widziałam. :? :? :?

Widząc moją całkowitą dezorientację Pan stwierdza, że najlepiej będzie jeśli wytłumaczy mi jak dojechać od tego postoju taksówek! :lool: No dobrze jak się już tak na te taksówki uparł to ja już znajdę ten postój. I jak już go znajdę, wówczas od tych taksówek mam się kierować taką
szeroka ulicą dwukierunkową na górę, potem jakieś dwa zakręty jak serpentyny i potem mam dojechać do skrzyżowania na plażę i skręcić mam tam w lewo... 8O No i tak słucham i patrzę na tą mapę i pytam się czy na tym skrzyżowaniu mamy przypadkiem skręcić w ślepą uliczkę? Tak, tam właśnie mamy skręcić. A wcześniej mijamy m.in. Hotel Magdalena? Ta nazwa oczywiście musiała mi utkwić w głowie. Tak mijamy wcześniej przy tych zakrętach ten hotel. No fajnie, a po skręcie w
tą uliczkę to jak daleko mamy jechać? Niedaleko - bo to drugi dom po lewej. No i fajnie - okazuje się, że byliśmy tuż pod domem i nie mogliśmy trafić. Jeszcze raz się upewniam czy na pewno ta wąska nitka, którą jechaliśmy to ta szeroka arteria z mapy i podobno tak! No ci Grecy to mają jakiś kompleks mniejszości czy co????? To tak jak wędkarz chwali się, że taką wielgachną rybę metrową złapał, a tutaj taka mała płoteczka, albo jak facet, który się chwali swoja męskością, a realia.... Tu też realia odbiegały znacznie od stanu z mapy i opowiadań.

Dziękuję więc panu z biura i wracam do mojego kochanego i cierpliwego niewiarygodnie mężczyzny. Mario :boss: już zawrócić zdążył i zapewne myślał, że na plażę poszłam zostawiając go na tej betonowej patelni! Przy okazji wreszcie widzę ten postój! Fakt nawet stoi ogromniasta żółta taksówka marki "eS-kowy mesio" :wink: , której jakoś wtedy idąc nawet nie zauważyłam. No jeśli już namierzyłam ten główny punkt orientacyjny w mieście to na pewno już wiem gdzie mamy mieszkać. Więc jedziemy z powrotem na górę, znowu przeciskając się "na lusterka" w tej niesamowicie "szerokiej" arterii i docieramy do owego skrzyżowania. Mini-ciężarówka zdążyła już poradzić sobie z zaklinowaniem, więc możemy wjechać w uliczkę. Wjeżdżamy, mijamy tą budowę i jeden dom i następny - uff, ulga, to nasza Villa Illios! :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

W bramie już czeka na nas Pani Maria, witając nas bardzo wylewnie. Przy okazji patrzy na nasz samochód i widać wielką wątpliwość w oczach, czy uda nam się wjechać na teren domu. :?: I fakt - nie jest to łatwe bo wjazd jest pod kątem prostym i przy okazji z takim bocznym spadkiem niczym wysoki schodek i długi samochód ma problem aby się "złamać" pod takim kątem nie zahaczając przy tym podwoziem o ten próg. Wszędzie są też ograniczenia murkowe i musimy kombinować na jakieś trzy razy aby się wyrobić. Na szczęście udało się. Pani Maria rozpływa się nadal w uprzejmościach powitalnych, a my jesteśmy tacy śnięci, że odwzajemnianie tychże uprzejmości jest dla nas już wręcz męczarnią.

Teraz czeka też kolejna męczarnia pt. bagaże! Ja oczywiście chcąc zapewnić sobie piękny widok wynajęłam studio na najwyższym II piętrze. Jednak okazuje się, że to najwyższe jest piętrem prywatnym właścicielki, a ja mam na najwyższym ale z tych pięter do wynajmu czyli na raptem pierwszym piętrze. No i cały piękny widok wziął w łeb :cry: bo przysłaniały go korony i pnie drzew. No może nie tak do końca był zły :wink:

Obrazek

Obrazek

Ale teraz nawet nie chce mi się o tym myśleć, bo mam do dźwigania walizy i torby i to I piętro teraz brzmi zdecydowanie milej niż drugie. Pani Maria chce nam pownosić te torby i bagaże, lecz chyba nie wie co mówi. Gdy po chwili widzi ugięcie pleców mojego Mario :boss: pod ciężarem walizy to doskonale rozumie, że nie wie co mówi :lool: .

Na tym I piętrze jest wolna jeszcze jedna dwójka i możemy sobie wybrać studio, ale tam mimo, iż chyba metraż jest trochę większy, to jakoś tak
dziwnie pachnie... Po raz pierwszy czuję taki zapach i od razu dziękuję za ten pokój. W sumie więc zostajemy w tym "naszym pierwotnym". Dostajemy jeszcze piloty od klimatyzacji i tv oraz nowy kabel od satelity, bo stary podobno wcześniej dostał "nóg" i oddalił się razem z poprzednimi gośćmi... Pani Maria jeszcze dziwi się, że tak daleko jechaliśmy samochodem i jeszcze tłumaczy dlaczego na mojego maila mi nie odpisała i wreszcie chyba dociera do niej, że my nie marzymy o niczym innym jak tylko o tym aby wziąć prysznic. Przy okazji stwierdzam w przypływie moich genialnych spostrzeżeń, że Pani Maria na pewno nie ma angielskich przodków bo jej żywiołowość jest wręcz zniewalająca. :oczko_usmiech:

To jeden z najprzyjemniejszych pryszniców w życiu :D :D :D :D :D ! Najpierw Mario potem ja. Wspaniałe uczucie! Wreszcie zmyłam pozostałości tych cholerstw z siebie. Mario :boss: pyta się czy miałam ciepłą wodę. No ja miałam i to tak ciepłą, że musiałam tą zimną odkręcić na maksa aby się nie sparzyć. Okazuje się jednak, że Mario nie miał ciepłej, więc szukamy przyczyny tego faktu. :?: :?: :?: No nie wiem co ja takiego uczyniłam, że tę wodę ciepłą miałam, a jedyna różnica jest taka, że ja zapaliłam światło a on nie. I nagle moja niesamowita inteligencja :idea: :idea: :idea: , niczym w bajce o pomysłowym Dobromirze podpowiada mi rozwiązanie tej "hydro zagadki"! :mrgreen: Na pewno włączając światło automatycznie włączony zostaje bojler, albo jakaś pompa od ciepłej wody, a jak się to światło gasi to dla oszczędności energii zostaje też odcięte zasilanie od tego "skomplikowanego" mechanizmu. No wydaje się logiczne prawda? Mario :boss: przyznaje mi oczywiście rację i teraz już nie wchodzimy do łazienki po ciemku - zawsze najpierw palimy światło, bo to jest warunek otrzymania luksusu w postaci ciepłej wody!

Po jakimś tygodniu pobytu jakież było moje zdziwienie, gdy nie zapaliłam światła i a pojawiła się ciepła woda.... 8O 8O 8O 8O 8O 8O 8O Hmm..., czyżby moja niedościgniona teoria o zaawansowanym rozwiązaniu technologicznym w tym domu, wymyślona w tak genialnym przebłysku mojego babskiego intelektu była błędna????? 8O 8O 8O No cóż, niestety tak... Bo ta woda za pierwszym razem to musiała trochę ścieknąć, aby zaczęła ta ciepła lecieć, ... tak po prostu i beż żadnych "hydro zagadek"... I tak po tygodniu skończył się ceremoniał z obowiązkowym paleniem światła w łazience. :lool: :lool: :lool: :lool: :lool:

A wracając do 5 lipca, po prysznicu Mario :boss: kładzie się i zasypia słodkim snem co chwilę umilając mi czas słodkim chrapnięciem, ja natomiast muszę rozpakować i poukładać cały nasz bagaż. Zabiera mi to jakąś godzinę może nawet półtorej, a po skończonej pracy jeszcze raz idę pod prysznic wówczas jeszcze z obowiązkowym zapaleniem światła. Trochę się orzeźwiłam tymi kąpielami i teraz jakoś nie chce mi się spać więc budzę Maria i proponuję jakieś wyjście do miasteczka i upolowanie "czegoś" na obiadokolację.

Parga, pierwsze wrażenie, czyli wszystkie drogi prowadzą ... z górki albo pod górkę, a potem na ... bazar.


Od razu na wstępie powiem, że dziś nie będzie kilometrowych opisów Pargi, podziwiania uroków jej malowniczych uliczek, opowieści o skalnych kłach szczerzących się ponad taflą morza, czy przyglądania się bogactwie roślinności, gdyż w tym konkretnym dniu moja percepcja była bardzo nadwyrężona poprzez zmęczenie. A te różne przygody tak jakoś mnie nastrajały mało entuzjastycznie. Byłam strasznie przygaszona i tak naprawdę zauważałam raczej te ujemne niż dodatnie strony tego miejsca. Szerzej i dokładniej o Pardze napiszę w kolejnych odcinkach.

Spacer wychodzi nam tak w okolicach godz. 16 i uliczki są teraz prawie puste, a w tawernach i barach nie ma praktycznie nikogo oprócz obsługi. Po wyjściu z naszego domu kierujemy się w kierunku zamku Kastro malowniczą uliczką biegnącą górą nad plażą Valtos - to właśnie ta ślepa droga, przy której jednym końcu mieszkamy. Widok jest naprawdę cudny :hearts: , a morze pokazuje swoje dwa barwne oblicza. Tuż przy skalistej górze zamkowej jest koloru szmaragdowo zielonego z doskonale widocznymi głazami na dnie. Dalej kolor zmienia się na bardziej błękitny, przechodząc w lazur na piaszczystych lub drobnokamienistych płyciznach. :hearts: :hearts: :hearts:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rozpościera się stąd widok na całą zatokę Valtos z plażą podzieloną równiutkimi rzędami parasoli i leżaków, niczym poletko do "wzorcowej uprawy turystów". Ciekawe czy turyści tak jak krówki mają przekłuwane i metkowane uszy? :?: :wink:

Przy wejściu na teren zamku odbijamy w uliczkę opadającą w dół i zaczynamy schodzić po dziesiątkach schodków. I może nie tyle przeraża ilość stopni - u mnie w bloku aby wejść na IV piętro muszę pokonać ich większą ilość, jednak stopnie są miejscami dość strome a sama spadzista uliczka wydaję się ciągnąć i ciągnąć, tym bardziej dla osób, które zamiast odsypiać podróż włóczą się smętnie po miasteczku.

Tutaj widok na Pargę z góry spod Kastro.

Obrazek

Wzdłuż uliczki ciągną się malownicze domki, w tym takie fajowe białe z niebieskimi okiennicami i takim jeszcze bardziej fajowym nierównym tynkiem. Z bielą ścian tych domków kontrastuje zieleń roślinek w donicach, czerwień kwitnących milinów oraz róż i fuksja bugenwilli. :hearts: :hearts: :hearts: Niestety to urocze, jakby zatrzymane w pętelce czasu miejsce zaczyna też kontrastować z niepowstrzymaną chęcią zarobku. Urocza uliczka przepoczwarza się bowiem z motyla w poczwarkę niczym odwrotność biologicznego procesu, za sprawą ciągu straganów z wszelkimi możliwymi rzeczami, które można wcisnąć turystom, a których pochodzenie to albo daleeeeeeeeeki wschód albo bliiiiiiska Turcja...... :cry: A miało być tutaj tak typowo po grecku, tak pięknie i malowniczo, a tu zalewa nas cała masa różnorakiej tandety... W powietrzu unosi się natomiast taki uroczy zapach plastyku i skóry... :twisted:

No i takim oto sposobem cały czar tego miejsca kontemplowany pomimo zmęczenia, pryska jak mydlana bańka... Im bliżej nabrzeża tym bazar zaczyna intensywniej wkraczać w każdy fragment urokliwych zakamarków miasteczka. Wchodzimy na nabrzeżną promenadę, wzdłuż której ciągnie się dłuuuuuuuugi szpaler tawern, barów i innych gastronomicznych lokali. Tutaj też turystów jeszcze nie ma zbyt wielu gdyż leżą na plażach, widać za to przygotowania do wieczornego oblężenia. Włóczymy się jeszcze trochę i nawet nie mam pojęcia gdzie usiąść tyle tych tawern tu jest. Witają nas prawie wszystkie kuchnie świata - z najliczniej chyba reprezentowaną kuchnia wschodnią z gyrosem. Zawsze się śmiałam, że w Grecji najbardziej popularnym daniem jest właśnie owy gyros.

Siadamy wreszcie w jakiejś pizzerni przy murku z ziołami w doniczkach.

Obrazek

I gdy już siedliśmy i zamówiliśmy po pizzy (bo ja jestem nie tylko paszteciarą, ale też pizzarą i kalmaromaniaczką w jednym :wink: ), tak zaczęło zalatywać jakimś odorkiem, że..... :? No ale już zamówienie złożone więc przecierpimy nasze węchowe niedogodności, tym bardziej że na przekąskę dostajemy cieplutkie pieczywko z pastą z czarnych oliwek, co jest taką pychotą :hearts: :hearts: :hearts: , że aż Mario :boss: rozpromienia się w jednej chwili. Pizza też jest bez zarzutu. Płacimy rachunek i wracamy do domu pokonując znowu to nieszczęsne wzniesienie. Ja już taka całkowicie śnięta jestem, co Mario kwituje tym, że oczy mi się tak dziwnie wyciągnęły, że mam je dłuższe niż szersze - ale to nie oczy a woooooorrrryyy pod nimi zaczynają przypominać głębokością Wielki Kanion Kolorado.

Filmik ze spaceru

Kładziemy się zatem grzecznie spać i ..... nic już z tego dnia nie pamiętam. Kolejna narkoza we śnie! Zatem dobranoc, po tym niesamowicie długim i emocjonującym dniu. :papa: :papa: :papa:
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 06.08.2010 07:49

Gratuluje ... tytaniczna praca !!!

Czytając Twoją relację ...to tak jakbym miał już dodatkowe wakacje w tym roku ! ... nieplanowane co do miejsca,ale za to bez wykorzystania urlopu ! :)

Jeszcze raz gratulacje !

Relacja spowodowała ...iż już nie mogę się doczekać naszego wyjazdu, mimo że nie te strony... ale "klimat" podroży już się udziela !

Pozdrawiam
KOL
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1794
Dołączył(a): 15.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) KOL » 06.08.2010 07:52

meeg napisał(a):Niestety to urocze, jakby zatrzymane w pętelce czasu miejsce zaczyna też kontrastować z niepowstrzymaną chęcią zarobku. Urocza uliczka przepoczwarza się bowiem z motyla w poczwarkę niczym odwrotność biologicznego procesu, za sprawą ciągu straganów z wszelkimi możliwymi rzeczami, które można wcisnąć turystom, a których pochodzenie to albo daleeeeeeeeeki wschód albo bliiiiiiska Turcja...... :cry: A miało być tutaj tak typowo po grecku, tak pięknie i malowniczo, a tu zalewa nas cała masa różnorakiej tandety... W powietrzu unosi się natomiast taki uroczy zapach plastyku i skóry... :twisted:

No i takim oto sposobem cały czar tego miejsca kontemplowany pomimo zmęczenia, pryska jak mydlana bańka... Im bliżej nabrzeża tym bazar zaczyna intensywniej wkraczać w każdy fragment urokliwych zakamarków miasteczka.


Niestety co raz trudniej znależć miejsca w które ta wszechobecna komercha jeszcze nie wkroczyła. Uliczka z Twojego spaceru przypomina mi trochę uliczki na Santorini (pełno sklepików z tandetą, takie uliczki zresztą wszędzie w Grecji są chyba podobne), tam miałem te same odczucia co Ty w Pardze.
Widoki i relacja SUPER!!!
Pozdrawiam
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 06.08.2010 09:01

Przeczytałem (włączyłem grzałkę na max żeby przybliżyć się do tego klimatu) i czuje się tak zmęczony jakby sam przejechał ten kawał drogi ...idę spać.
:wink: :lol:
janusz.w.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1672
Dołączył(a): 21.07.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz.w. » 06.08.2010 09:17

Super opis :!: I podróży i pierwszych chwil w Pardze :!: :lol: :lol: :lol:
Podziwiam taki styl :) zwłaszcza dlatego, że ja tak nie potrafię :?
No i miło znowu Pargę pooglądać :D :!:

pozdr
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 06.08.2010 09:57

mariusz-w napisał(a): ...tytaniczna praca...


Dzięki za słowa uznania :oops: , ale prawdę mówiąc opisywanie tych chwil to dla mnie naprawdę przyjemność :P i coś w rodzaju pasji. Gdy zaczynam jestem taka nakręcona tym pisaniem, że tak piszę i piszę i piszę, a gdy już napiszę, to wtedy zaczyna się praca. Bo gdy jestem pod wpływem emocji i widzę te wszystkie sceny wyryte w pamięci, wówczas słowa przychodzą same, jednak w trakcie tego "natchnienia" :lool: robię tyle literówek i błędów, że gdy to czytam to aż sama się nad sobą zastanawiam czy ja jakaś dyslektyczna nie jestem :lool: 8O I to poprawiania tych "a" na "ą", "s" na "ś" czy "e" na "ę" :la: jest dla mnie najgorsze. Przy okazji wycinam jeszcze połowę wywodów - jak np. opis moich niezbyt miłych wspomnień sprzed 10 lat z Riwiery Olimpijskiej :wink: I oczywiście wklejam wszystkie buźko-uśmieszki :D .

W każdym razie praca pracą, ale ja chyba to lubię :D

A wracając do Twojego urlopu życzę Ci kosmicznie gigantycznego wypoczynku! :lol: :lol: :lol: :coool: :coool: :coool: 8) 8) 8)

KOL napisał(a): Niestety co raz trudniej znależć miejsca w które ta wszechobecna komercha jeszcze nie wkroczyła. Uliczka z Twojego spaceru przypomina mi trochę uliczki na Santorini (pełno sklepików z tandetą, takie uliczki zresztą wszędzie w Grecji są chyba podobne), tam miałem te same odczucia co Ty w Pardze.
Widoki i relacja SUPER!!!
Pozdrawiam


Dzięki KOL - Twoją niesamowitą relację czytałam z zapartym tchem :hearts: :hearts: :hearts: i m.in. była ona dla mnie pewnym drogowskazem. Bardzo chciałam wrócić trasą, którą Ty rozpocząłeś podróż, niestety potem trochę inaczej to poszło, ale przynajmniej Albanię zaliczyłam :D :D :D A odnośnie tej straganiarskiej tandety - bardzo dobrze pamiętam Twój opis Santorini i odczucia zawodu jak piszesz - identyczne. Więcej o tym jeszcze napiszę, bo strasznie mnie to kłuje, jak taka drzazga pod paznokciem. Mam też filmik, który pokazuje jak to wszystko wygląda z uroczymi komentarzami mojego męża :lool: - ale na niego trzeba będzie jeszcze poczekać :wink:

Jacek S napisał(a): Przeczytałem (włączyłem grzałkę na max żeby przybliżyć się do tego klimatu) i czuje się tak zmęczony jakby sam przejechał ten kawał drogi ...idę spać.


No to teraz ja się pośmiałam :oczko_usmiech: Miłych snów :wink:
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 06.08.2010 10:05

janusz.w. napisał(a):Super opis :!: I podróży i pierwszych chwil w Pardze :!: :lol: :lol: :lol:
Podziwiam taki styl :) zwłaszcza dlatego, że ja tak nie potrafię :?
No i miło znowu Pargę pooglądać :D :!:

pozdr


Janusz, co Ty gadasz? Ty nie potrafisz?????? Zajefajną relację napisałeś!!!! :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D - czytałam ją, podziwiałam widoki i teraz możesz się uważać za Ojca Chrzestnego mojego wyjazdu! :lol:
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 06.08.2010 10:08

Cudny opis, widać że bardzo lubisz pisać i daje Ci to wielką radość :lol: .........ja mam jeszcze większą jak mogę poczytać twoją paplaminę :wink: :hearts: i posłuchać osobiście na zlocie, może coś o ptaszkach :lool: :lool: :smo:

pozdravki
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 06.08.2010 20:20

meeg napisał(a): Wzdłuż drogi mijamy takie oleandrowe parkingi, często z takimi mini kapliczkami, które mi nasuwają skojarzenia takich domków na kurzej łapce. Te domki, w których można zapalić świeczkę w środku są tutaj na każdym kroku, prawie na każdym parkingu i praktycznie przy każdym zakręcie. Niektóre są biało niebieskie, inne z czerwonej ceramiki, jeszcze inne blaszane.


Mogę się wtrącić :?: :D

Obrazek

Takie cóś :?: (Fotka z ostatnieego krótkiego wypadu Alinki do Grecji)

Te domki /kapliczki podobno pełnią taką samą rolę jak krzyże przy naszych drogach - upamiętniają tragicznie zmarłych ...
:papa:
krystek
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1287
Dołączył(a): 15.01.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) krystek » 06.08.2010 20:53

Jestem po wrażeniem Twojej relacji,meeg, zapiera dech...
Pozdrawiam ....
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Od Morza Jońskiego po Adriatyk - strona 5
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone