Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Od Morza Jońskiego po Adriatyk

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 19.08.2010 10:55

Hej Meeg :D

Właśnie sobie nadrabiam dwutygodniowe czytelnicze zaległości - i znowu ból brzucha mnie dopadł. Nie ukrywam, że na niego liczyłam- zaglądając do Twojej relacji :D

Zaczęło się od starożytnej :wink: stylizacji wnętrza Waszego pokoju, poprzez Twoje szpilkowe wylaszczenie (jak ja Cię Kobieto dobrze rozumiem :lol:), leczniczą moc bananowca i wszelkie plażowe przygody :lol:

No i tak sobie pomyślałam, że generalnie fajnie jest przeczytać (dowiedzieć się), że nie jest się samym :wink: że dręczą Cię podobne wakacyjne zmory :wink: że też zauważasz, że bycie kobietą nie jest wcale taką łatwą sprawą :wink: :lol: (a bycie kobietą na wakacjach szczególnie :wink: ) ale na szczęście można się do tego ZDROWO zdystansować :wink:

czekam na cdn... :D

pozdrawiam
:D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 19.08.2010 11:24

U-la napisał(a):Meeg już nadaje!!! :lol: :lol: :lol: ALE SIĘ CIESZĘ!!! I już wszyscy wiemy, że narracja będzie CUDOWNA!!! :D
Dobrze, że już jesteś!!! :hearts:


Wiem, że z "meeg" i "u-la" nikt w narracji nie może się równać :D ale pewne osoby mogły by brać przykład jak pisać relacje :wink:
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 19.08.2010 12:31

Crayfish napisał(a):
Po prostu śliczna dziewczyna z tej Meeg.
A do tego doskonałe, lekkie pióro i świetne zdjęcia.
Bardzo dobra relacja.


Gdybyś przeczytał wcześniejsze relacje meeg z Primoštenu, dawno byś o tym wiedział :D :D
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 19.08.2010 17:17

Janusz Bajcer napisał(a):Wiem, że z "meeg" i "u-la" nikt w narracji nie może się równać :D


O tak ... pełna zgoda.
Mają te "Moreny" talent nie z tej ziemi. Fajnie się je czyta (i ogląda :D )
W tym roku objawił się też pełen świeżości i radości hydraulik.
Ta trójka potrafi wciągnąć we własne przygody.

.. ale ... dość gadania ... już siadam cichutko w kąciku na taboreciku i czekam na dalszy ciąg relacji.
CinnamonGirl
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1338
Dołączył(a): 08.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) CinnamonGirl » 22.08.2010 09:17

Jak zwykle zapierające dech i przyprawiajace o skurcze miesci brzucha opisy oraz piękne fotki :)
Jestem fanką twoich relacji. W końcu one min. przekonały mnie do Primostenu :)
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18689
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 22.08.2010 11:29

meeg napisał(a):
Teraz trochę popracuję i zabieram się do pisania kolejnego odcinka.

:papa:




Meeg , stanowczo za dużo pracujesz dziewczyno :wink:



A my tu wypatrujemy następnej części fotek ze świetnym , dowcipnym opisem :D
serciu
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 70
Dołączył(a): 10.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) serciu » 22.08.2010 13:34

Twoją relację czyta się jak dobrą książkę - naprawdę pomyśl o publikacji :D
PS. Jesteś piękną kobietą i w imieniu wszystkich czytelników proszę o więcej zdjęć z Tobą w roli głównej :D
Pozdrav i czekam na więcej :wink:
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 24.08.2010 10:59

Ufff! Strasznie przepraszam za poślizgi. Ale tak jakoś z czasem u mnie nadal krucho... Dzięki też za przemiłe i motywujące słowa :lol:

A teraz aby nie przeciągać, jedziemy dalej. :wink:


Odcinek 6 "Plażowe leżakowanie z zimną wodą "po kolanie" :wink: "

Czwartek, 8 lipca

To nie robalica tylko jaszczurica 8O 8O 8O

Zatem już mamy czwartek, jak ten czas szybko leci. No może teraz jeszcze nie tak szybko, bo to dopiero pierwszy tydzień urlopu, ale już wkrótce zacznie się ten niesamowity galop czasowy. :?

Budzę się, a ryk wuwuzeli mi gwiżdże pod czaszką. :x Nie napisałam tego w ostatnim odcinku, ale wieczorem był mecz Niemcy - Hiszpania i dzięki temu już wiem jaka siła jest w stanie zagłuszyć "skrzeki". Nie wiem co za turyści przytargali na urlop wuwuzele (no może kupili je na tutejszych straganach), ale domyślam się, że chyba Niemcy bo Hiszpanów to tutaj raczej nie widziałam. Tylko zastanawia mnie ile ci Niemcy wypili, skoro mimo porażki tak trąbili przez całą noc i nawet teraz im jeszcze nie przeszło. Co chwila jakiś ryk trąby zagłusza wszystkie możliwe do usłyszenia dźwięki. :twisted:

Zatem po porannym, wuwuzelowym przebudzeniu, sprawdzeniu ilości ugryzień po komarach (no ten arcy-trujący spray jednak zdał egzamin :lool: ) i tradycyjnym śniadaniu na tarasie idziemy na plażę.

A jeszcze wrócę do chwili po śniadaniu na tarasie - Mario woła mnie nagle: - Starucho choć tu szybko! No to idę, bo innej staruchy oprócz mnie tu nie widzę. - Zobacz! To patrzę, a na ścianie siedzi sobie taka mała jaszczurka, ale nie taka zielona "pospolita" a taka jakby łososiowa i przezroczysta z takimi śmiesznymi czarnymi oczami, które prześwitują przez przezroczystą skórę (tzn. prześwituje ta część jaszczurzej gałki ocznej, której tak normalnie nie widać bo jest w środku). No jakieś jaszczurkowe zoombie! Już kiedyś widziałam takie "cudo" w Primosten gdy nocą spadło mojemu małżonkowi na głowę podczas otwierania drzwi do domu. Ale się wtedy przestraszył - na samą myśl jeszcze pękam ze śmiechu. :devil: Teraz dumny ze swojego spostrzeżenia przyznaje się, że już widział tę jaszczurkę wczoraj i przedwczoraj, ale myślał, że to jakiś robal spod klimatyzatora wyłazi nocą. 8O No na szczęście to nie robal - jeszcze mi tu robali brakowało, a jaszczurki lubię, więc taki sublokator mi nie przeszkadza - tym bardziej, że wygląda mi na takiego "nocnego marka" co owady zżera to może i komary też przy okazji. Mario jednak twierdzi, że ona nie je owadów, za to na pewno dobiera nam się nocą do pomidorów. Trudno, też jakoś przeżyję ale rzucam badawczo-sondażowe spojrzenie na pomidory ułożone na stoliku. Hmmm, może lepiej je gdzieś schowam - wtedy już na pewno będzie jeść tylko te komary. :mrgreen:

Po tym jaszczurkowym odkryciu wychodzimy z domu. Niestety nadal jestem "niedysponowana" :twisted: :evil: :twisted: , więc lipa - nici z kąpieli i pływania, czyli kolejny dzień pod tytułem "nuda i maruda".

Kastro ze stateczkiem w tle :P

Dzisiaj wieje takie nawet ciut silne wietrzysko, ale dla mnie to oczywiście żaden problem - powiem, że fajowo, bo nie będę się czuła jak kiełbaska przypiekana na grillu :nice: . A i widoczność przy takim wiaterku jest znakomita. :P :P :P

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Mario swoim bystrym, krótkowzrocznym okiem penetratora dostrzega statek wycieczkowy zacumowany w zatoczce. O wreszcie jakaś atrakcja turystyczna. :oczko_usmiech: Ta atrakcja tak go absorbuje, że nawet proponuje spacer do Kastro przed plażą, bo stamtąd na pewno stateczek będzie lepiej widoczny. 8O Każdy kto zna Mario, wie, że chodzenie w upale po zamkach to nie jest jego domena, tym bardziej szacun wielki za inicjatywę. :mrgreen: Mi ten pomysł się nawet podoba i aby go umocnić w tej heroicznej decyzji rzucam, że zamek jest już na naszym poziomie, więc nie będzie musiał pod górkę się wspinać, a te skrzeki dadzą mu taki koncert, że oniemieje z zachwytu. :mrgreen: :hearts:

Zagłębiamy się więc w kastrowe mury i znowu te wspaniałe skrzeczyska tak nadają, że aż miło słuchać. Tak sobie myślę, że zamiast tych wszystkich bazarowych chustek, koszulek, butów i ocieplanych rękawiczek, mogliby wymyślić taką maskotkę w postaci skrzeko-pozytywki. :oczko_usmiech: No ja bym takie coś sobie kupiła, a co, zimą w domu by mi tak ładnie skrzeka nadawała. Przy okazji w głowie rodzą mi się niecne plany złapania i porwania kilku cykad do słoika, ale moja wielka miłość do wszystkiego co żyje nie pozwoliła mi na tak wielką zbrodnię. Boże, toż to cykadzi kidnapping byłby! :devil: :oczko_usmiech:
Kiedyś czytałam gdzieś, że jakaś dziewczyna chciała przemycić kameleona z jakiejś dalekowschodniej krainy, owijając sobie nim kapelusz ale się poruszył i ją zdradził - bezczelny typ. :lool:

Idziemy wąską dróżką wzdłuż półwyspu. Mario kręci filmiki, ja robię kilkadziesiąt identycznych zdjęć. Parga z lewej, Parga z prawej, widok na wysepki, widok na cerkiewkę na wysepce, widok na stateczek, widok na morze i na łódeczkę, która okrąża skałki. Ujęcie z bliska, z "dalsza", z zieleninką w tle i z suchym badylkiem na górze i tak na okrągło. :lool: Skalisty zamkowy półwysep sprzyja malowniczym widoczkom, pozostałości kamiennych murów, czy odnowiona część z restauracją, stare drzewa oliwne, strzeliste cyprysy, jaskrawo zielone pinie, kolczaste zarośla i "roje" opuncji - jest na czym oko zawiesić :P . Patrząc w dół widzę, że morze ma taki kolorek jak chorwacki Adriatyk. W sumie tutaj jest prawie identycznie jak w Cro - no może skrzeki są głośniejsze.

Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Mimo wiatru jest dość gorąco, ale może to ja tak odczuwam przez te moje babskie dni. Mniej więcej za połową ścieżki jest taki fajny murek - pozostałość po łuku okiennym :P . O, tutaj można fajne fotki robić! I tak strzelam zdjęcia stateczkowi w kamiennych ramkach, potem jeszcze proszę Mariusza aby mnie w takiej ramce uwiecznił. Idziemy dalej - teraz w miejsce Pargi rozpościera się widok na plażę Valtos. Tutaj dopiero wiatr gwiżdże! Ścieżka idzie dalej i pnie się na mury zamku. My niestety zawracamy... Mario nie chce się wspinać do góry, może innym razem... W drodze powrotnej jeszcze kilka zdjątek Pargi i koniec wycieczki.

Poniżej hurtowo kolejna porcja fotek z tego "kastrowego" spaceru.

Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek

Wychodząc z Kastro stajemy na swoistym rozstaju dróg i niestety musimy się rozstać. Czyli ja z powrotem do domu z powodów wiadomych :? , a Mario już niech idzie jakieś miejsce zająć, bo potem może być ciężko.
Na koniec robię jeszcze kolejną fotkę tej przecudnej bugenvilli :hearts: :hearts: :hearts: , zbliżenie szczytu z drugim zamkiem i plaży Valtos.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdy tak wracam uliczką do domu przyglądam się przy okazji kolejnemu tutejszemu zwyczajowi. Zauważyłam, że Grecy mają manię trzymania ptaków w klatkach - i to nie takich papużek czy kanarków urodzonych w niewoli (aczkolwiek w metryki tym tutaj też nie zaglądałam), a takich normalnych ptaków jakie i u nas można gdzieś na polach czy łąkach zaobserwować :twisted: :evil: :twisted: . Tak mi strasznie zrobiło się żal tych ptaszyn :cry: ... Śpiewały co prawda pięknie, ale co to za śpiew, kiedy wolności zaznać nie mogą. Przy tej "mojej" uliczce wisiała jedna klatka z trznadlem a druga ze szczygłem. Przy innych uliczkach tych trznadli i szczygłów było dużo więcej :cry: . Zaczęłam myśleć jak oni te ptaki łapią? A może je jednak hodują jak kanarki? Nie rozumiem tego i zrozumieć nie mogę nadal. Zaczynam nie lubić Greków. Wszystko byłam im w stanie wybaczyć, ale tych ptaków w klatkach już nie.... :evil: :evil: :evil:

Plażowe klimaty i kąpielowe dylematy :wink:

Po krótkiej wizycie w domu wracam do mojego kochanego małżonka na plażę. Tym razem łóżeczka, które mój szanowny Mario wybrał są aż w trzecim rzędzie, szok wszystko z przodu zajęte 8O ! Strasznie dużo tych ludzisk dzisiaj. Chyba lepiej jest przynosić własną matę - myślę - przynajmniej od razu przy morzu można się położyć. Ale tak patrzę na nasze leżakowe sąsiedztwo i już się domyślam skąd ten wybór trzeciego rzędu. Obok opalają się topless trzy pannice, w tym jedna o azjatyckich rysach. Przyznam, że widok piękny i bardzo "estetyczny" zwłaszcza dla panów :devil: :wink: . Ja z braku możliwości równie "estetycznych" wrażeń wzrokowych z uporem przyglądam się tym wszystkim graczom kometkowym (tzn. tym, którzy grają w plażową odmianę tenisa). I tak myślę, że to w sumie nic trudnego to odbijanie. Pyk, pyk, a taka radocha! Mówię Mariuszowi, że jego zdanie w tej kwestii nie liczy się dla mnie zupełnie i czy to mu się podoba, czy nie, to ja i tak muszę kupić te rakietki i też będziemy tak grać :mrgreen: ! Mario jak zwykle z politowaniem te moje pomysły przyjmuje i mówi, że ok możemy kupić, ale on na widoku wszystkich ciekawskich oczu grać nie będzie - jeśli już to gdzieś z tyłu wieczorem, gdy nikt nie patrzy i śmiać się z niego (lub z nas) nie będzie. Zobaczymy, zobaczymy. :lool: :lool:

Tymczasem wypinam do słońca moje lewe i prawe strony cielska aby mi boki ładnie się opaliły. Mario co chwila biegnie do wody, która podobno dzisiaj jest zimna. Mi jest wszystko jedno czy zimna czy ciepła, bo w wodzie to ja mogę dzisiaj kostki albo co najwyżej kolana moczyć. I tak wchodzę tylko po kolana do wody raz i drugi raz, a wszyscy plażowi podglądacze już sobie myślą, że ja taka lękliwa i bojąca się wody jestem :twisted: . Takie delikutaśne stworzenie - szkoda jeszcze, że nie piszczy jak ją fala zmoczy (no ja tak myślę, że oni tak właśnie myślą). Mario się śmieje wredota i krzyczy skacz, nie bój się , a ja nie, nie, o jaka zimna ta woda jak cholera ! Strasznie mnie to wnerwia, że muszę być taką mimozą na tej plaży. Ale już ja im wszystkim pokażę za kilka dni. Zobaczą, że pływać też potrafię!!! :wink:

Z tyłu za naszym łóżkiem rozbili swój leżakowy obóz jacyś chyba Szwedzi. Dwa małżeństwa w wieku takim powiedziałabym zaawansowanym dziadkowym. Ha! I już wyobrażacie sobie takie stare nieporadne babcie i staruszków z laską. Nic z tych rzeczy. Te szwedzkie dziadki to cud miód! Takich kaloryferów na plaży nikt nie miał 8O 8O 8O !!!!!! No i właśnie taki starszy pan wchodzi obok mnie do wody i daje nura a potem kraulem, delfinem albo motylkiem (tych stylów to ja nie rozróżniam)! Szoooookkkkkk 8O 8O 8O 8O 8O 8O ! I tak patrzy się na mnie z totalnym politowaniem, jaką ja niezdarą i ofiarą jestem.... Po kąpieli państwo "starsi" muszą się jakoś rozgrzać po kontakcie z wodą o temperaturze iście bałtyckiej. I już Johny Walker wędruje pomiędzy łóżeczkami. I już impreza na całego, śmiech, zabawa, luzik. Wesołe jest życie staruszka - tak sobie myślę słowami piosenki, ale Mario sprowadza mnie na ziemię - w Szwecji nie w Polsce... A ja mu na to, że my też tacy będziemy - wiecznie roześmiani i nie przejmujący się upływem lat. Beztroska i luz - fajowo, tylko kiedy ja w tego totka wreszcie wygram? :lool:

I tak patrząc jak rozlewają do szklaneczek kolejnego drinka wyjmujemy ... mineralną i wracamy do naszej rzeczywistości. :la:

Tradycyjnie już w porze obiadowej, czyli tuż popołudniu zabieramy nasze spocone cztery literówki do Tango. Ja przyznam się, że jestem głodna więc z uwagą zaczynam studia nad menu. I mam! Kalmary :hearts: :hearts: :hearts: ! Widzę, że moja marudność chyba dość szybko się dzisiaj skończy. Bierzemy jedną porcję aby spróbować czy będą tak dobre jak w Primosten. Dostajemy taki podłużny talerz wypełniony kalmarkami, są też pomidorki i cytrynki. Porcja taka, całkiem duża. Fajowo :hearts: :hearts: :hearts: ! No pychota wielka!!! Tak, teraz to już codziennie będziemy zaczynać od tu alfa, łan amstel end kalmary - to ostatnie wymawiamy po polskiemu i bez problemu rozumieją. Bo po angielsku jakoś mi przez gardło to "squids" nie przechodzi :wink: . Kalmary są smażone w głębokim tłuszczyku w chrupiącej panierce - no pychotka :P . Krążki trochę większe niż te primoszteńskie, ale równie smaczne. I te chrupiące odnóża... no pychota wielka. O te nóżki to z Mariuszem widelcową wojnę prowadzę, tzn. on próbuje mi powybierać palcami, a ja go widelcem! A to bestia :twisted: ! Chciał mi najlepsze kąski zakosić!

No to teraz po tych kalmarach Parga bardzo mi się spodobała :lool: ! A po kolejnym Amstelu (bo na trawienie kolejna powtórka piwna była), to już buzia mi się śmieję, w głowie mi się karuzela kręci (bo ja mam strasznie mizerną tą głowę) i mówię Mariuszowi - wiesz w sumie to mi wszystko jedno - są wakacje jest słońce, morze i są kalmary. A jeśli są kalmary to już mi niczego nie brakuje (no może jeszcze tylko tych rakietek do plażo-kometki). Daję na luz i mam wszystko w ... nosie. Bo się musiałam zakrztusić z przejęcia wygłaszając tą arcy-przemowę. :lool: :wink:

I tak zapluta ale w pełni spełniona smakowo sprawdzam co w świecie szerokim słychać. No bo jak free WIFI to trzeba skorzystać :P . Palcuję po monitorze telefonu i czytam jakie to upały w naszym kraju panują niemiłosierne 8O . I tak siedzimy jeszcze jakiś czas, a gdy po zapłaceniu rachunku już zamierzamy podnieść te nasze usatysfakcjonowane cztery literówki, wtedy dostajemy od naszej pani kelnerki po kieliszku śliwowicy. No i jak tą śliwowicę wypiłam to tak mi się w tej mojej głowie zakręciło, że z trudem do toalety poszłam :lool: .

Po wyjściu z Tango idę do sklepiku obok, bo od tego zakrztuszenia ostatnią chusteczkę higieniczną zużyłam. Ale chusteczka to tylko pretekst - mam! Są rakietki :hearts: ! Pełne spełnienie urlopowych marzeń jest tuż tuż. Sprawdzam jeszcze ich stan techniczny i ... tu szpara, tam niedoklejone... :evil: Nawet euforia wywołana szumem w głowie nie otumania mnie aż tak bardzo aby zdecydować się na zakup... No jak oni mogli :evil: ! Już się prawie zsikałam z radości (ups!) a tu taki chiński bubel jakiś. Trudno, dziś wieczorem poszukam w miasteczkowym bazarku - na pewno muszą tam być fajniejsze.

Wracamy na łóżeczka i leżymy jeszcze trochę. Ja ponownie wchodzę do wody tak tylko, tylko, po kolana. Mario ponownie mówi, że do tej wody to chyba lodu dziś dodali - taka zimna, a ci Szwedzi ponownie drinkują i bawią się na całego. :oczko_usmiech:

I tak mija kolejny plażowy dzionek, słońce już nisko, a potrzeba toalety bardzo wysoko, więc trzeba wracać :wink: ! Człapiemy zatem tradycyjnie pod górę, mijając porozkładane na murku koszulki, czapeczki i naszyjniki. Pragnienie znów daje mi popalić, a z naszych 3 litrów wody nie została nawet malutka kropelka. Ale jeszcze kilka metrów i jestem w sklepie. Oprócz wody kupuję jeszcze mleko, wino i jakieś drobiazgi spożywcze. Rachunek wynosi kilkanaście euro. Daję 50 i końcówkę wyliczam z drobiazgów. Dostaję banknot 10 euro reszty 8O . Trochę to za mało, więc zwracam pani w kasie uwagę, że dałam jej 50 euro, a wydała mi do 20-stu - zresztą banknot jeszcze leży na wierzchu nie schowany do końca w kasową przegródkę. Pani zaczyna mnie bardzo przepraszać i wydaje resztę tej niewydanej reszty. Ok. nie ma sprawy - każdy może się pomylić. Po prostu ludzka rzecz myślę, a z drugiej strony cieszę się, że ja płaciłam, a nie Mario, bo on nigdy nie patrzy tylko bierze resztę i idzie. Ha! Mam kolejny dowód na wyższość kobiety nad marnym męskim gatunkiem. :wink:

Kolacjowa porażka

Wieczorem znowu głód daje znać o sobie. Mario się pyta co dzisiaj jemy. Ja mu na to, że ma do wyboru spośród całego szeregu słoikowych propozycji: fasolka z boczkiem, fasolka po bretońsku, fasolka z kabanosem lub ewentualnie fasolowy mix!!! :lool: :devil: Niezły fasolowy pasztet co? Ja jakoś nie mam ochoty na fasolowe impresje więc przeżyję jeszcze z godzinkę i coś sobie upoluję później w miasteczku. A teraz to tak konserwa mi zapachniała, że mniam! I po konserwie :P . Mario jeszcze krzyczy, abym choć trochę pomidora zostawiła dla tej jaszczurki, bo jeszcze nam biedactwo z głodu zdechnie! :lool:

Idziemy więc do miasteczka. Szpilki znowu zostały w domu, więc mogę sobie pozwolić na szybszy krok. Tym razem, schodząc w dół skręcamy we wcześniejszą uliczkę, tak z ciekawości zobaczymy dokąd nas ona zaprowadzi. Z balkonów dochodzi wieczorny świergot tych wszystkich pozamykanych w klatkach ptaszyn - mijamy dom gdzie mają całą ptasią rodzinę - aż kilka klatek! Uliczka stromo schodzi w dół, tutaj nie ma już kramów i otaczają nas tylko białe mury. Po prawej stronie mijamy małą kapliczkę wbitą jakby w ściany domów, skręcamy w kolejne uliczki i jeszcze kolejne - zawsze starając się wybrać taką najwęższą bo te mają największy urok :P . Po chwili ten labirynt jednak się kończy, a my docieramy do głównej ulicy miejskiej obok "najgłówniejszej" tutejszej cerkwi. Wkraczamy w miejski zgiełk. Mario stwierdza, że może przejdziemy się trochę dalej drogą, którą wjechaliśmy do miasta. Idziemy zatem jezdnią, a promenada nadmorska ciągnie się pod nami. W sumie to nic ciekawego tutaj nie ma. Normalna ulica. Mijamy skrzyżowanie z uliczką odchodzącą od promenady ale idziemy dalej prosto. Po jakimś czasie mijamy stadion miejski i docieramy do stacji paliw. Dalej już nam się nie chce dreptać, a ja jestem już strasznie głodna. Wracamy więc do miasteczka. Na promenadzie życie już wre pełną parą. Kelnerzy zapraszają do tawern, a uliczny handel kwitnie w najlepsze. Nasi plażowi czarnoskórzy biznesmeni teraz stoją przy nadmorskich murkach i oferują dalej swoje "oryginalne" towary. Pachnie wszelkimi potrawami, oliwą z oliwek, gyrosem, smażonymi kalmarami też mi pachnie :P . No po prostu zaczynam już lubić wyziewy po spalonym tłuszczu z frytkownicy - tak te kalmary mi w głowie poprzewracały :lool: . Do tego zapachowego wachlarza dodać trzeba jeszcze pieczoną na takich mini grillach kukurydzę. Ja oczywiście znowu nie wiem gdzie mam usiąść i gdy już mam usiąść to okazuje się, że muszę szybko wracać do domu gdyż właśnie staje się coś dla mnie strasznego :evil: . Mario z niezrozumieniem i kłamanym współczuciem kiwa głową i coś mruczy, że dobrze, że tą fasolę zjadł, to z głodu nie umrze... Nawet nie wie jak mi się chce jeść, ale co zrobić trzeba biec na górę! Przeklinam znowu swoje babskie szczęście i to w jaki sposób mnie ono właśnie teraz męczy i liczę w myślach ile dni jeszcze będę musiała to znosić. Może ten alkohol, który dziś w siebie wlałam tak mnie załatwił? :evil: :evil: :evil:

Wracam i biorę zimny prysznic - może to coś pomoże. Potem zjadam prawie cały chleb i faszeruję się kolejnym pasztetem. I jeszcze jogurty popijam i brzoskwinią zagryzam. O i chałwa też na deser będzie dobra. Po takiej zróżnicowanej nieco kolacji kładę się do łóżka, a Mario patrzy co tam w tv słychać i ogląda filmiki z dzisiejszego dnia.

Spacer po Kastro część 1

Spacer po Kastro część 2

Zasypiam dość wcześnie i nawet komary mi dzisiaj nie przeszkadzają.
taurus
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 698
Dołączył(a): 11.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) taurus » 24.08.2010 13:02

Witam

Włączyłem spacer po Kastro, zamknąłem oczy, wsłuchałem się w cykady i wróciłem do Grecji. Tylko zapachu drzew oliwnych i szklaneczki z Ouzo brak. Ale w pracy jestem ;)

Dziękuję.

Jacek
Adrian34
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 194
Dołączył(a): 06.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Adrian34 » 24.08.2010 18:15

Dotarłem tu, przeczytałem - super!!!!
Zapisuję się do czytelni. :lol:
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 25.08.2010 09:05

Witam wszystkich nowych czytelników, pozdrawiam starych :lol: :lol: :lol: i gratuluję cierpliwości :lool:

Jak sobie policzyłam ile jeszcze dni przede mną to .... 8O 8O 8O

Ale będą takie dni, które zamknę może w jednej pigułce ale już niedługo będą i takie straaaaaaaasznie długie odcinki. :? 8O

Teraz piszę już kolejny, a po nim będzie taki właśnie gigant piśmienno zdjęciowy - aż się go sama boję :la:
Bodek1
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 268
Dołączył(a): 23.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Bodek1 » 25.08.2010 10:18

Witam wszystkich siedzących i autorkę tego wspaniałego spektaklu,
siadam i czekam na cd, zwłaszcza ,że Parga niedaleko mojej przystani wakacyjnej w tym roku była .
Po takiej relacji to odwagi na pisanie nie będzie za wiele.
Pozdrawiam miłośników podrózy wszelakich. :lol:
monia85
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 666
Dołączył(a): 05.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) monia85 » 26.08.2010 10:17

Gdybym sama miała taką relację napisać, to chyba najpierw musiałabym siedzieć codziennie na wakacjach z kalendarzem w dłoni i wszystko po kolei zapisywać, taka ze mnie skleroza, a tu takie szczegółowe opisy, no proszę :D
Rewelacja :!:
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 26.08.2010 10:47

monia85 napisał(a):Gdybym sama miała taką relację napisać, to chyba najpierw musiałabym siedzieć codziennie na wakacjach z kalendarzem w dłoni i wszystko po kolei zapisywać, taka ze mnie skleroza, a tu takie szczegółowe opisy, no proszę :D
Rewelacja :!:



:wink: Ja też bym tego nie dała rady spamiętać :lool: dlatego w telefonie mam w notatniku plik o tajemniczym tytule "opis" i w nim hasłami zapisuję najważniejsze rzeczy z każdego dnia, które potem przypominają mi co w trawie piszczało :P No i filmiki ze zdjęciami mam posegregowane "dniowo" - więc to też jest bardzo pomocne.

A tak naprawdę to ja zawsze taka dziwna byłam i zapamiętywałam nieistotne rzeczy i jakieś głupie szczegóły, a jak mnie spytacie ile kosztuje np. chałwa to 8O 8O 8O - chyba, że znajdę jakiś rachunek :lool:
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 26.08.2010 11:49

Meeg napisał(a):że my też tacy będziemy - wiecznie roześmiani i nie przejmujący się upływem lat. Beztroska i luz - fajowo
I tego sobie wszyscy życzmy :D :D :D

pozdrawiam
:D
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Od Morza Jońskiego po Adriatyk - strona 8
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone