Tutaj już dzisiaj byliśmy…przystań i marina…
„Nikogosięniebojący” dubrownicki gołąbek…
Wyczytaliśmy wcześniej że część odbudowanych po wojnie domowej budynków miasta za murami to „wydmuszki”. Na zewnątrz już odbudowane ale wewnątrz niekoniecznie….
Stary znajomy z plakatów…pamiętają o swoich bohaterach…
Kolejne figurki w murach….
No i to co nadaje chyba charakteru Dubrownikowi oglądanemu z góry…jego słynne dachówki. Te nowe położone na dachach budynków zniszczonych podczas ostrzału i te stare na budynkach które miały trochę więcej szczęścia. Świadectwo tego, jak miasto ucierpiało podczas wojny z początku lat dziewięćdziesiątych.
Stare…
Stare i nowe…
Nowe…
I jeszcze parę widoczków…
Wąskie uliczki po których wcześniej błądziliśmy samotnie, powoli zapełniały się turystami….
Malutki większość „rundki” dookoła miasta przeszedł na piechotę. Mieliśmy na górze chwilę zwątpienia w momencie kiedy zorientowaliśmy się że w połowie drogi istnieje możliwość wcześniejszego zejścia na dół ale zdecydowaliśmy się jednak dokończyć naszą wędrówkę, zwłaszcza że najmłodszy nie marudził. W jakiś sposób załapał, że schodząc z wózka przed schodami powodował u nas lekką ulgę. Michał dzielnie wędrował przed nim a malutki go gonił.
Prawie na koniec spaceru po murach, Michał zaciągnął mnie jeszcze na basztę górująca nad murami. Wąskie i strome schody oraz zmęczenie nie pozwoliły już na wtarganie tam wózka wiec poszliśmy tylko we dwójkę.
Mimo, że miasto widoczne z baszty było dość imponujące to najlepsze widoki tego dnia były jeszcze przed nami.Przejście po murach dookoła Dubrownika zajęło nam około godziny i czterdzieści pięć minut. Z lekkimi objawami udaru słonecznego znosiłem wózek z myślą że czeka na nas jeszcze czterystumetrowe wzgórze, sąsiadujące z Dubrownikiem
.
Schodząc z murów zauważyliśmy, że główna ulica była już w tym momencie jedną wielką masą poruszającego się tłumu. Uznaliśmy że chodzenie w tej masie nie będzie zbyt przyjemne wiec w ten sposób pożegnaliśmy się ze starym miastem i ruszyliśmy do samochodu. Przebiliśmy się przez tłumy kłębiące się w okolicach głównej bramy i powolutku zaczęliśmy wspinaczkę po niezbyt stromej ale jednak ciągnącej pod górkę, drodze do parkingu.
Przed odnalezieniem samochodu zahaczamy oczywiście o pobliski plac zabaw
. Trochę czasu zajęło mi odnalezienie krwiożerczej maszyny pobierającej opłaty za parkowanie. Niestety nie przewidziano tam możliwości zapłaty przy pomocy karty wiec ze smutkiem żegnam się z niemal ostatnia posiadana w tym dniu, żywą gotówką. Ruszamy...wyjazd, skręt w lewo, na najbliższym skrzyżowaniu w prawo I kierujemy się na Jadranke w kierunku przeciwnym do znaków kierujących na Split. Chwilę później jeden z pierwszych zjazdów w lewo I już jesteśmy na wąskiej dróżce prowadzącej na Srd. Na tym etapie ponownie polecam Street View.