Witam ponownie. Po kilku dniach ciężkich bojów z afrykańską wersja internetu udało mi się załadować zdjęcia. Tym razem nie z Kamerunu ale z Gabonu wiec jakby ktoś szukał szybkiego internetu na czarnym lądzie to polecam Gabon
A wiec tak jak obiecałem....
To będzie chyba najdłuższy odcinek relacji. Biorąc pod uwagę to ze ostatnio częstotliwość moich wpisów drastycznie spadła, może mi to zająć kilka tygodni.
Kiedy czyta się relacje z podróży do Dalmacji ciężko trafić na taka która omija Dubrownik. Na etapie planowania naszych wakacji miejsce to pojawiało się zawsze jako pierwsze które chcielibyśmy zobaczyć. Kilka lat temu kupiliśmy sobie puzzle które przedstawiały ładny widoczek bez świadomości tego jakie miejsce przedstawia. Chyba dopiero po zarażeniu się Chorwacka gorączką zorientowaliśmy się co jest na nim uwidocznione
. W tej chwili mogę już nawet powiedzieć, skąd mniej więcej to zdjęcie zostało wykonane
bo mam we własnej kolekcji bardzo podobne.
Dubrownik ze wzgórza Srd…
Trudno sobie wyobrazić wycieczkę do Dalmacji bez odwiedzenia tego miasta, a jednak spotkaliśmy ludzi którzy odwiedzając ja po raz trzeci jeszcze go nie widzieli. Mimo ze Dubrownik to nie tylko stare miasto, w naszym wypadku musieliśmy się zdecydować na skromną wersję jego zwiedzania ograniczoną do starego miasta w obrębie murów plus wjazd na Srd. Podgora jest oddalona od niego około 150 kilometrów wiec uwzględniając podróżowanie magistrala adriatycka trzeba było przeznaczyć na to około 3 godzin. Jedno spojrzenie na mapę i staje się oczywiste ze trzeba przy tym przekroczyć granice z Bośnią i Hercegowiną więc paszporty jak najbardziej się przydadzą. Jak zwykle uzbrojeni w doświadczenia forumowiczów, postanowiliśmy ruszyć w drogę wcześnie rano żeby po dubrownickich murach starego miasta nie chodzić w największym upale…częściowo nam się to udało .
Z Podgory wyjechaliśmy przed siódmą. Kręta Jadranka raczej nie pozwalała na skrócenie czasu pokonania tej trasy. Po drodze mijamy rolnicze tereny Chorwacji. Przydrożne stragany uginały się pod ciężarem lokalnych produktów. Na jednym z nich, w drodze powrotnej, zrobiliśmy małe zakupy. Jedziemy wzdłuż wybrzeża, malownicze okolice i … dzikie wysypiska śmieci ;/
Granicę Chorwacji z Bośnia, właściwie bez kontroli, przejeżdżaliśmy bez stresu bo mieliśmy ze sobą Zielona Kartę do ubezpieczenia OC. U nas nikt tego nie sprawdzał ale wiedzieliśmy że takie kontrole się zdarzają. Sama Bośnia minęła bez emocji…jedyne miasto po drodze to Neum, te same sklepy, te same stacje benzynowe i kręta droga wciśnięta pomiędzy skały. Wjeżdżamy z powrotem do Chorwacji. Pogranicznik patrzy tylko na rejestracje i nawet nie wyciąga ręki po paszporty…
Do Dubrownika dojechaliśmy przed dziesiątą. Kolejny ukłon w stronę forumowiczów, którzy wcześniej tam byli i poradzili gdzie zaparkować samochód. Nasz zostawiliśmy na parkingu podziemnym 15 minut spacerkiem od murów. Koszt, o ile dobrze pamiętam to około 30 kun za godzinę. W jego znalezieniu pomogły mi mapy Googla a konkretnie Street View, dzięki którym spokojnie można „podjechać” pod same bramki tego parkingu. Na jego dachu znajduje się chyba boisko do koszykówki więc łatwo go namierzyć na zdjęciach satelitarnych w z okolic starego miasta. W ramach przygotowań do wyprawy zrobiłem to już w styczniu
. Ta sama metodę zastosowałem w poszukiwaniu wjazdu na wzgórze Srd. Parkujemy i idziemy. Na początku mały przedsmak tego co nas później czeka…schody. Nasze młodsze dziecię, mimo ze dość energiczne bardzo dobrze wie kiedy nie wysiadać z wózka więc troszkę dłużej zajmuje nam schodzenie w dół wąskimi uliczkami do głównej bramy starego miasta .
Mijamy wejście z myślą, żeby na początek ruszyć na mury. Zaraz przy wejściu do starego miasta stoi studnia Onufrego. Tuz obok mieszczą się kasy w których można kupić bilety na spacer po murach. Ukryte i słabo oznakowane. Ludzie podchodzący do schodów nie byli pewni gdzie te bilety można dostać. W kasach bez problemów można płacić kartą a wózek pozostawić przy wejściu na górę.
Studnia Onufrego
Pierwsza atrakcja Dubrownika uśpiła nasza czujność na tyle skutecznie ze przeoczyliśmy wejście na mury. Jak się później okazało wcale nie jest tak oczywiste ponowne odnalezienie go. Tradycyjnie nie mieliśmy ze sobą żadnych planów wiec jak zwykle po omacku zaczęliśmy chodzić po mieście. To co wydawało się na początku porażka, pod sam koniec okazało się raczej wygrana. Sęk w tym ze chyba większość turystów którzy wchodzą do miasta, pierwsze kroki starają się kierować, na mury. Efektem tego jest fakt, że niesamowite uliczki wewnątrz miasta są przed południem w miarę luźne . Jednocześnie patrząc w górę na przechadzających się po murach można się zorientować gdzie jest większość odwiedzających. Mimo że planowaliśmy uniknąć spaceru po murach w największym upale, zobaczenie starego miasta wewnątrz nie byłoby chyba tak atrakcyjne pośród tłumów, które już te mury zobaczyło i postanowiło zobaczyć resztę. A więc szukamy i oglądamy.
W tym momencie nie wiedzieliśmy jeszcze ze zostawiliśmy za sobą wejście na mury.
Masa restauracji, barów, pubów, sklepików w bocznych uliczkach Dubrownika
Widok z głównej ulicy na Fort Imperial na wzgórzu Srd.
Stacja kolejki linowej na Srd.
Niesamowita kamienna posadzka widziana już wcześniej w Splicie…tutaj chyba jeszcze bardziej wypolerowana
Kolejny „wymacany” pomnik…
Wąziutkie uliczki Dubrownika dają wiele możliwości zgubienia się ale i przy okazji, przyjrzenia się z bliska temu czego nie widać z murów. Właściwie każdy metr starego miasta wykorzystany na restauracje albo sklepy. Wykorzystane jednak w miarę rozsądnie, bez chamsko rzucających się w oczy reklam czy innych banerów psujących ogólny widok. Markizy, parasole i inne osłony przeciwsłoneczne świetnie zgrane z kolorystyką murów. Widać że ktoś nad tym panuje i nie dopuszcza samowolki powodującej oczopląs.
Warto od czasu do czasu spojrzeć do góry ...
CDN...