Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc
napisał(a) Chris_M » 27.11.2020 15:28
Kapitańska Baba napisał(a):Katastrofy morskie to coś tak okrutnego że moja głowa wypiera je ze świadomości.
Mam nadzieję że nigdy nie będzie nam dane uczestniczyć w wodnej tragedii
Wszyscy żyjemy nadzieją, że nam się nic takiego nie przydarzy, ale żeglowanie po morzu jest jednak nierozerwalnie związane z ryzykiem.
Nawet ten ukochany przez nas Adriatyk, którego wyłącznie przyjazną twarz znamy, też potrafi zebrać śmiertelne żniwo.
Kiedyś zaintrygował mnie temat losów jednostek byłej jugosłowiańskiej marynarki wojennej po rozpadzie Jugosławii i w ten sposób trafiłem na jakieś chorwackie forum wojenno-morskie.
Znalazłem tam opis morskiej tragedii jaka rozegrała się (o ile dobrze pamiętam) w 1995 lub 1996 roku.
Zapadła wówczas decyzja przebazowania flotylli okrętów desantowych z któregoś z lądowych portów Dalmacji (Zadar?) na którąś z wysp na południu (Vis?).
Te okręty dumnie nazywano "okrętami desantowymi", podczas gdy w rzeczywistości to były pozbawione jakiejkolwiek dzielności morskiej zwykłe promy samochodowe, wcześniej kursujące pomiędzy wyspami środkowej Dalmacji, a zmobilizowane na czas wojny.
Konwój płynął na południe pod osłoną wysp, ale w którymś momencie (Dugi Otok, Kornat?) wypłynęły spod osłony tych wysp na pełne morze, a tam dopadło ich jugo.
Co najmniej jeden z tych promów zatonął wówczas wraz z dużą częścią załogi.
A że na Adriatyku potrafi mocno dmuchać, to najlepiej świadczy to zdjęcie wykonane w Senj podczas bory:
Zdjęcie nie jest moja własnością, skopiowałem je sobie kiedyś na pamiątkę ze strony DHMZ.
Nastraszyłem już wystarczająco wszystkich, więc teraz możemy wracać do oglądania zdjęć baraszkujących delfinów oraz pięknych zachodów słońca