Na pokładzie sielska atmosfera – w końcu jest gorąco!!!
Kapitan i pierwszy oficer nie bawią się z nami.
Oni śpią lenie!!!!
Długo nie pośpią – nie pozwolimy!
Dość wygłupów – przejmuję ster.
Może się nie rozbijemy.
Zbliża się wieczór.
A nad Splitem burza!!!
Odpalamy katarynę i uciekamy w morze od tej burzy.
Zachód słońca podziwiamy z pokładu.
Jest pięknie – mocno romantycznie.
Oczy powoli przyzwyczajają się do zmroku, coraz więcej widzą.
Niesamowite chwile....
A my płyniemy i płyniemy przed siebie.....
W noc....
W ciemność....
Wieje delikatny wiatr.
Jesteśmy już za wyspą.
Wzięłam do ręki ster.
Wieje od tyłu, nic nie widać.
Dla bezpieczeństwa Kuba założył kontraszoty do grota – nie chciał mieć niekontrolowanej rufy w moim wykonaniu.
Jestem bardzo skupiona.
Fordewindowy kurs nie jest wygodny dla sternika, zwłaszcza tak niedoświadczonego jak ja.
Ale daję radę.
Z głośnika sączy się Marillion.......
Ten piękny kawałek:
Od lądu zaczyna dolatywać zapach pinii zmieszany z lawendą......
Nie widzę innych załogantów, nie słyszę ich rozmów.
Jest łódka, ster, muzyka, zapach lądu mieszający się z zapachem morza.....
To jest raj......
Mój raj.......
Moje niebo......
Jest głęboka noc gdy rzucamy kotwicę na nocleg.