Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc
napisał(a) Kapitańska Baba » 12.08.2020 07:01
Tak spędziliśmy nad Jadranem dwa tygodnie.
Nadszedł czas powrotu do domu, do obowiązków.
Wyjeżdżamy z apartamentu koło 3-4 nad ranem drogą numer 27.
Wspinamy się nią po ciemku do przełęczy Prezid 767 m n.p.m.
Kto nie jechał tędy w nocy raczej nie wie co znaczą chorwackie drogi.
Potrzebujemy zatankować LPG.
Kierując się mapką z poprzedniego wyjazdu jedziemy do Karlovac.
Wjeżdżamy do miasta i włos mi się jeży na głowie.
Miasto jest kompletnie puste, na ulicach nie ma nikogo.
Dokoła widzimy tylko postrzelane i zrujnowane budynki.
Czujemy się jak na wojnie chociaż ta przecież się skończyła dawno temu.
Szukamy też banku aby wymienić pieniądze.
Pani z okienka w banku żąda paszportów aby wymienić nam kilkadziesiąt kun....
To jeszcze bardziej potęguje w nas dziwny niepokój.
Uciekamy stąd jak najszybciej.
Tankujemy gdzieś po drodze i już beż żadnych przygód jedziemy do domu.
Ten wyjazd był........nijaki.
Nie wspominamy go entuzjastycznie.
Kategorycznie stwierdziliśmy, że siedzenie w jednym miejscu i tylko krótkie wypady do pobliskich miast to nie jest wypoczynek w naszym stylu.
Leżenie na plażach to również nie nasz klimat.
Tak naprawdę ten pobyt nas zmęczył, znużył swoją monotonią.
Wracaliśmy z przekonaniem że w czasie wolnym musimy robić więcej, musimy go spędzać aktywniej.
Ale jak?
I gdzie?
Tego nie wiedzieliśmy...
Czy wrócimy jeszcze do Chorwacji?
Małe szanse....raczej nie – przejechaliśmy przecież ten kraj od góry do dołu, zwiedziliśmy większość znanych miast na lądzie.
A wyspy?
Te raczej nie – promy, koszty – nie damy rady.
To prawda – Chorwacja nas ujęła ale więcej prawie dwóch tygodni w jednym miejscu nie wytrzymamy....
To było bardziej niż pewne......
Musimy poszukać innego kraju, innych miejsc do obejrzenia – żeby znowu było dużo i intensywnie.