Robimy krótki postój na parkingu w celu wyprostowania nóg.
I lądujemy w mieście Senj.
A tam – jak to zwykle – 300 dni w roku wieje bora!!!
Wtedy nie mieliśmy pojęcia jak ten wiatr urywający nam głowy się nazywa ani dlaczego i skąd się wziął.
Zwiedzamy miasteczko.
Z ciekawych rzeczy nad naszymi głowami widać jakiś zamek – więc idziemy.
Pod zamkiem dopiero wygwizdów!!!
Jak w Kieleckiem!!!
Trzymam się drzewa – może razem z nim nie odlecę!!!
Mąż też się dołącza – jeśli pofruniemy – to we dwoje będzie raźniej.
Idziemy w stronę twierdzy.
Wysoko tam, nie mam już siły....
Mąż pomaga.
Weszłam.
Widoki z góry piękne – warto było iść.
Wiatr – nie odpuszcza - widać po skundlonych włosach .