Ostatnie śniadanie na pokładzie Pogorii – a po nim - ponieważ autokaru jeszcze nie ma - biegniemy do Imperii.
Najpierw zerkamy na plażę – sztorm szaleje!
Z plaży biegniemy jeszcze zajrzeć do wnętrza kościoła górującego nad Imperią.
Ostatnie zdjęcie z piękną Pogorią w tle.
Wskakujemy również na pokład Gedanii – ona przecież też wróciła właśnie z tygodniowego rejsu.
Muszę powiedzieć że zaskoczyła nas ta jednostka.
Fajne kajuty, mesa, klimatyzacja wewnątrz.
I co najważniejsze – zamknięta sterówka!!!
Nie marznie się w niej na wachtach nawigacyjnych!!
Wygląda na to że Załoga Gedanii poimprezowała w nocy tak samo jak i my!
A potem – zbiórka na pokładzie Pogorii.
Ostatnie słowa Kapitana, wręczenie opinii z rejsu.
Przepłynęliśmy Pogorią 442 mile – kawał morza.
Ostatnie przytulasy.
Wspólne zdjęcie całej Załogi.
Biegniemy jeszcze do naszych Pogoriowych znajomych.
Do kochanego Kucharza podziękować za ogórki.
Do Kapitana i Bosmana podziękować za lajtowe wachty bosmańskie i arcyciekawe kapitańskie wykłady w klasie.
I do naszych Mechaników podziękować za ostatni wieczór!!!
Przyjechał autokar, już wysiadła z niego kolejna grupa adeptów żeglarstwa.
To znaczy że na nas czas.
Ostatnie spojrzenie na rozszalałe morze.
I wyruszamy w prawie 30-godzinną podróż do domu.
To był cudowny tydzień – pełen emocji, wyzwań.
Tydzień, który pokazał nam że są żaglowce które nie wywrócą naszych żołądków do góry nogami nawet w trudnej sztormowej aurze!
Wracając do domu nie miałam pojęcia że do najbliższego morskiego rejsu przyjdzie mi czekać wiele lat.
Nie miałam pojęcia że ta wrażliwość na papierosowy smród, że te zjadane każdego poranka 9 kanapek na śniadanie miały swój powód.
I że za kilka dni będę czuła chorobę morską nie będąc na pokładzie!
Bo natychmiast po powrocie okazało się............ że jestem w ciąży!
Tak, nasza starsza córeczka Ewa żeglowała z nami na Pogorii!!!
Nie ma to jak ambitnie rozpocząć swoją własną żeglarską karierę