Witam nowych czytaczy i "starych" oczywiście też
Zapraszam na następną wycieczkę
Wtorek, 20 maja 2014 Dziś będzie to co lubimy najbardziej, czyli góry i….ćevapi
Wprawdzie góry na Istrii nie są tak spektakularne jak w Dalmacji, ale… jakieś są i postanowiliśmy z nich skorzystać. Cel wybieramy dość oczywisty- Vojak, najwyższy szczyt półwyspu, ale plany mamy ambitne. Wymyśliłam sobie, że zdobędziemy go startując z poziomu morza(o, naiwności!
)
Aby wystartować musimy przeprawić się na wschodnią stronę półwyspu-do Lovranu.To prawie 100 km, więc jedziemy autostradą, czyli tzw. istarskim ipsilonem. Niezbyt mi się podoba owa autostrada-na bardzo długim odcinku jest jednojezdniowa
. Za to widoki pierwszorzędne
Dojeżdżamy do Lovranu, znajdujemy jakiś darmowy parking. Zastanawiam się co po wyjściu z samochodu- w którą stronę iść. Zauważamy drogowskaz „Put za Učku”. No to jesteśmy w domu! Idziemy pod górkę, niby, że szlakiem. Raz asfaltem, raz przez kamienne schodki w lesie(prawie jak w Tatrach).
Szlaki w Chorwacji są trochę inaczej oznakowanie, niż te u nas. Tam nie ma podziału na kolory-wszystkie szlaki oznaczone są biało czerwonym kółkiem. A kółko często jakieś starte, albo w takim miejscu, że i tak nie wiadomo którędy iść.
Ciągle się odwracam, bo za mną:
Piękne widoki, choć widoczność nie najlepsza
W ciągu godziny gubimy się na tym cholernym szlaku chyba z sześć razy, w końcu szlak się gubi
. Tzn. nieszczęsne biało-czerwone kółko jest, ale szlak wygląda jakby nikt nim nie chodził dobrych kilka lat. Chaszcze do pasa, kleszcze; nie wiadomo jaka droga dalej; czas- grubo po dwunastej.
W lekkiej konsternacji zastanawiamy się co dalej. Pchać się w tę dziką puszczę raczej nie chcemy. Ale rezygnować z Vojaka też nie
Decydujemy się na opcję „po bożemu”
czyli schodzimy do samochodu, wjeżdżamy na przełęcz Poklon, i stamtąd atakujemy szczyt.
Droga na Poklon jest wąska, stroma i kręta, ale to przecież w górach norma. Ja jednak, jako przedstawicielka ludu z nizin czuje się nieswojo.
W Lovranie była piękna pogoda, niemal upał,a tu w górach jakoś mroczno.
Tu szlak jest już cywilizowany, idzie się nim przyjemnie, nie jest zbyt stromo i męcząco, tylko trochę błota w tym lesie. Tak jakoś bieszczadzko
Im wyżej tym teren bardziej skalisty:
Po godzinie z hakiem, meldujemy się na szczycie. A tam czeka wieża, a raczej wieżyczka widokowa:
Skalisto-trawiasty grzbiet:
Widoczność się pogorszyła, ale na wschodzie coś tam widać:
Gorzej z zachodem:
Podobno przy dobrej pogodzie widać z Vojaka całą Istrię. My za dużo nie zobaczyliśmy
. Znowu pech, ale wyciecza i tak była fajna
Na Vojaku zimno i wieje. Zjadamy banany, czekolady i schodzimy- teraz idziemy asfaltem, bo nie lubimy schodzić tym samym szlakiem co weszliśmy.
Na dole trochę się pogubiliśmy i nie mogliśmy odnaleźć parkingu, ale chyba nie bylibyśmy sobą,gdybyśmy się nie zgubili-to stały element naszych wypraw
Wypadało by coś zjeść po drodze. Zatrzymujemy się już blisko Lanterny, miejscowości Tar. Idziemy do pierwszej z brzegu Konoby- zainteresowałam się nią z drogi, ponieważ siedzieli tam miejscowi…hmmm coś w tym musi być
Faktycznie, Konoba Torro okazała się strzałem w dziesiątke-pod koniec pobytu będziemy jeść już tylko tam. Zamówiliśmy sobie po solidnej porcji ćevapi(45 kun)-gdybym wakacje spędzała z osobnikiem płci żeńskiej, mogłybyśmy wziąć spokojnie 1 porcję na 2.
To, że było tego dużo nie jest najistotniejsze. Ćevapi były po prostu bardzo dobre
Ajvar jeszcze lepszy. Dobar tek
I tym kulinarnym akcentem kończę dzisiejszy odcinek.