CroAna napisał(a):ja również jeszcze tam nie dojechałam, a już mi z Wami smutno, że wyjeżdżacie
Nam też było smutno, ale wszystko co dobre szybko się kończy
Czwartek, 29 maja 2014
W końcu nadszedł ten smutny dzień- musimy opuścić Chorwację
Z campingu ewakuowaliśmy się jakoś po 8 rano, koło 9 jesteśmy już w Słowenii.
Muszę przyznać, że bracia Słoweńcy wykazali się tym razem większą inwencją niż banalne sprawdzanie winiet i paszportów. Otóż przy samych budkach granicznych ustawili ludzika w odblaskowej kamizelce(z daleka myśleliśmy, że to właśnie policjant kontrolujący posiadanie winiet)-trzeba się było przy nim zatrzymać w celu pobrania ulotki reklamowej Ulotka zachwalała uroki jaskini w Postojnej, ale ze względu na brak czasu i zaporową cenę- nie skorzystaliśmy
Droga przez słoweńską autostradę przebiegła sprawnie, choć w drugą stronę- na odcinku za Ljubljaną utworzył się kilkukilometrowy korek.
Po drodze robię zdjęcie górze, która mi się spodobała:
To nasze jedyne zdjęcie z drogi. Jakoś nie mogę opanować sztuki focenia przy prędkości 130km/h- za szybko mi obiekty znikają
W Austrii czujemy się trochę jakbyśmy nagle wjechali do innego świata. Świata brzydkiej pogody. Leje praktycznie całą drogę(to chyba już kiedyś było )
W Czechach zmieniamy autostradę na lokalne drogi- tutaj podróż mija przyjemniej, bo więcej widoków do podziwiania, za to duuuużo wolniej. Ale przecież nie spieszymy się. Przed 19 jesteśmy w Ołomuńcu
Tutaj przeżyłam prawdziwy szok- termiczny! Trudno mi jest pogodzić się z faktem, że jeszcze wczoraj leżałam na plaży w stroju kąpielowym, a teraz mam sweter, polar i kurtkę a jeszcze mi zimno. Ja chcę z powrotem do Cro!
„Pensjonat” w jakim mieszkaliśmy w Ołomuńcu w niczym nie przypominał nory, którą mieliśmy w Brnie. Co prawda luksusów tu żadnych nie było, nawet nie mieliśmy prywatnej łazienki, ale wszystko jakieś takie nowe, czyste i przyjemne . W dodatku 5 minut od starówki
Jesteśmy już zmęczeni, w dodatku jest dość późno-zwiedzanie miasta odkładamy na następny dzień. Tymczasem idziemy skonsumować, to co w Czechach najlepsze Czyli piwo
Po drodze szybka rundka po rynku, który od razu mnie zachwycił:
A to chyba najbardziej znany zabytek Ołomuńca, Kolumna św. Trójcy:
Robi się ciemno i zimno, szukamy jakiegoś przyjemnego miejsca….Oczywiście znajdujemy, zauważając, że w Ołomuńcu czas się zatrzymał:
Tu ciągle Gwiazdka Chociaż sama nie wiem, może to jakaś czeska tradycja ? Na drugi dzień widzieliśmy choinkopodobny badyl ustawiony w centralnym punkcie starego miasta.
Jeśli ktoś coś na ten temat wie, to proszę mnie oświecić.
Wieczór spędziliśmy w restauracji U Crvenego Volka(miejsce bardzo klimatyczne, choć następnego dnia jedliśmy tu obiad i jedzenie okazało się średnie).
Wypiliśmy po dwa kufle Kozela(26 kun, tfu, koron za 0,5 l- ceny po Chorwacji wydawały się szokująco niskie ), powspominaliśmy niedawną Istrię, po czym udaliśmy się na kwaterę. Ja chwiejnym krokiem-głowę mam słabą
Pensjonat, po 10 dniowym pobycie na campie był niemal luksusem. Najbardziej luksusowe było to, że nie muszę iść przez dwór, żeby się wykąpać. O wygodnym łóżku nie wspomnę
Jutro odkryjemy piękny Ołomuniec, przypomnimy sobie smaki z przeszłości i poznamy dziwne zwyczaje parkingowe panujące w tym mieście.