Następnie pokonujemy 35 kilometrów i ponownie krótka przerwa, tym razem na posiłek i kawę nad jeziorem w Dobbiaco/Toblach.
W tym miejscu ... tym cudownym górom mówimy ... (... nie ... nie ... żegnajcie) ... a
do widzenia ...
... i w ten oto sposób zamykamy naszą wakacyjną pętlę ... Dolomity - Garda - Wenecja - Dolomity.
Potem Austria ... Lienz ... i trasa przez Wysokie Taury, po wysokogórskiej drodze
Felbertauern ... do Zell am See.
Tu robimy sobie prawie godzinną przerwę na krótki spacer po uliczkach miasta i nad jeziorem ... by powspominać wakacje 2009 roku.
Później już do autostrady ... przez Niemcy ... granica w Świecku i w środku nocy zajeżdżamy pod dom.
No i tak to dobrnęliśmy do końca relacji z naszej podróży 2010 roku.
Staraliśmy się tu pokazać w miarę dokładnie wszystko to "co nas spotkało" w czasie tego wrześniowego miesiąca.
A więc widzieliśmy bajeczne góry, piękne krystaliczne jeziora i błękitne morze.
Mieliśmy "bliskie spotkanie" z przyrodą alpejską, śródziemnomorską oraz mokradeł laguny.
Mając u stóp dziewięćsiły i goryczki a nad głowami palmy i cytrusowe drzewa.
Wędrowaliśmy w górę i w dół oraz po płaskim.
Byliśmy na 3000 tys. m. n.p.m. i na 0 m n.p.m.
Chodziliśmy po nagich szczytach, graniach ... po śniegu i po zalesionych gęstych zboczach.
Podziwialiśmy szerokie panoramy i wąskie ciemne wąwozy.
Widzieliśmy dzikie i nie dzikie zwierzęta, ptaki, oraz niezliczoną ilość ciekawych roślin.
Moczyliśmy się w słodkiej i słonej wodzie .
Dotykaliśmy śniegu, lodu, skał i gorącego żółtego piasku.
Odbyliśmy podróż w jeden dzień przez cztery pory roku.
Byliśmy z wizytą u "człowieka lodu".
Przejeździliśmy samochodem setki kilometrów wielokrotnie fantastycznymi serpentynami.
Podróżowaliśmy kolejkami górskimi, stateczkami, vaporetto a także rowerami.
Oglądaliśmy statki na wodzie i "wbite" w zbocze góry.
Podziwialiśmy pałace, kościoły, wille, miasteczka i "naszą" Wenecję.
Kibicowaliśmy gondolowym regatom.
Jedliśmy produkty począwszy od specjałów alpejskich krów po smakołyki morza ...
... poprzez tyrolskie knedle, tortellini ze szparagami, pizzę 'quatro fromage", penne ze świeżymi truflami ...
... słodkości ... jak apfelstrudel i tiramisu ...
... sporo świeżych owoców od malin po figi ...
Wypiliśmy spore ilości tyrolskiego i włoskiego wina.
Zmieniliśmy kolor skóry na ciemny brąz.
Utrwaliliśmy to wszystko na sporej ilości fotografiach.
Przejechaliśmy prawie 6 tysięcy kilometrów, bez żadnych złych niespodzianek.
Mamy znowu co wspominać ... oraz mogliśmy się tymi wspomnieniami z Wami podzielić !
Nasz plan wykonaliśmy w całości ... a nawet więcej niż zakładaliśmy.
Teraz pozostało nam tylko ... podziękować za Wasze towarzystwo !
No to ...
DZIĘKUJEMY.
Mariusz i Małgorzata.