Na moście Ponte de Rialto i przyległych uliczkach też jeszcze tłoczno ... lecz czym dalej zagłębiamy się w siestriere San Marko tym spokojniej.
Niektórzy śpieszą do domu, ale z uwagi, że pogodnie i ciepło to powoli zapełniają się także restauracje, winiarnie, kafejki.
Kanałami bezszelestnie przepływają gondole, a na ulice i placyki wychodzą także ci, co chcą odetchnąć świeżym powietrzem, nie będąc już potrącanym przez przelewający się tu tak niedawno tłum.
Spacerujemy ... jest sympatycznie, spokojnie ... czas biegnie ... a Wenecja zwalnia tempo.
Dodatkowo przynajmniej my "czujemy" klimat - jakby cofnięty o co najmniej sto lat ... głównie za sprawą tego, że w Wenecji nie ma ferii świateł.
Nie żeby ciemno było, ale latarnie, nieliczne reklamy, witryny sklepów, a także zabytki oświetlone są z wielkim umiarem, delikatnie, bez zbędnych fajerwerków.
Nam się to bardzo tu podoba ... no bo przecież to Wenecja a nie Las Vegas.
Niesamowicie także wyglądają skąpo podświetlone kanały, którymi jak już wspomniałem cichutko przesuwają się gondole.
O tej porze nawet śpiewane przez co niektórych gondolierów serenady są jakieś takie "piano".
Przechodząc natomiast wąskimi uliczkami, dociera do nas przytłumiony "szum" rozmów oraz dźwięk sztućcy i szkła z okolicznych lokali i ich "ogródków".
Nie wiemy jak tu bywa o tej porze w szczycie sezonu, ale teraz w drugiej połowie września jest właśnie tak ... i ta doskonała atmosfera jest naprawdę "legendarnie" romantyczna.
Tak jak na Wenecję przystało.
------------------------------------------------------