c.d
napisał(a) ewa.krakuska » 02.08.2010 20:37
ojej, nie myślałam, że tyle osób będzie zainteresowanych moją relacją:).
Co prawda brzmi ona trochę jak odcinek W 11 ale niestety naprawde się wydarzyła. Dziś w pracy nawet śmiałam się gdy opowiadałam o przezyciach z tegorocznego wyjazdu.
Popędziłam więc w niedzielę w kierunku Hrvatskiej, już czułam ten smak karlovacko i lignije na żaru. Na autostradzie do Bratysławy zobaczyłam, że Polacy jadący oplem ( duuużo starszym niż mój) rozkładają ręce przy aucie. Okazało się, że skończyło im się paliwo:). Odlali więc trochę z mojego baku a ja czułam że choć w ten sposób mogłam się zrewanżować za wszystkie dobre uczynki, których doświadczyłam od dobrych ludzi w ciągu ostatniej doby:).
Tuż za Rajką wjechałam na autostradę węgierską, po chwili.......przede mną wyrósł kolejny zwierzak!! Mały, "kunowaty" ale tego już było za wiele. Wiedziałam, że zderzenie nawet z myszką moze miec fatalne dla mojego auta skutki, nacisnęłąm na hamulec ale mialam świadomosc ze na liczniku 130 więc szanse na unkinięcie zderzenia małe. NA szczęście sierściuch cudem przemknął pod moim autem. W tym momencie mojemu synowi nagle odechciało sie spać ( była 23) i cała drogę 86 wypatrywał ze mną kolejnych zwierzaków na drodze. A kotów i psów wałęsających się po drodze na Węgrzech nie brakuje, całe szczęście że była noc i ruch niewielki więc jechałam prawie cały czas na długich światłach. O 2.00 wjechałam do Mursko Sredisce i wiedziałam że dotrę do Mario choćby na piechotę!. Niestety zmęczenie dawało się we znaki. Musiałam robic częste postoje, trochę spałam w aucie. Miałam nawet plan aby zatrzymać się w hotelu ale przeciez juz dwie doby byliśmy w podróży. Szczęśliwie udało mi się dotrzeć do Srimy.
Łyk winka, z którym czekał już chorwacki przyjaciel spowodował przypływ sił witalnych i nieopisaną radość, która zawsze towarzyszy mi podczas pobytu w tym cudnym kraju.
czy dla takiego widoku nie warto przeżyć przygody z sierściuchami??
[/img]