krakusowa napisał(a):I ...ile można czekać
Już, już.
25 czerwca, niedziela: O pierwszych odwiedzinach na Šćedro.Jak co rano zerkamy za płot i po pierwsze cieszymy oczy pięknym widokiem, a po drugie kontrolujemy poziom falowania Jadranu.
Kilka dni przed naszym przyjazdem morze było jeziorem, bez jednej falki i było tak przez kilka dni. Niestety nic nie może wiecznie trwać i to dla nas Jadran zostawił te większe ( bywało, że były naprawdę bycze!) i mniejsze fale. Za to temperatura wody miło nas zaskoczyła, bo dochodziła nawet do 25 stopni.
Śmiało mogę powiedzieć, że jeszcze nigdy nie trafiłam na tak ciepłą wodę jak w tym roku. Nawet podczas nurkowania nie marzłam, a to zdarza się u mnie bardzo rzadko.
Na pierwszą dłuższą wycieczkę postanowiliśmy wybrać się na Šćedro. Nie za blisko, nie za daleko… tak w sam raz. Żeby trochę urozmaicić wycieczkę zaliczyliśmy jeszcze Lukavci, czyli Mewie Wyspy … czyli dwa białe placki widziane z kampu.
Mewie Wyspy, to oczywiście nasza nazwa. Tak nam się one kojarzą i tak na nie mówimy.
Pisklaki.
Stamtąd płyniemy prościutko na Šćedro, do zatoki Mostir (lub Moster)... oczywiście do baru na piwko.
Trochę dodatkowych informacji o wyspie. Dodatkowych, bo trochę pisałam już o niej
tutaj w 2015 i
tutaj w 2016 .
” Nazwa Šćedro pochodzi ze starego słowiańskiego słowa Šćedrota, co oznacza: piękne lub wspaniałe. W czasach rzymskich wyspa znana była jako Tauris, pod administracją Austrii nosiła nazwę Torcola.
Na wyspie można zobaczyć częściowo dobrze zachowane ruiny klasztoru dominikańskiego. Mnisi dominikańscy opuścili klasztor około końca XVIII wieku. Prawdopodobnie z powodu częstych odwiedzin piratów.
Zaopatrzenie w wodę pochodzi z wód gruntowych, a dodatkowo woda deszczowa jest zbierana w cysternach. Ten sposób dostarczania wody był używany przez długi czas.
Przed II wojną światową Pave Kordić senior i jego żona Ljubica wyłożyli kamienne mury otaczające winnice i gaje oliwne na polach. Było to pracochłonne dzieło przy użyciu prostych narzędzi, większość pracy wykonywano rękami.
Rodzina Kordić mieszka na wyspie od początku XX wieku. Są jedyną rodziną, która żyje tam niemalże przez cały rok.”Zanim jednak trafimy do zatoki Moster opływamy zatokę Lovisce, która jest znacznie bardziej komercyjna. Jest to zatoka z kotwicowiskiem, często odwiedzana przez jachty.
Dla nas,
wakacyjnych odludków bar w zatoce Moster jest idealny, lubimy jego leniwą atmosferę.
Robimy jeszcze baaardzo krótki spacer w kierunku klasztoru. Dwa lata temu dosyć dokładnie go obeszliśmy, więc tym razem oglądamy go tylko z dołu, na szybko.
Wsiadamy do Uninurka i ruszamy w kierunku plaży z agawami.
Oczywiście... ciąg dalszy nastąpi.