4 lipca, wtorek: O langustach.
Chyba najwyższy czas zejść pod wodę.
Schodzimy przy Ścianie śpiącego Łukasza i zaczynamy poszukiwanie langust, których ma tam być sporo.
O tym dlaczego to miejsce nurkowe nazywa się tak, jak się nazywa pisałam już w poprzednich relacjach, wiec sobie odpuszczę... wspomnę tylko, że maczało w tym palce lilowe wino.... a raczej ktoś, kto moczył w nim usta.
Na razie znajdujemy węża.
Są też kolorowe skały,
i pinezka.
W końcu są.
Siedzą w takim zagłębieniu. Widzę jedną, drugą, trzecią... dziesiątą! Jest ich tam mnóstwo, nie wiadomo na którą patrzeć, a co dopiero której robić zdjęcie. Nie pomaga to, że mamy dość ograniczony obszar do poruszania. Ze zdjęć nie jesteśmy zbytnio zadowoleni, ale tłumaczymy to sobie szokiem.
Pięknie wąsiska, ale czas płynąć dalej.
Powoli kończymy pierwszego nura.