2 lipca, niedziela: O spokojnym dniu na Lili .To była długa przerwa w relacji, ale mam nadzieję, że Ci najbardziej wytrwali jeszcze tutaj zajrzą.
Po takiej przerwie dzisiejszy odcinek będzie idealny... na spokojnie pokręcimy się po Lili.
Nasze spokojne obozowisko:
Planów na niedzielę nie mieliśmy żadnych. Chociaż to bardziej było tak, że Jadran nam ich mieć nie pozwolił, była spora fala.
Przy śniadaniu i porannej kawie jak zwykle podziwialiśmy widoki.
Później ścieżką wśród fig i rozmarynu poszliśmy się trochę posmażyć na słoneczku.
Żeby tutaj nie skłamać, to muszę napisać, że na słoneczku smażyłam się ja i Teresa.
Idealne warunki na czytanie.
Było słońce, była też woda i zabawa.
Arturo pokręcił się trochę po okolicy.
Tak pomiędzy opalaniem i pływaniem ekipa wróciła z nurkowania. Przy takiej fali ciężko było zacumować ponton i powyrzucać z niego rzeczy, ale wspólnymi siłami daliśmy radę.
Jedną z nielicznych osób, która cieszyła się z takiego stanu morza i z wiatru był on:
Nigdy jeszcze nie widziałam, żeby ktoś tak szybko pływał.
W taki leniwy dzień musiał pojawić się oczywiście hamak i zimne piwko. Powoli stawaliśmy się mistrzami hamakowania.
Ale żeby nie było, że nic nie robiliśmy to proszę...
... rozmaryn nazbierany i się suszy.
Po takim dniu, stwierdziliśmy że w trakcie pobytu musimy sobie częściej robić wolne w urlop.
Trafił nam się też też kolejny wieczór z burzą.
Gdzieś tam na morzu mocno leje:
Groźno- piękny zachód słońca...
W Jagodnej na szczęście nie padało i mogliśmy spokojnie położyć się spać... do następnego odcinka.