26 czerwca, poniedziałek: O tym, że Uninurek nie jest iron-gumiakiem.Standardowe zdjęcia na dobre rozpoczęcie dnia.
Taka nam się marzy i śni:
Zejdźmy jednak na ziemię, a raczej na plażę, a później załadujmy się na pokład naszego statku.
Chcieliśmy się wybrać do Hvaru na mały spacerek, ale Jadran nam nie pozwolił. Fale były tak duże, że nawet ulepszony Uninurek nie dawał im rady. Nie pomogło +50 do respektu i +30 do funkcjonalności, myślę że nawet +70 do odwagi by nie pomogło. Uninur nie jest iron- gumiakiem
Dopłynęliśmy tylko do Dubovicy.
Żeby trochę bardziej zobrazować temat, to napiszę tak: do zatoki Dubovica zazwyczaj dopływaliśmy w ok 15 minut, tym razem podróż zajęła nam godzinę!
Przeszliśmy plażę tam i nazot.
Przez chwilę pobyczyliśmy się w wodzie.
Jak już jesteśmy na tej dosyć popularnej plaży to należałoby się napić piwka. Nie spodziewaliśmy się tego, że Karlovacko będzie tam w
normalnej cenie, ale 30 kun za małą puszkę to drobna przesada.
Nie spędziliśmy tam zbyt dużo czasu, bo przed nami jeszcze powrót na Lili. Na szczęście drogę powrotną mieliśmy z falą i poszło znacznie szybciej.
Uninurek już bezpiecznie odpoczywa na boi.
Ta niezbyt imponująca wycieczka zajęłam nam 1 godzinę i 24 minuty, a przepłynęliśmy zaledwie 14 kilometrów.
Dodam, że humory podczas płynięcia były mocno średnie... zwłaszcza mój.
Zaliczyliśmy popołudniowy odpoczynek, kawkę i ciastko z jabłkiem i wieczorem pojechaliśmy do Jelsy.