mysza73 napisał(a):No dobra
Potter, pora otrzeć łzy i pogodzić się z faktem, że na Mazowszu rządzą
CZARNI ,
Ty po prostu nie potrafisz docenić zwykłej ludzkiej gościnności
...
Słowo się rzekło …. Czyli jak to było z tą pamiątką za 1000 kun …
Któregoś dnia mąż mój wspaniały wpadł na świetny pomysł. Jako, że obojgu nam spodobała się jazda na skuterze, a i młody nieźle sobie radził, postanowiliśmy wypożyczyć 2 skutery na cały dzień. Bo to i ja sobie pojeżdżę, a gdzieś na bocznej drodze skorzysta z okazji młody (nie miał wtedy jeszcze 13 lat więc oficjalnie nie mógł) …
Tak więc udaliśmy się do wypożyczalni ale okazało się, że dostępny jest tylko jeden skuter (co powinnam odebrać jako „znak”) … Niestety … Moja intuicja kobieca najwyraźniej ucięła sobie w tym momencie drzemkę …
Właściciel wypożyczalni zadzwonił do kolegi i oczywiście okazało się, że ten wolnym skuterem dysponuje … Tak więc dopełniwszy stosownych formalności mąż skuterkiem, a ja samochodzikiem z właścicielem podjechaliśmy do tej drugiej wypożyczalni po skuterek dla mnie …
Tutaj bardzo proszę wszystkich niepełnoletnich, wrażliwych, o słabych nerwach o dalsze „nieczytanie” …
A co było dalej ? … No więc wsiadłam na rzeczony skuterek dodałam lekko gazu i …… z pewnością wszyscy znacie filmiki z youtube’a gdzie, zazwyczaj blondynkom, rumaki, w sensie motorynki, motocykle, skutery itp. nagle nie wiadomo czemu wyskakują spomiędzy nóg …. Aaaa i jeszcze zapomniałam dodać, że wypożyczalnia mieściła się na głównej ulicy Orebicza, gdzie ruch jak wiecie jest zazwyczaj dość intensywny ….
Tak więc kierując się w stronę ulicy lekko (wg mnie oczywiście) dodałam gazu …..
Dalsze wydarzenia, które zaraz opiszę trwały wg świadków jakieś 2 sek. A mianowicie … skuter nie wiadomo czemu wystrzelił przede mnie a w mojej głowie nastąpił błyskawiczny tok myślowy : „Cholera, co tak szybko, przecież lekko przekręciłam … zahamuj ! …. Hamuję ! … To czemu jedziesz jeszcze szybciej ?! No nie wiem ! „
Pamiętam, że kątem oka zauważyłam przerwę w sznurze jadących samochodów i wąską – tak ze 2 m szerokości – uliczkę prostopadłą do głównej. Pomyślałam, że może uda mi się wskoczyć pomiędzy te samochody i wywalić się dopiero w tej uliczce. Tego, że się wywalę byłam pewna, martwiłam się nie tym, co mi się stanie tylko, że mogę walnąć w jakiegoś pieszego i tego szarego opla, przed którym to właśnie była wspomniana wyżej przerwa. A wtedy policja, ubezpieczenia zbiegowisko ludzi ….
Naprawdę nie wiem jakim cudem, ale plan wykonałam w 100 % tzn. zmieściłam się w przerwę, nie zabiłam żadnego ludzia i wypierdzieliłam się dopiero we wspomnianej uliczce… Przepraszam za słownictwo, ale gdybym ja się przewróciła, uderzyła, wywaliła czy coś w tym stylu, to tak bym napisała. Ale chcąc jak najrzetelniej opisać przebieg zdarzenia musiałam użyć powyższego słowa …
Kiedy się ocknęłam skuterek leżał na mnie (zboczeniec jeden) a nad moją twarzą pochylała się znajoma mordeczka mojego ślubnego i druga, mniej znana właściciela wypożyczalni … Inni też byli, ale ich nie znałam wcale …
Po zdjęciu zboczeńca okazało się, że mam obdarty ze skóry mały paluch u nogi, skaleczone wnętrze dłoni prawej i obity łokieć lewy … Obrażenia można powiedzieć, że żadne po tym jak podobno fiknęłam razem ze skuterkiem koziołka ….
Oczywiście pytania czy słyszę, widzę, co mam złamane…. Że dzwonią po pogotowie …. Najpierw dokonałam siadu, potem wstałam i stwierdziłam, że praktycznie nic mi nie jest i żeby przestali panikować … Zrobiłam kilka kroków po czym pociemniało mi przed oczami i usiadłam na ulicy … Ale to trwało tylko chwilę, ktoś podał mi szklankę wody i szybko usunęłam zawalidrogę czyli siebie z ulicy … Mąż szczęśliwy (podobno), że nic mi się nie stało zaczął mnie przepraszać nie wiem za co ….
Co dalej ? Panowie przystąpili do oględzin uszkodzeń – tym razem skuterka … Okazało się, że pękło jedno światełko i wygiął się w sposób zdecydowany taki tam jeden uchwyt przy kierownicy … Innych uszkodzeń nie stwierdzono bo wiadomo, że te wypożyczane skutery mają zazwyczaj nieskończoną ilość rys i zadrapań i trudno było stwierdzić, które z nich są nowe …
Właściciel wypożyczalni przystąpił do wyceny szkód. Nie wiem jakim cudem wyszło mu, że będzie to kosztować 600 kun … To światełko i ten metalik … No ale wiecie jak to jest. Ja byłam w niezłym szoku, mąż też jeszcze przerażony, ale i chyba nieco szczęśliwy, że w zasadzie nic mi się nie stało machnął ręką i nie dyskutował.
Tak więc naszą pamiątką z Chorwacji za 1000 kun jest rachunek z wypożyczalni skuterów: 200 kun wypożyczenie 1 skuterka, 200 kun za drugi (bo mimo, że nie korzystaliśmy z niego to przecież był on w tym dniu unieruchomiony=wymagał naprawy), plus wspomniane wcześniej 600 kun za niby naprawę … Piszę niby, bo widzieliśmy później ten skuterek wypożyczany z tym obtłuczonym światełkiem i ręcznie naprostowanym tym metalowym czymś …
Na odchodnym pan właściciel poinformował męża mego, że ja na skuter pewnie już do końca życia nie wsiądę …. Bardzo się mylił …
No to będzie tego pisania … wrzucę teraz trochę zdjęć, bo po całej przygodzie wygoniłam moich panów na wycieczkę (po co miało się zmarnować drugie wypożyczenie – przynajmniej młody sobie pojeździł …), a sama z aparatem w ręce poszłam na spacer po pięknym Orebiczu …
Miejsce na plaży czekało ... Ale dziś sobie darowałam ... Kontakt skaleczonej ręki z mocno słoną wodą nie należał do przyjemnych ...
Czas sjesty ... pustki ...
Moja ulubiona uliczka w Orebiczu ...
Kto ośmielił się postawić tu ten kosz na śmieci
...
Idę w kierunku "słynnej" trstenickiej plaży ... Ale to już w następnym odcinku