napisał(a) kulka53 » 31.03.2009 08:03
Może trochę nie w temacie cen, ale jakiś wpływ na nie ten aspekt może mieć................
Chorwacja zaprasza byłych wrogów
Światowy kryzys finansowy musiał dotrzeć nad Adriatyk, skoro Chorwacja porozumiewa się ze swoimi dawnymi wrogami
Po raz pierwszy od czasu, kiedy siły serbskie oblegały Dubrownik w 1991 roku, tutejsi biznesmeni zwracają się do serbskich turystów, by pomogli ratować gospodarkę.
Kiedy oficjele odpowiedzialni za turystykę w dwóch regionach Chorwacji, Istrii i Dalmacji, przysłali w lutym delegację na targi w Serbii, po obu stronach zauważono z gorzką ironią, że kłopoty gospodarcze zmuszają Chorwatów, by prosić Serbów o pomoc. Wielu ludzi pamięta tu wojnę z lat 1991-1995, która wybuchła po ogłoszeniu przez Chorwację niepodległości. Zginęło wówczas 10 tysięcy Chorwatów i Serbów, a setki tysięcy musiały uciekać ze swych domów.
Ale Goran Strok, właściciel najlepszych hoteli w Dubrowniku uważa, że przyszła pora, by odłożyć na bok minione krzywdy. "To, co zrobili Milošević i serbscy politycy jest niewybaczalne i należy o tym pamiętać " mówi, mając na myśli Slobodana Miloševica, byłego przywódcę Serbii, którego nacjonalizm doprowadził do trwających niemal dziesięć lat wojen na Bałkanach. "Ale wojna już się skończyła i nie możemy wybierać sobie sąsiadów" dodaje Strok. "Serbowie to także dobrzy ludzie i przyszedł czas, by się z nimi porozumieć. Chciałbym, żeby do Dubrownika przyjeżdżali serbscy turyści."
Wiele krajów bałkańskich, Serbia, Bośnia, Macedonia i Czarnogóra, należy do najbiedniejszych i najmniej stabilnych w Europie. Chorwacja jest bogatsza i pierwsza w kolejce, by wstąpić do Unii Europejskiej i NATO, ale region jako całość jest w Europie jednym z najsłabszych.
Wielu analityków obawia się, że kryzys finansowy może zahamować polityczny i gospodarczy rozwój Bałkanów, ponieważ eksport i inwestycje zagraniczne maleją. Serbia już zwróciła się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego o pomoc, a jej sąsiedzi mogą wkrótce uczynić to samo.
Problemy regionu są wyzwaniem dla Unii Europejskiej, usiłującej uniknąć rozdźwięków pomiędzy bogatszymi krajami, którym lepiej udaje się, jak do tej pory, stawiać czoła kryzysowi, a tymi państwami członkowskimi i kandydatami, których sektory bankowe i waluty przeżywają trudny okres.
Rząd chorwacki poinformował, że gospodarka kraju skurczy się w tym roku o dwa procent, a bezrobocie wynosiło w końcu stycznia 14,5 procent. Chorwacja musi do końca 2009 roku zrefinansować dług w wysokości 6,1 miliardów euro, a o kredyty i inwestycje zagraniczne coraz trudniej. Narasta niepokój, że turystyka -podstawa gospodarki przynosząca około 20 procent PKB - może mocno ucierpieć, pogłębiając kryzys gospodarczy. Niektórzy biznesmeni twierdzą, że turystyka oprze się kryzysowi, ponieważ chronią ją restrykcje dotyczące inwestycji zagranicznych, inni zaś uważają, że jest szczególnie zagrożona, ponieważ chorwacki bank centralny, pomny hiperinflacji z lat niedawnej wojny, ściśle związał kurs miejscowej waluty, kuny, z euro, choć inne waluty regionu zdecydowanie osłabły. Mocna kuna zmniejszyła siłę nabywczą potencjalnych turystów z Czech, Węgier, Wielkiej Brytanii i Rosji.
W Dubrowniku, pięknym średniowiecznym mieście, które jest kolebką chorwackiej branży turystycznej, liderzy biznesu mówią, że już odczuwają trudności. Dlatego intensywnie zabiegają o serbskich turystów, mimo że stosunki polityczne pomiędzy Chorwacją i Serbią pozostają napięte.
Pomiędzy stolicami kraju nie ma bezpośrednich połączeń lotniczych, a serbscy turyści przyjeżdżający do Chorwacji samochodami z serbską rejestracją, mówią, że często podróżują w nocy, by ich nie zauważono. Także policja donosi o przypadkach prześladowań Serbów w tym kraju. Mimo to, przedstawiciele branży turystycznej i analitycy sądzą, że obserwowany ostatnio zwrot Serbii ku Zachodowi, związany z wyborem w zeszłym roku rządu, który chce kontaktów z Unią Europejską i USA, doprowadzi do odwilży.
Po wojnie tysiące Serbów uciekło z Chorwacji, a wielu z nich sprzedało swoje domy. Ale przedstawiciele branży turystycznej mówią, że Serbowie, którzy licznie spędzali wakacje na chorwackim wybrzeżu, kiedy była to wciąż część Jugosławii, zaczynają powoli wracać. W zeszłym roku było ich około 90 tysięcy.
Tomislav Popovic, z chorwackiej agencji turystycznej na półwyspie Istria, który był obecny na targach w Belgradzie, ma nadzieję, iż wizja idyllicznych wakacji nad morzem zwiększy ruch turystyczny z Serbii tego lata o ponad 50 procent. "Serbowie chcą do nas przyjeżdżać, ponieważ mamy morze, mówimy tym samym językiem i można tu tanio dojechać samochodem" mówi.
Mimo tych nadziei branża zaciska pasa. Strok, którego firma GS Hotels and Resorts zainwestowała 160 milionów euro w budowę luksusowych hoteli w Chorwacji, mówi, że grupa ta obcięła pensje kierownicze nawet o 25 procent. Aby przyciągnąć klientów z grubym portfelem, jego pięciogwiazdkowy hotel Excelsior w Dubrowniku oferuje między innymi vouchery o wartości 100 euro do ekskluzywnych sklepów w mieście oraz zniżki na potrawy w hotelowym sushi barze.
Firma ma nadzieję, że zamożni turyści z pobliskich Włoch, Austrii i Niemiec -krajów mających od dawna silne więzi gospodarcze z Chorwacją - zrezygnują z drogich zamorskich wakacji i wybiorą Chorwację. "Bez wątpienia będzie to zły rok, bo jeszcze nie odczuliśmy w pełni skutków kryzysu" mówi Strok.
Wielu ludzi biznesu i ekonomistów przewiduje jednak, że Chorwacja wyjdzie z kryzysu obronną ręką; wskazują oni, że niedawna historia uodporniła ludzi na przeciwności losu. Kraje całego świata starają się stymulować wydatki, ale ludzie mieszkający na Bałkanach nie potrzebują do tego zachęty: mentalność życia chwilą jest tak silna, że ludzie wydadzą każdy grosz, aż zabraknie im benzyny do samochodu.
Louis Frankopan, dyrektor firmy deweloperskiej Zagrebacki Neboder, do której należy jeden z najwyższych budynków w stolicy Chorwacji, określa sytuację językiem optymisty i bankiera: Bóg musi być Chorwatem, skoro ten kraj nie uzależnił się od niebezpiecznych instrumentów finansowych, a jego banki nie mają żadnych toksycznych aktywów.
30.03.2009 12:17/New York Times, Dan Bilefsky
za: onet.pl