Norwegia nieśmiało przewijała się w planach od kilku lat. Wydawała nam się bardzo odległa, a wręcz nieosiągalna. Aż pewnego dni na plaży w Agios Nikitas zapowiedziałem żonie - po powrocie rozpoczynam przygotowania i nie ma zmiłuj… oczywiście potraktowała to jako żart kwitując „zwariowałeś” (nie wiedziała, że już od ponad roku po cichu trwały przygotowania) A ja wyszedłem z założenia, że jak nie teraz to nigdy i uparcie się tego trzymałem.
Mieliśmy jechać tylko we dwójkę czyli materac w kombi, jedzenie na 2 tygodnie i jazda w ciemno, ale na szczęście syn zmienił zdanie słuchając opowieści o trollach (pierwotnie wolał zostać u babci na wsi jak usłyszał, że to daleko, ciągle w aucie i nie będzie plażowania). „Trochę” to zmieniło koncepcję finansową na wyjazd, trzeba było szukać noclegów, a dodatkowo postanowiłem wynagrodzić młodemu trudy podróży i na koniec zaplanowałem Legoland.
Tuż przed wyjazdem wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły „nie jedź” (min. prom się zepsuł, urlop trzeba było skrócić, ze względu na pracę itd.), nawet czarny kot próbował przebiec przez drogę, ale powiedziałem koniec żartów i tak pojedziemy, i… skubany zawrócił
Spędziliśmy w podróży 10 dni łącznie z dojazdem, przejechaliśmy w tym czasie 4930km. Tak wiem, dla malkontentów szokująco krótko jak na odległość do przejechania autem, ale było warto! Nie da się opisać jak jest tam pięknie, zdjęcia nie oddają tego nawet w połowie.
Plan wyglądał tak Dania - Norwegia - Szwecja - Dania, został w 100% zrealizowany.
Przed wyjazdem zakładaliśmy, że: będzie ciągle padać, będzie bardzo zimno, będzie zaje!#$@%^ pięknie… spełniło się tylko to ostatnie