napisał(a) kataryniarz » 31.07.2015 20:17
DZIEŃ 6 Norwegia, Boyum - Fjaerland - Boyabreen - Hellesylt - Geiranger
Rano udajemy się do
muzeum lodowców obok kempingu Boyum - bilet rodzinny 270NOK.
Opisy również po polsku
Model elektrowni pod lodowcem - można uruchomić i zobaczyć zasadę działania
Codziennie rano przywożą bryłę lodu prosto z lodowca
Tuż obok zaglądamy do małej miejscowość Fjaerland znanej w świecie jako miasto książek - kilkanaście antykwariatów z podobno 250tyś. książek
Kawałek za Boyum można zobaczyć kolejny jęzor lodowca Jostedalsbreen - Boyabreen. Jest praktycznie przy drodze, obok parking i restauracja. Jeszcze 4 lata temu sięgał do jeziora...
Ekipa holenderskich emerytów, jeden Jag i same klasyki - nawet plakietkę sobie wyrobili na wyjazd
Dojeżdżamy do Hellesylt skąd mamy się przeprawić do Geiranger. Wybieram tę opcję ze względu na spore serpentyny na drodze do Geiranger, a po drugie za jednym zamachem zalicza się rejs Geirangerfjord-em, niestety po raz pierwszy pogoda taka sobie. Cena koszmarna - auto i 2+1 857NOK
Dziwnie staje się na pasie do promu jak nigdzie nie widać przystani. Pojechaliśmy na czuja w stronę wody i przystań się znalazła, ale pusta, pozamykane, brak rozkładu rejsów - już myślałem, że będziemy zaginać przez góry. Wróciliśmy się na pasy gdzie faktycznie powinno się czekać i na szczęście po 15 minutach znalazła się pani bileterka
Trzeba czekać tu bo do przystani prowadzi wąski mostek i brak tam miejsca.
Taki widok przed parkingiem
Siedem sióstr
Widać już nasz kemping
Geiranger
Parkowanie w mieście bezpłatne
Samo Geiranger nie zachwyca - "milion" turystów, sklepów z pamiątkami i... zapach spalin ze statków. Jedynie fjord robi wrażenie, szczególnie z góry o czym przekonamy się następnego dnia