Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

No solo México

Odkrycie Ameryki – popularne określenie faktu dotarcia Krzysztofa Kolumba do tego kontynentu, w 1492 roku. W rzeczywistości pierwszymi ludźmi, którzy dotarli do kontynentu amerykańskiego, byli członkowie społeczności łowieckich, przybyłych z Azji przez Beringię w czasie zlodowacenia, między 40.000 a 17.000 lat temu. Za pierwszego przedstawiciela cywilizacji europejskiej, który dotarł do Ameryki na początku XI wieku, uznaje się wikinga Leifa Erikssona.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1686
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 05.12.2024 09:13

Na ten dzień zaplanowaliśmy wycieczkę do stanowiska archeologicznego Lamanai. Opcje dotarcia do tego miejsca są dwie lądowa albo wodna. Lądem jedzie się ok 60 km w głąb dżungli gruntową drogą. W porze deszczowej może być trudno przejezdna. Jako alternatywę można wykupić wycieczkę z transportem łódką (ok 2h w jedną stronę), w cenie jest też przewodnik, wejście do ruin i lunch. Decydujemy się na drugą opcję. Nie bardzo chcieliśmy utknąć w błocie. Być może gdybyśmy mieli auto z napędem 4x4 zdecydowalibyśmy się na samodzielną wycieczkę ale zwykłą osobówką nie wydawało nam się to rozsądne. Znaleźliśmy lokalne biuro (Lamanai River Tours – kontakt przez Facebook/Messenger/WhatsUp), które w cenie 125 BZD za dorosłego i 90 BZD za dziecko miało taką właśnie wycieczkę. Na łódce poza nami było jeszcze 7 Amerykanów i 2 dwoje Kanadyjczyków.

Wyruszamy o 9 rano z Orange Walk – po drodze zatrzymujemy się żeby zabrać część pasażerów przy tzw. toll bridge na drodze z Belize City.

Jest bardzo miło, przewodnik opowiada o okolicy, rzece, zwierzętach itp. Zwierzaków niestety mało – podobno poziom wody jest rekordowo wysoki jak na ten okres pory mokrej. Nie ma ani żółwi ani krokodyli, na które bardzo liczyliśmy. W pewnym momencie przewodnik pokazuje nam granatową chmurę i mówi – „Be prepared. We will be there in 10 minutes”. Na to nie dało się przygotować. Takiej ściany deszczu nie widziałam jeszcze nigdy. Nie trwało to długo, po jakiś 15-20 minutach wypłynęliśmy z najgorszej chmury ale i tak wszyscy byli przemoczeni. Jedyny plus był taki, że był to ciepły deszcz.

Widoczki z łódki były takie:

IMG_6593.JPG

IMG_6591.JPG

IMG_6589.JPG

IMG_6587.JPG

IMG_6582.JPG

IMG_6580.JPG

IMG_6579.JPG

IMG_6575.JPG

IMG_6573.JPG



Jak dopłynęliśmy na miejsce już właściwie nie padało. Całą grupą poszliśmy zwiedzać stanowisko.

Na dwie piramidy dało się nawet wejść. Najpierw ta pierwsza:

IMG_6596.JPG

IMG_6618.JPG

IMG_6614.JPG

IMG_6613.JPG

IMG_6612.JPG


I widok z góry:

IMG_6611.JPG

IMG_6601.JPG

IMG_6607.JPG


Potem idziemy dalej.

Niestety w połowie zwiedzania znów zaczęło lać i takie przelotne opady towarzyszyły nam przez cały czas więc zdjęcia takie sobie.

IMG_6640.JPG

IMG_6630.JPG

IMG_6623.JPG

IMG_6622.JPG

IMG_6619.JPG

IMG_6663.JPG
IMG_6649.JPG



Teraz ta druga, na którą też się wchodzi. Te maski to repliki. Oryginale są w muzeum bodajże w Belize City.


IMG_6646.JPG

IMG_6645.JPG

IMG_6644.JPG

IMG_6654.JPG


Po lunchu dostaliśmy jeszcze chwilę wolnego na zakup pamiątek. Dzieciaki ochoczo pobiegły eksplorować 2 czy 3 sklepiki, które były na miejscu. Wtedy rozpętała się burza, przy której ten deszcz w czasie rejsu był miłym kapuśniaczkiem :rotfl: .
Najgorsze przeczekaliśmy ale jak trochę się uspokoiło nasz przewodnik zdecydował, że trzeba wracać. Nie powiem, że podobał mi się ten pomysł ale w sumie chłop chyba miał rację – z mniejszą lub większą intensywnością lało do wieczora więc lepiej było wracać gdy było jeszcze jasno. 1.5h na łódce w czasie tropikalnej ulewy to doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę. Mogę go jedynie porównać ze sztormem na Morzu Północnym na przełomie września i października. Różnica była tylko taka, że wtedy miałam porządny sztormiak, byłam młoda, piękna i bezdzietna więc postrzegałam to w kategoriach przygody dla twardych dziewczyn. Teraz zastanawiałam się czy nie skończymy wszyscy w paszczy krokodyla :bojesie: . Na szczęście się udało – przewodnik był tak miły, że podwiózł mnie i dzieciaki do przystani przy naszym hotelu. Tylko mąż razem z parą Kanadyjczyków popłynął do końca. Ktoś musiał odebrać samochód.

Resztę dnia spędziliśmy w hotelu susząc mokre ciuchy.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1686
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 06.12.2024 07:59

Czas opuścić nasze lokum i jechać dalej. W samochodzie rozkładamy nasz mokry dobytek bo przez popołudnie/noc nie wyschło prawie nic.

Wyjeżdżamy najpierw na Northen Highway, którą potem zmieniamy na Prince George Highway. Próbujemy złapać jakieś fajne radio ale konstatujemy, że Belizeńczycy to chyba bardzo pobożny naród – jest niedziela i w prawie każdej rozgłośni są albo jakieś nabożne hymny, płomienne kazania lub w najlepszym wypadku lokalne odpowiedniki Arki Noego. Im bardziej na zachód tym wybór „normalnych” stacji się zmniejsza.

W San Jose zatrzymujemy się na krótki postój. Trzeba coś zjeść i rozprostować kości. W końcu około południa dojeżdżamy do Benque Viejo – ostatniej miejscowości w Belize . Czas przeprawić się na drugą stronę rzeki czyli Bye, bye Belize i Bienvenidos in Guatemala.

Najpierw u miejscowego konika wymieniamy trochę USD na gwatemalskie Quetzale. Potem ogarniamy wyjazd z Belize – na pewno łatwiej z tego kraju wyjechać niż doń wjechać. Tylko żeby wyjechać trzeba zapłacić bodajże 30 albo 40 BZD (córka z racji wieku może wyjechać za darmoszkę). Pieczątka w paszport, przekreślenie pieczątki z informacją o wwozie samochodu i możemy jechać na drugą stronę.

Tutaj najpierw dezynfekcja auta – tym razem realna ale też tańsza. Przy punkcie poboru opłaty dezynfekcyjnej doczepia się do nas jakiś lokals – ktoś z gatunku „frontier fixer”, który za drobną opłatą pomaga załatwić wszystkie formalności. Niby w teorii mieliśmy wszystko obcykane ale pamiętając cyrki z granicy Mex-BZE stwierdziliśmy, że skorzystamy z jego „usług”. Nie było to złe rozwiązanie – gość super mówił po angielsku więc nie musiałam wysilać mojej nędznej hiszpańszczyzny. Mąż załatwiał z nim wwóz meksykańskiego auta do Gwatemali – dzięki temu ja z dzieciakami wygodnie siedziałam w klimatyzowanym pomieszczeniu i nie musieliśmy całą rodziną odbywać pielgrzymek po 3 okienkach (opłata, xero i coś tam jeszcze). Wszystko poszło bardzo sprawnie – w sumie przekroczenie tej granicy zajęło nam niespełna godzinę. Za przyjemność spędzenia z panem tej godziny zapłaciliśmy mu chyba 5 USD co nie wydało nam się wygórowaną kwotą.

Jedziemy dalej obierając kierunek na Tikal :coool: . To niby tylko 90 km ale zajmuje nam to prawie 2h – drogi są tu wyraźnie gorsze niż w Belize i Meksyku. Ruch też dość spory. Sporo jest charakterystycznych ciężarówek i amerykańskich szkolnych autobusów z demobilu zwanych w tej części świata „chicken bus”.

IMG-20240721-WA0001.jpg

20240721_141623.jpg

20240721_135351.jpg


Na miejscu jesteśmy ok 15. I tu mamy dylemat jak podejść do tego zwiedzania opcje są trzy przy czym można je łączyć: (i) zwiedzanie „dzienne” od 6 do 17, (ii) opcja „sunset” od 18 do 20, (iii) opcja „sunrise” od 4 do 6 przy czym opcja (ii) i (iii) wymagają wynajęcia lokalnego przewodnika. Chciałoby się wszystkiego ale mamy świadomość ograniczeń naszego „przychówku”. Co gorsze jedno chciałoby wschód a drugie zachód słońca. Ostatecznie decydujemy się na opcję (i) i (ii). Jemy coś na szybko w ostatniej knajpie przed wjazdem do Parku. Ogarniamy przewodnika – skasował nas na 100 USD – wydaje mi się, że trochę dużo ale nie było żadnego oficjalnego cennika (albo ja go nie znalazłam) i trudno mi było znaleźć na ten temat info w necie. Kupujemy bilety – co najzabawniejsze nie udało nam się kupić ich w kasie – kasjerce nie spodobał się jeden z dolarowych banknotów, którymi chcieliśmy zapłacić (był trochę naderwany). Ostatecznie babka na naszym telefonie załatwia nam zakup biletów przez stronę internetową z płatnością con tarjeta. Kiedy dojeżdżamy do wejścia jest już 16.45. Nasz przewodnik sugeruje żebyśmy poczekali kwadrans – wtedy nie skasują naszych dziennych biletów i będziemy mogli wykorzystać je kolejnego dnia rano. O 17 wejdziemy już na „sunset tickets”. To dobra opcja. W Parku jest naprawdę pusto. Jesteśmy jedynymi, którzy idą „w górę”, wszyscy inni wychodzą. Mimo że nie mamy dużo czasu zatrzymujemy się przy większości stanowisk.

Najpierw narodowe drzewo Gwatemali - ceiba

IMG_6667.JPG

IMG_6666.JPG



Na „Plaza Mayor” udaje nam się nawet wejść na piramidę II (Templo de las mascaras) i dokładnie obejrzeć piramidę I czyli Świątynię Wielkiego Jaguara i spotkać po drodze ostronosa a może nawet 2 - nie jesteśmy pewni czy to ten sam czy jednak dwa różne.

IMG_6700.JPG

IMG_6699.JPG

IMG_6694.JPG

IMG_6680.JPG

IMG_6678.JPG

IMG_6677.JPG

IMG_6676.JPG

IMG_6675.JPG

IMG_6673.JPG

IMG_6669.JPG

IMG_6722.JPG

IMG_6713.JPG

IMG_6711.JPG



Chwilę po 18 jesteśmy przy części zwanej Mundo Perdito – to tu wchodzi się na jedną z piramid i ogląda się zachód słońca.


Na platformie poza nami jest jeszcze kilkanaście osób i ogromny świerszcz, który wdzięcznie pozuje do zdjęć. Przewodnicy siedzą na dole. Tylko jeden pilnuje porządku na górze. Jest pochmurno więc ten zachód słońca nie jest zbyt spektakularny ale i tak cieszymy się, że tu jesteśmy.

IMG_6710.JPG

20240721_182730.jpg

20240721_182351.jpg

20240721_181349.jpg

20240721_181227.jpg

20240721_181125.jpg

IMG_6747.JPG

IMG_6736.JPG

IMG_6729.JPG

IMG_6728.JPG

IMG_6727.JPG

IMG_6726.JPG

IMG_6748.JPG



Ok 18.30 zaczynamy odwrót. Końcówka to spacer przez dżunglę w świetle latarek – przygoda sama w sobie.

Opcje na spanie w samym Tikal są chyba dwie – my wybieramy Jungle Lodge (https://www.booking.com/hotel/gt/jungle ... rchresults)

Bardzo fajne miejsce z domkami w sercu dżungli.

20240721_210648.jpg

20240721_210521.jpg

20240721_210506.jpg


W domkach wi-fi brak a prąd tylko od 8 do 22 albo 23. Zasypiamy przy odgłosach dżungli a o 1 w nocy budzą nas wyjce. Takie koncerty mieliśmy jeszcze dwa razy – ok 4 i ok 6. Nie bardzo wiem jak wstawić nagranie, które wtedy zrobiłam ale mogę podlinkować coś z YT:



Fajne. Prawda? Szczególnie o 1 w nocy .
majkik75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2594
Dołączył(a): 25.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) majkik75 » 06.12.2024 10:06

Odpał :verryhappy: Noc w dżungli i to jeszcze w takich bungalowach to na pewno ogromne przeżycie :proszedzieki:
A jak oglądam te wszystkie "kamory" to mi się ciągle odpala tryb Ericha von Danikena w którym zaczytywałem się za młodu :verryhappy:

pozdrawiam, Michał
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1686
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 09.12.2024 08:34

Kamcory rzeczywiście są świetne ale nie uprzedzając faktów te były już ostatnie :-( . Ale będą inne fajne rzeczy.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1686
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 09.12.2024 08:46

Kolejny dzień miał być przeznaczony na zwiedzanie Tikal (głównie to, czego nie zdołaliśmy obejrzeć wczoraj) i powrót do Belize. W „międzyczasie” wpadł nam jeszcze do głowy pomysł na odwiedzenie Flores – namówił nas do tego nasz „fixer” z granicy.
Niestety jak to z planami bywa nie wszystkie wypaliły w 100%. Głównie dlatego, że w nocy wraz z pierwszym koncertem wyjców tym razem mnie dopadła zemsta Majów i to naprawdę bardzo, bardzo spektakularna. Co w połączeniu z brakiem prądu w łazience było naprawdę niemałą atrakcją. Rano kiedy towarzystwo zwlokło się z łóżek ja nie za bardzo wiedziałam jak się nazywam. Ostatecznie na zwiedzanie wyszedł sam mąż z dziećmi. Podobno było bardzo fajnie – z domku wyszli ok 8 – ci co byli na wschodzie słońca już zdążyli wyjść, ci co mieli przyjechać rano jeszcze nie dojechali więc na miejscu kręciło się może kilkanaście osób. W dżungli wypatrzyli jakieś węże a po głównym placu buszowało całe wielkie stadko ostronosów. Zdjęć nie robili bo „chwytali chwilę”. Syn nakręcił trochę filmików. Wszystko wyglądało świetnie i bardzo im tego zazdroszczę ☹ .
Weszli też na IV piramidę i ok 10 wrócili do domku. Do 11 dzieciaki pomoczyły się w basenie i pojechaliśmy w kierunku Flores.
Mieścinka jak na latynoamerykańskie standardy jest ładna, zadbana i dość czysta, urokliwie położna na wysepce na jeziorze Peten Itza. Pewnie podobało by mi się bardziej gdyby nie to, że znów poczułam się fatalnie. Ostatecznie przysiedliśmy w jakiejś kawiarni nad jeziorem celem spożycia lodów przez dzieci, kawy przez ojca i złapania oddechu przez matkę a potem objechaliśmy część miasteczka autem.

Typowy gwatemalski środek transportu:

IMG_6772.JPG



IMG_6771.JPG

IMG_6770.JPG

IMG_6768.JPG

IMG_6767.JPG

IMG_6765.JPG

IMG_6763.JPG

IMG_6759.JPG

IMG_6760.JPG

IMG_6761.JPG

IMG_6762.JPG


Abstrahując od nieprzewidzianej zdrowotnej niedyspozycji – nie rozwiązaliśmy tego najlepiej. Na taki mini wypad do Gwatemali najlepiej przeznaczyć 2 noce. Pierwszego popołudnia dojechać do Flores i tam zostać na noc. Kolejnego dnia rano zebrać się do Tikal, zwiedzić ruiny za dnia + zachód słońca i kolejnego dnia wrócić do Belize (+ ewentualnie wschód słońca w Tikal jak ktoś chce). Nocleg w Tikal gorąco polecam bo spanie w sercu dżungli to naprawdę niezapomniane wrażenia, głównie słuchowe .

Powrót do Belize już bez przygód. Po drodze podziwiamy gwatemalskie krajobrazy



IMG_6776.JPG

IMG_6775.JPG

IMG_6774.JPG


Przygraniczny bajzel

IMG_6777.JPG


Na granicy poszło bardzo sprawnie – po stronie gwatemalskiej musieliśmy oddać jakiś papier z pozwoleniem na wjazd samochodem i naklejkę, którą nalepiało się na przedniej szybie + oczywiście pieczątka wyjazdowa w paszporcie. Po stronie belizeńskiej znane nam już odkażanie auta (tym razem realne), kontrola paszportowa, kolejne pozwolenie na wjazd autem (i niestety kolejna opłata). Wszystko zamknęliśmy w niespełna godzinę. Po wjechaniu do Belize u jakiegoś konika wymieniliśmy resztkę papierowych quetzali na BZD.

Belize przemierzamy bez przygód z radiem Jesus w tle :lol: .

Typowe belizeńśkie domki na podwyższeniu, podobne widzieliśmy w niektórych częściach Borneo
IMG_6783.JPG

IMG_6782.JPG


IMG_6780.JPG

IMG_6778.JPG


Zatrzymujemy się w Nature Resort (https://www.natureresortbelize.com/accommodation/ rezerwowane przez booking) gdzieś w środkowym Belize ale w okolicy trudno o jakąś większą mieścinę, która mogłaby robić za punkt orientacyjny .

Kolejnego dnia czeka nas bliskie spotkanie z wyjcami.
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14087
Dołączył(a): 14.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 09.12.2024 13:52

Tikal mega wygląda!! Podziwiam Wasze zorganizowanie z dziećmi! :)
Współczuję Zemsty Majów :( i to w takim momencie
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1686
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 09.12.2024 14:57

tony montana napisał(a):Tikal mega wygląda!!


To były najfajniejsze kamcory na tym wyjeździe :). Zdjęcia tego nie oddają bo byliśmy dość późno i światło już nie takie ale jest to absolutny top, topów.

tony montana napisał(a):Podziwiam Wasze zorganizowanie z dziećmi!


Nawykłe od małego. W tym roku jakieś bardziej zdyscyplinowane i ogarnięte były. Córka uznała, że to były nasze najlepsze wakacje z tych co pamięta. Syn jednak zostawił serce w Azji. A my chętnie zaszylibyśmy się w Afryce ale tej poniżej równika... I gdzie tu w przyszłym roku jechać :lezekwicze: .

tony montana napisał(a):Współczuję Zemsty Majów :( i to w takim momencie


Czasem bywa i tak. Podejrzewam, że jedzone dzień wcześniej nachosy były smażone na nienajświeższym oleju co dało bardzo spektakularny efekt... W tej sytuacji decyzja o zachodzie słońca w Tikal była zbawienna bo chociaż coś zobaczyłam. Gdybyśmy się zdecydowali na wschód słońca (który też spektakularny nie był bo padało) to nic bym nie zobaczyła :roll:

Ale kolejnego dnia obudziłam się jak nowonarodzona więc na szczęście niedyspozycja nie była długa.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1686
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 10.12.2024 09:03

To w pierwszej kolejności miał być dzień bliskiego spotkania z wyjcami. Nie przewidywaliśmy, że rano przyjdzie nam się spotkać z dużo mniej sympatycznym zwierzem.

Generalnie mieszkaliśmy w bardzo fajnym miejscu. Na skraju wioski i dżungli. Właściwie naprzeciwko Baboon Sanctuary. Byliśmy jedynymi gośćmi tej nocy. Rano gdy dzieciaki postanowiły wyjść pobujać się na hamakach z wejściowych drzwi naszego domku spadł … skorpion. Spadł i podreptał prosto pod lodówkę. Tego nie było w planach. Mąż zaczął podnosić wszystkie nasze rzeczy z podłogi, ja pobiegłam po właściciela. Przyszedł z jakimś sprayem, miotłą i szuflą ale zwierz za cholerę nie chciał wyjść. W końcu Pan sobie poszedł my nieco przestraszeni patrzyliśmy się w stronę lodówki. Jak wylazł to wlazł na fotel i zaplątał się w kąpielówki młodego, które tam dosychały. Znów przyszedł właściciel z tym samym sprzętem. Teraz się udało wypłoszyć zwierza tym sprayem a potem miotłą wywalić na zewnątrz. No to pierwsza atrakcja z rana zaliczona – nie ma co :bojesie: . Ciśnienie podniesione. Kawy już nie trzeba :roll: .

Po śniadaniu idziemy do Baboon Sanctuary. Nazwa jest trochę myląca bo z tego co się orientuję w klasycznej angielszczyźnie „baboon” to pawian a wyjec to „hawler monkey”. Ale Caribbean English ma swoją specyfikę. W każdym razie jesteśmy na razie jedynymi odwiedzającymi. Przychodzi przewodnik, trochę opowiada o idei ochrony wyjców w tym miejscu a potem idziemy do lasu. Spacerujemy dość długo ale małpiszonów niestety nie widać. Za to są jaszczury:

IMG_6789.JPG

IMG_6837.JPG

IMG_6834.JPG


I ananasy:

IMG_6840.JPG



Dopiero pod sam koniec wreszcie wypatrzyliśmy rodzinkę z maluszkiem. Czyli atrakcja udana :verryhappy: .

IMG_6831.JPG

IMG_6828.JPG

IMG_6826.JPG

IMG_6786.JPG

IMG_6825.JPG

IMG_6817.JPG

IMG_6808.JPG

IMG_6795.JPG

IMG_6793.JPG

IMG_6791.JPG


Wracamy przez wioskę. Życie toczy się tu bardzo leniwie:


IMG_6848.JPG

IMG_6847.JPG

IMG_6845.JPG

IMG_6844.JPG

IMG_6843.JPG


Na terenie naszego ośrodka wypatrzyliśmy jeszcze jednego wyjca na terenie naszego ośrodka ale dość szybko się przemieszczał i nie zdążyliśmy cyknąć fotki.

Zbieramy manatki i jedziemy do Belize City żeby stamtąd złapać prom na Caye Caulker. Zanim dojedziemy do głównej „highway” przemierzamy boczne drogi z charakterystycznymi mostami. Poziom rzeki jest rzeczywiście wysoki o czym mówił już przewodnik w Lamanai.

20240723_101737.jpg

20240723_101733.jpg

20240723_101721.jpg
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18944
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 10.12.2024 21:39

Melduję odrobienie zaległości w Twojej relacji , dzięki mojemu gapiostwu mam ucztę dzisiejszego wieczoru :proszedzieki:
Koleżanka z pracy opowiadała o pobycie w Meksyku i o tym , że z mężem postanowili odpuścić sobie cenoty . . . no nie powinno się tego robić , bo to tak jakbyś odwiedziła winiarnię i żadnego wina nie skosztowała :oczy:

Przykra sprawa z tymi zemstami Majów czy innych Azteków , dobrze że są jaguary :oczko:

Archeologiczna strona Meksyku to dla mnie niespełnione marzenie chłopięce - czytałem wtedy chyba wszystkie dostępne książki o kulturach Inków , Azteków , Majów i hiszpańskiej konkwiście . . .
Z drugiej strony żeby zobaczyć wszystko co z tamtymi wydarzeniami związane , trzeba znacznie dłuższego tam pobytu ( nie wiem czy potrafiłbym nakłonić moją Panią do takich wakacji ;) )

Opis przekraczania granicy z Belize przypomniał mi nasze pierwsze ( bardzo odległe w czasie ) przekraczanie granicy Mostem Przyjaźni - Giurgiu-Ruse

Nocleg w dżungli - atrakcja sama w sobie , podobnie jak spotkanie ze skorpionem :spoko:
Czekam na więcej


Pozdrawiam
Piotr
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1686
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 11.12.2024 08:54

piotrf napisał(a):Melduję odrobienie zaległości w Twojej relacji , dzięki mojemu gapiostwu mam ucztę dzisiejszego wieczoru :proszedzieki:


Miło Cię widzieć. Super, że jesteś.

piotrf napisał(a): Koleżanka z pracy opowiadała o pobycie w Meksyku i o tym , że z mężem postanowili odpuścić sobie cenoty . . . no nie powinno się tego robić , bo to tak jakbyś odwiedziła winiarnię i żadnego wina nie skosztowała :oczy:


Tego się nie powinno robić. Chociaż jednej trzeba spróbować. Nawet ja, która nie przepada za taplaniem w wodzie i słabo pływa byłam zachwycona.

piotrf napisał(a): Przykra sprawa z tymi zemstami Majów czy innych Azteków , dobrze że są jaguary :oczko:


Bywa. Czasem mimo przyjętych środków ostrożności się zdarzy :nie:

piotrf napisał(a): Archeologiczna strona Meksyku to dla mnie niespełnione marzenie chłopięce - czytałem wtedy chyba wszystkie dostępne książki o kulturach Inków , Azteków , Majów i hiszpańskiej konkwiście . . .
Z drugiej strony żeby zobaczyć wszystko co z tamtymi wydarzeniami związane , trzeba znacznie dłuższego tam pobytu ( nie wiem czy potrafiłbym nakłonić moją Panią do takich wakacji ;) )


Archeologiczna strona tamtych rejonów jest niezwykle ciekawa. Meksyk jak Meksyk ale wjeżdżając do Gwatemali dostaliśmy taką mapkę gdzie były zaznaczone różne stanowiska i tego było tam naprawdę mnóstwo, niektóre dostępne tylko autem 4x4 więc pewnie nieźle ukryte w dżungli :verryhappy: . Ja to bym męża pewnie namówiła ale dzieci to już niekoniecznie :lool:

piotrf napisał(a): Opis przekraczania granicy z Belize przypomniał mi nasze pierwsze ( bardzo odległe w czasie ) przekraczanie granicy Mostem Przyjaźni - Giurgiu-Ruse


Wiedziałam, że nieco starsi czytelnicy na pewno będą mieli jakieś skojarzenia z czasami ustroju szczęśliwie minionego...

piotrf napisał(a): Nocleg w dżungli - atrakcja sama w sobie , podobnie jak spotkanie ze skorpionem :spoko:


Z tymi skorpionami to w sumie ciekawa sprawa. Występują w wielu miejscach i właściwie to raczej kojarzą się z suchym klimatem. Wyjeżdżając w zeszłym roku do Namibii byliśmy wyposażeni w latarkę UV i inne cuda, zawsze oglądaliśmy buty przed założeniem itp. Tu niby wiedzieliśmy, że są ale jakoś tak nie liczyliśmy się z tak bliskim spotkaniem... Najgorsze, że jako laicy w temacie nie bardzo odróżniamy te groźne gatunki od tych mniej zjadliwych. Ten podobno był z tych mniej przyjemnych (tak twierdził właściciel ośrodka) więc przyjęte środki ostrożności były jak najbardziej uzasadnione.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1686
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 11.12.2024 09:09

Dojeżdżamy do Belize City. Niektórzy twierdzą, że to jedno z najbardziej niebezpiecznych miast w regionie. Nam trudno się wypowiedzieć bo obserwujemy je jedynie zza szyb samochodu a krótka wizyta w okolicach portu raczej nie jest miarodajna.

Miasto rzeczywiście raczej nie sprawia wrażenia uroczego i nie żałujemy, że nie zdecydowaliśmy się na dłuższy pobyt. Jednak nie czujemy się tu nieswojo. Okolice portu zawsze są specyficzne i przyciągają różny element ale również tutaj nie czujemy się zagrożeni. W porcie sporo ludzi, głównie turystów ale jest też trochę lokalsów.

Auto zostawiamy na strzeżonym parkingu tuż przy porcie, kupujemy bilet na najbliższy prom, chwilę czekamy, sprawny załadunek i ruszamy w morze.

Zostawiamy za rufą Belize City

IMG_6864.JPG

IMG_6865.JPG

IMG_6868.JPG

IMG_6869.JPG

IMG_6872.JPG


a przed sobą mamy takie widoczki:

IMG_6900.JPG

IMG_6894.JPG

IMG_6891.JPG

IMG_6875.JPG

IMG_6871.JPG

IMG_6908.JPG

IMG_6903.JPG


Rejs trwa niespełna godzinę.

Na miejscu czeka na nas hotelowa taksówka – ponieważ na wyspie praktycznie nie jeżdżą samochody jest to po prostu meleks, na którym upychamy siebie i nasz bagaż. Dojeżdżamy do wynajętej na dwie noce willi z gatunku prawie #mariantujestjakbyluksusowo (https://www.booking.com/hotel/bz/caribb ... al&ucfs=1& ) i właściwie do końca dnia nie robimy nic poza moczeniem się w basenie, leżeniem nad morzem i jedzeniem obiadu. Miał być jeszcze zachód słońca ale trochę się spóźniliśmy i zostały nam tylko chmury
Załączniki:
IMG_6916.JPG
majkik75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2594
Dołączył(a): 25.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) majkik75 » 11.12.2024 09:25

No Grażyna ;) Ci powiem, żalu nie ma :verryhappy:

pozdrawiam, Michał
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1686
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 11.12.2024 10:51

majkik75 napisał(a):No Grażyna ;) Ci powiem, żalu nie ma :verryhappy:

pozdrawiam, Michał


No nie ma, nie ma.

Idealne miejsce żeby złapać wakacyjny vibe jak to niektórzy teraz mówią :hut:
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1686
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 12.12.2024 08:37

Kolejny dzień to miał być błogi relaks – jak stwierdziły nasze dzieci – żadnych piramid, kościołów, długiego jeżdżenia itp. Te żądania było dość łatwo zrealizować bo: (i) na wyspie nie ma żadnych piramid, (ii) kościół zlokalizowaliśmy jeden – zamknięty (pewnie otwierają w niedzielę a akurat byliśmy w środku tygodnia), (iii) brak samochodu=brak jeżdżenia.
Ostatecznie zdecydowaliśmy się jednak wypożyczyć rowery żeby przemieszczać się pomiędzy punktami relaksu :rotfl: . Tym razem nasze rumaki prezentowały się tak:

IMG_6924.JPG


IMG_6921.JPG


Były w trochę lepszym stanie niż te w Coba ale miały jakąś dziwną, szeroką kierownicę i były dość ciężkie. Mi czasem trudno było ruszyć. Ale na szczęście nie startowaliśmy na nich w Tour De France więc dało się przeżyć.

Syn był trochę rozczarowany, że na wyspie brakuje klasycznych, piaszczystych plaż. Większość miejsc oznaczonych jako „beach” to po prostu pomost z zejściem do wody. Nie jest jakoś bardzo głęboko ale moje bąbelki nie czuły się pewnie. A jeszcze jak zobaczyły przepływającą w pobliżu płaszczkę to w ogóle był foch na morze. Tak to mniej więcej wyglądało w naszym "resorcie":

20240723_152222(1).jpg


20240723_152056.jpg


Ładne to i fotogeniczne ale dzieci jednak wolą tradycyjną plażę :lol:

Na końcu południowej wyspy jest jednak kultowy (podobno) Lizard Beach Bar. Przy nim jest coś w rodzaju morskiego basenu, osłoniętego z 3 stron nabrzeżem. Tam jest dość płytko a poza ludźmi pływają tylko małe rybki. Baliśmy się, że będzie dużo człowieków ale tak do +/- 13 było naprawdę spoko.

20240724_121515.jpg

20240724_110047.jpg

20240724_110045.jpg

20240724_110040.jpg


Po drugiej stronie nabrzeża co bardziej wprawni pływacy mogą się kąpać w otwartym morzu a nawet poskakać z wieży. Woda ma obłędny kolor – jak na jakiś Karaibach :verryhappy: .

20240724_121451.jpg

20240724_121424.jpg

20240724_110125.jpg

20240724_110058.jpg

20240724_121639.jpg

20240724_121644.jpg

20240724_121657.jpg

20240724_121704.jpg


Jak ktoś chce może przeprawić przez tzw. split na północną wyspę. Podobno mniej zagospodarowaną, bardziej dziką ale też raczej bez piaszczystych plaż. Ja bym nawet była skłonna się ruszyć ale mojej ekipie się nie chciało ☹ . Opcje na przeprawę są różne ale najpopularniejsza to prom, które przewozi chętnych za bodajże 1 albo 2 BZD. Można też kajakiem. Nie poleca się przeprawy wpław bo podobno są tam dość silne prądy.

CDN. Stay tuned.
Załączniki:
20240724_121451.jpg
20240724_121424.jpg
20240724_110125.jpg
20240724_110058.jpg
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14087
Dołączył(a): 14.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 12.12.2024 09:25

No faktycznie "jak na jakichś Karaibach", no szoq! :)

#mariantujestjakbyluksusowo

prawie spłakałem się przy tym ze śmiechu!! :tak: :tak: :tak:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ameryka Północna


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
No solo México - strona 4
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone