Mam nadzieję, że to milczenie to tylko oznaka tego, że walory estetyczne Lofotów wszystkich powaliły . Ewentualnie tego, że czują się równie powaleni warunkami atmosferycznymi . Ale dziś będzie nieco lepiej.
Tak – nie możemy w to uwierzyć ale świeci słońce. Może nie jest bardzo ciepło ale NIE PADA!!!! Na campingu, na którym stacjonujemy wszyscy wylegli przed swoje chatki, kampery, przyczepy i delektują się śniadaniem w promieniach słońca. My czynimy podobnie po czym zbieramy się z naszej chatki i jedziemy zwiedzać dalej. Ponieważ dziś chcemy wrócić na ląd to odwiedzamy najbliższą okolicę – Heningsvaer, Kabelvag i Svolaer, skąd promem popłyniemy do Skutvik.
Po drodze do Heningsvaer zatrzymujemy się przy punkcie widokowym. Trochę spaceru w górę i mamy takie widoki
Samo Heningsvaer też bardzo urocze.
Podobnie jak Kabelvag.
W Svolvaer już bardziej „miejsko” ale też niczego sobie.
Popołudniu wsiadamy na prom i po dwóch godzinach jesteśmy w Skutvik. Mimo, że jest późno chcemy jeszcze pojechać jak najdalej na południe. Optymalnie byłoby dojechać do Rognan. Planu niestety nie udaje się zrealizować – za Fauske (czyli prawie dokładnie po drugiej stronie Saltdalsfjorden, ok 30 km od celu) zatrzymujemy się przed zamkniętym, z uwagi na roboty drogowe, tunelem. Otworzą go dopiero za 2h (czyli ok 23). Nie chce nam się tyle czekać więc wracamy na pobliski camping i po raz pierwszy na tym urlopie rozbijamy namiot czym wzbudzamy niemałą sensację wśród stacjonujących na campie camperów i przyczep. Jesteśmy jedynymi namiotowcami ale nocleg w namiocie, za Kołem Podbiegunowym mamy zaliczony .