Ponieważ ze skrupulatnego planowania samodzielnej wycieczki do Maroka nic nie wyszło ( z tzw. przyczyn niezależnych), a temat cały czas nie dawał mi spokoju, postanowiłam zaszaleć i w niedzielę 7 grudnia kupiłam tygodniową objazdówkę „Cesarskie miasta” na piątek, 12 grudnia. Czasu było tylko tyle, żeby załatwić kilka dni urlopu, poczytać opinie na temat wycieczki i spakować walizki. Gruby przewodnik Pascala, nabyty już wcześniej, zabrałam do samolotu. Tempo wycieczki nie pozwoliło na czytanie i wiedzę uzupełniałam dopiero po powrocie, pisząc relację.
Nie mamy dużych doświadczeń w podróżach zorganizowanych, to była nasza trzecia w życiu wycieczka z biurem. Skusiła nas atrakcyjna cena i mieliśmy nadzieję, że nie będziemy żałować. Być może, dla stałych klientów biur podróży, to co napiszę to oczywista oczywistość. Dla nas chodzenie po sznurku było czymś wyjątkowym.
Wylot i powrót zaplanowany był o zupełnie przyzwoitych, ludzkich godzinach. Zdecydowaliśmy, że wygodniej będzie nam z Wrocławia na lotnisko w Katowicach pojechać samochodem; prywatnych, niedrogich parkingów w okolicach lotniska i to z opcją podwożenia pod terminal, nie brakuje.