Re: Niemożliwe stało się możliwe,czyli pierwszy wyjazd do Cr
napisał(a) Loraq12 » 17.01.2016 11:07
Ok,a teraz wspomniana wczoraj wizyta w knobie u Milana.
W sumie to nawet nie wiem jak się nazywa, właścicielem jest Milan stąd tak ją określam.
No to zaczynamy, od początku pobytu w CRO chciałem iść zjeść do prawdziwej knajpki Chorwackiej, a nie nastawionej na zysk konoby. Chciałem poczuć klimat prawdziwej Chorwackiej konoby.
Znalazłem Konobę blisko naszego apartamentu a z boku od głównych arterii Srimy, Vodic. Zakręciłem się tam koło 14-stej pewnego dnia. Spotkałem na miejscu pewnego Pana (jak później się okazało właściciela).
-dobry , otwarte
-chrzest
-co?
-chrzest
-aaa dzisiaj chrzest,
-taaa
-a jutro,tomorrow
-tez chrzest
(myślę sobie co jest)
zmiana języka na angielski i od razu zaskoczyło, ale ze mnie debil, otwarte jest od 16-stej, stąd ten chrzest hahahah
No to na plażę i wieczorem się tam puściłem na zwiad, żona miała zaraz dojść do mnie.
Siadłem sobie w tej konobie i fajny klimacik, Milan siedzi i ajeruje 3 starsze kobiety (w jego wieku), no i siedze,siedze... siedze
O podszedł, rzucił menu na stół walnął ścierką o stół i dosiadł się do mnie. Zamówiłem napoje i powiedziałek że zaraz przyjdzie Żona.
Nagle zgasło światło a z kuchni słychać głoś MIlana: -Romantyćnie
Za chwilę oczywiście zapalił światło , przyszedł kolejny klient i zaobserwowałem że on także siedzi i czeka aż ktoś podejdzie. Fajnie było to zaobserwować z boku. Milan siedząc z tymi kobietami rzucił ukradkiem spojrzenie na nowego klienta,który siedział tam już dobre 5 minut i ...... i podszedł do niego po kolejnych 5 minutach.
DO brzegu.
Przyszła moja Żona z dziećmi, smakowało jej ale Miłosz chciał iść spać więc Żona poszła spać z nimi. Ja posiedziałem tam jeszcze 20 minut i też wróciłem. Milan chciał mi dać talerze z kolacją do apartamentu ale ja nie chciałem się tłuc z garami po nocach, przez co dostałem opr w apartamencie od mojej drugiej głodnej połówki.
Na drugi dzień opowiedziałem przyjaciołom jak fajnie tam było i jaki klimacik tam panuje. Ustaliliśmy że po szesnastej wpadniemy tam na obiad całą ekipą. No i koło 16.30 zachodzimy i zamknięte, jest tylko kucharz,który mówi że szef otwiera, a kiedy będzie to nie wiadomo , to jest bardzo spontaniczny człowiek. Pomyślałem sobie że to trochę dodaje uoku takiej konobie, oddaje ich podejście do życia, wszystko spokojnie nie na wariata jak u nas.
Ale to nie spodobało się reszcie ekipy. Wracalliśmy tam jeszcze dwa razy w końcu za trzecim podejściem o 18-stej było otwarte.
No to siadamy, nasze oraz przyjaciół dzieci są troche rozpieszczone,każdy zaczął coś gadać jak to dzieci, i podczas zamawiania powstał mały harmider . Milan rzucił ścierką o stół a ostrym spojrzeniem na nas i wyszedł. Olał nas pomyślałem, po chwili wrócił i zaczął krzyczeć na nas:
-Jasem nie indianiec!!!
Wszyscy aż podskoczyliśmy , zamówiliśmy jedzenie i wszyscy siedzieli cichutko jak myszki, dziewczyny bały się patrzeć na Milana,który tam jest także kelnerem. O nie,pomyślałem, poszedłem do niego i mówię że trochę zagęścił atmosferę tymi okrzykami. No to co robi Chorwat w takiej sytuacji?
Wyciąga trzy kieliszki dla mnie,przyjaciela i siebie. Nalewa Rakiji i przeprasza. Po czym przychodzi do naszego stolika i tłumaczy się żę u niego w domu jak on mówi to wszyscy słuchają a nie przekrzykują się. A tu trzeba przyznać mu trochę racji że podczas zamawiania dzieciaki darły się jeden przez drugiego co chcą , zamiast dać zamówić to dorosłym.
Tu trochę nauczki dla nas, że dzieciaki są delikatnie rozpuszczone.Była to też lekcja Chorwackiej kultury .
Ja nie wiem, mi się podobało,ale reszcie ekipy nie,chociaż chyba przekonałem moją Żonę że jest to taki prawdziwy klimat małej konoby. Ja tam lubię jak ktoś jest szczery i nie ukrywa emocji,poza tym mi tam smakowało.Byłem też w pięknych konobach,nastawionych na zysk, w którech wchodzą ci w d.... e aż się nie dobrze robi a jedzenie wcale nie jest wspaniale.Aczkolwiek znaleźliśmy bardzo fajną konobę w Vodicach (konoba Cesarica). Na pewno wrócimy tam w tym roku, tj do MIlana i do Cesaricy).Ale to fajnie brzmi: w tym roku,hahah nie w przyszłym , w tym hahaha
DO dziś pozostało mi w pamięci zamawianie tam jedzenia i podejście Milana, i słynne słowa : -czekaj czekaj, czekaj .
Aaa , Miłoszka przezwałem Milan, pierwszego dnia w CRO, a gdy byliśmy w konobie i mały zaczął szaleć na podwórzu przed konobą krzyknąłem na niego Milan!! a ten właściciel konoby aż podskoczył, podszedł i zapytał o co chodzi, ja mówię że wołałem syna, a on na to że on także ma na imię Milan. hahaha, facet pewnie pomyślał że po tych jego okrzykach się zdenerwowałem i wydarałem się na niego,ponieważ było to jakoś niedługo po tym jego show.