I nastała sobota.
W ten wspaniały dzień skoro świt, jak tylko monachijski serwis otwierano stałem już przy biurku w oczekiwanie na przyjęcie do serwisu. Po chwili podeszliśmy do samochodu, pokazałem co jest grane i nasze wozidło zniknęło w czeluściach hal serwisowych. Po 15 minutach złe wieści. Po sczytaniu błędów wyszło, że wszystko jest ok... Tyle, że błąd nie zniknął... Znowu konsultacje z serwisem w Gdańsku i wyszło, że potrzebne jest przeprogramowanie komputera. Problem w tym, że nie było osoby która by miała do tego uprawnienia. Wyrok - w poniedziałek rano będzie możliwe przeprogramowanie. Z obawy o utratę gwarancji, że nie do końca sprawnym autem się poruszaliśmy i coś jeszcze się może uszkodzić postanowiłem poczekać... Hotel jest do poniedziałku więc o to głowa spokojna. Problem tylko z Wenecją i resztą rodzinki która właśnie ją zwiedzała... I jeszcze jedno - jak przekazać żonie tą informację...
Wróciłem do hotelu i przekazałem złe wieści mojej 2giej połówce. Przyjęła je dosyć spokojnie - spodziewała się tego, że utknęliśmy tutaj na dobre i w sumie to możemy kupować bilety do domu. Myślałem, że poprzedniego wieczora udało mi się jej poprawić nastrój - jak się okazało byłem w błędzie.
Szybkie rozeznanie w naszej sytuacji i trzeba było naszą porażkę przerodzić w chociaż połowiczny sukces. W końcu Monachium to też fajne miasto. Okazało się, że w niedalekiej okolicy mamy park olimpijski i siedzibę BMW. Bez wielkiego entuzjazmu ruszamy na miasto. Po chwili doszliśmy do budynku który był jednym z celów naszej wyprawy:
Po drodze mijaliśmy jeszcze salon z miłością mojej żony:
Zaraz przy BMW Tower znajduje się muzeum. Pod "filiżanką" którą będzie widać na następnych zdjęciach. Aczkolwiek szybko sobie przeanalizowałem historię BMW i wyszło mi, że większość z ich pojazdów można oglądać wciąż na drogach... Stwierdziliśmy, że około 10 euro za wstęp to nieco wygórowana kwota za oglądanie samochodów z naszej młodości (jakbyśmy starzy byli to może co innego), natomiast na silnikach lotniczych od których BMW zaczynało się nie znam... Postanowiliśmy odwiedzić BMW Welt - za darmo - aktualne modele samochodów i motocykli. Salon - bo tak to trzeba nazwać - mieści się w designerskim budynku, który przyciąga wzrok...
W środku rzuca się w oczy coś w rodzaju balkonu na który wstęp chyba (?) mają tylko wybrani. Dokładniej odniosłem wrażenie, że tam następuje wydanie samochodów klientom którzy wybrali właśnie centralę BMW na miejsce z którego wyjadą swoim nowym autem.
Idąc dalej natrafiliśmy na wystawę poświęconą motocyklom tej marki. Co ciekawe na większość pojazdów można swobodnie wsiadać. Ciekawostką był w pełni elektryczny model który wygląda tak:
Ciekawostki dla miłośników czterech kółek znajdują się na parterze. Znajdziemy tam wszystkie modele BMW włącznie z M-kami, I3, I8, oraz mini. Jednak najwięcej westchnień chyba wywołują dwa modele marki która dosyć niedawno weszła w skład grupy BMW - Rolls Royce :
Tak, tak... Na tym zdjęciu widać czarnoskórego mikołaja który pod koniec czerwca rozgląda się za prezentami
Uwagę mojej żony zwróciło nowe Mini w żółtym kolorze które jak widać jest... nowe
Jednak jako prezent na święta zamówiła sobie wersję limitowaną z którą jak to stwierdziła "jej do twarzy"... Hmmm... trzeba zagrać w lotto
Auto które już spotkałem na ulicy wcześniej jak i później również prezentowało się wspaniale... Pozwoliłem sobie na zwrócenie uwagi na detale...
W pewnym momencie rozległ się niezrozumiały dla nas głos w głośnikach i na głównym holu zrobiło się małe zamieszanie. Jednak naszą uwagę zwrócił dopiero dźwięk silnika który rozbrzmiewał w całym salonie. To sprawiło, że szybko się tam udaliśmy. Całe zamieszanie spowodował jeden pan na motocyklu który postanowił zabawić publiczność pokazem swoich umiejętności:
Niestety nie udało mi się uwiecznić zjazdów i wjazdów tego pana na jednym kole po schodach, jednak był to całkiem miły przerywnik podczas podziwiania nowych modeli BMW.
Na koniec tego odcinka dodam jeszcze jedno zdjęcie z którego jestem dumny i chyba wyląduje u mnie na tapecie...
Dalsza część relacji z tego dnia jutro (tzn. dzisiaj). Teraz czas spać bo rano ruszamy w rejs... Może uda się upolować jakiegoś delfina??