Pewnie ....masakra , trzeba być wielbłądem by to nosić.
klucze do mieszkania (często w więcej, niż jednym komplecie ? niech się złodziej cieszy?),
kluczyki do auta (chyba że nie prowadzi samochodu),
klucze do pracy (do biura albo do biurka, zależy),
portfel (jego zawartość też potrafi zadziwić),
dowód osobisty, paszport, prawo jazdy i inne dokumenty (choć co dziwne, nieraz okazuje się, że nie ma akurat tych najbardziej potrzebnych),
telefon komórkowy (albo i dwa) plus zestaw głośnomówiący (gdyby policjant z drogówki się pytał, to przecież ma),
notes, kalendarz, terminarz, książeczka z adresami (czasem wszystko w jednym, a czasem oddzielnie), bo życie trzeba zorganizować,
długopisy (najczęściej kilka, w różnych kolorach, niektóre od wieków nie piszą, ale są ładne lub zwyczajnie zostały zapomniane),
odtwarzacz mp4 (w końcu muzyka łagodzi obyczaje).
książkę, ewentualnie jakiś kolorowy magazyn (żeby w korku się nie nudziło),
kosmetyczkę, a w niej tusz do rzęs, puder do twarzy, cień do powiek, błyszczyk lub pomadkę do ust, kredkę, konturówkę, korektor, pilniczek do paznokci, pędzel do pudru, lusterko, jeżeli puderniczka go nie posiada (nikt nie mówił, że będzie łatwo, a o urodę dbać trzeba),
lakier do włosów (idealnie utrwalona fryzura przy każdej pogodzie to podstawa),
szczotkę lub grzebień do włosów (nic nie stoi na przeszkodzie, by jedno i drugie znalazło się w damskiej torebce),
dezodorant w sztyfcie albo w sprayu i perfumy (nie wiadomo, co dzień przyniesie),
nawilżane chusteczki (ręce trzeba mieć czyste, czasem trzeba wytrzeć blat w kawiarni lub nieco rozmazany tusz),
antybakteryjny żel do rąk (wszyscy przecież wiedzą, że publiczne toalety, klawiatury i poręcze do czystych nie należą, a nie zawsze jest dostęp do wody i mydła),
chusteczki higieniczne (w razie kataru czy jakiejś łzy),
środki higieniczne inne niż chusteczki (tego panie wolałyby nie nosić, ale cóż poradzić, tak to sobie ?ktoś? wymyślił),
gumy do żucia, oczywiście bez cukru albo i szczoteczka do zębów (o zęby trzeba dbać, a uśmiech jak z reklamy pasty do zębów, pomógł załatwić niejedną sprawę, nie jedno oko przyciągnął),
Tik-Taki (w końcu są takie lekkie, tylko 2 kalorie),
bezbarwny lakier do paznokci (tak na wszelki wypadek, jakby oczko poleciało),
igła z nitką (w razie oderwanego guzika, konieczności wydłubania czegoś malutkiego z wąskiej szczeliny, rozprawienia się babcinym sposobem z pęcherzem na pięcie lub w końcu do wyciągnięcia drzazgi i zawiązania balonika),
zapasowe rajstopy, pończochy, majtki (?),
nożyczki, chociaż takie tycie (to chyba oczywista oczywistość),
śrubokręt lub jakieś kombinerki (nigdy nie wiadomo, kiedy auto odmówi posłuszeństwa),
odmrażacz do zamków (a panowie niech sobie chuchają, żeby drzwi auta w zimie otworzyć),
okulary przeciwsłoneczne (pogoda zmienna jest, czyż nie?),
pampersy, śliniaczki, smoczki, grzechotki, gryzaczki (bycie matką zobowiązuje!),
rachunki za zakupy w hipermarketach z ostatnich 6 miesięcy, na wypadek, gdyby domowy niedowiarek poddawał w wątpliwość naszą gospodarność (rachunek za buty niestety zaginął),
papierki po cukierkach (wiadomo, że śmiecić nie wolno, a kosze na śmieci to u nas nadal luksus, kto by do nich biegł na drugą stronę ulicy),
kasztany, żołędzie, kamyczki, muszelki, szyszki, wymięty obrazek? (prezentów od dzieci nie wolno wyrzucać),
miś na szczęście (może być malutki, ale być musi, bo szczęściu należy pomagać),
składany parasol (a jak lunie, gdy do auta daleko, a na głowie nowa fryzura?).