Sanok i okolice – czerwiec 2021 Podczas ubiegłorocznego jesiennego wypadu w Bieszczady
zabrakło czasu na odwiedziny skansenu w Sanoku. Nie sądziłam, iż okazja nadarzy się w miarę szybko
.
Jakoś tak marcową porą przypomniałam sobie, iż jedna z moich przyjaciółek powiedziała „Ja chcę do Sanoka” ( ale ostatecznie
nie wybrała się tam) wtedy, gdy my pakowaliśmy się w Bieszczady...
Od lat bodajże piętnastu, w okresie BożoCielnym regularnie jeździmy gdzieś babską ekipą (czasem tylko trzyosobową, innym razem nawet w bab dwanaście). Gdy więc padło pytanie „Dokąd w tym roku, jeśli w ogóle da się gdzieś wyjechać?”
zaproponowałam Sanok, a Marzena rzecz jasna szybko mnie poparła
. Pozostałe baby nie miały nic przeciwko, ostatecznie zebrało się nas dziesięć.
Start z Wrocławia – środa około godziny 9-tej…
Aż do Rzeszowa autostradą, w tym do Krakowa ruch dość spory. Jechałyśmy trzema autami, więc drogi nie ubywało zbyt szybko – trzeba przecież było zrobić jakieś postoje na trasie, a przy 10 babach zwijanie się na powrót do aut trochę trwało
.
Nasz tradycyjny BBW (BożoCielny Babski Wypad) to nie wyścigi, więc spoko – najwyżej poza „obowiązkowymi” dwoma cerkwiami po drodze, do pozostałych (od początku uznawanych za „rezerwowe”) nie zawitamy.
Przed zwiedzaniem, trzeba było oczywiście zatrzymać się na jakiś obiadek. Tankowanie jednego z aut było po drodze niezbędne, padło na stację paliw w Dynowie, toteż zdecydowałyśmy się na restaurację w pobliżu.
Czas dotarcia do Dynowa był oczywiście znacznie dłuższy
.