Dziękuję za miłe słowa wszystkim
Shtriga a dokładnie właśnie o zabawę w tym wszystkim chodzi
No to piszę dalej
Siedzimy na plaży, jak już wiadomo w Primosten -
znowu Primosten
A miała być Makarska, Dubrovnik, Mostar, Sv.Jure...no cóż innym razem
Jadąc z Breli zajrzeliśmy do agencji turystycznych przy głównej drodze, ale niestety nie było żadnych apartamentów
- jeden w Rogoznicy za 65 EUR, a w Primosten pokój za 60 EUR. Panie kręciły tylko głowami i mówiły, że rano miały ciekawe oferty, ale niestety nie jest rano jest po 15.00 i już nie ma w czym wybierać. Postanowiliśmy zaparkować samochód na płatnym parkingu w centrum, wzięliśmy ręcznik, kąpielki i płetwy dla Borysa i na plażę, szkoda nam misia - tyle godzin w samochodzie, ale znosi to dzielnie.
Borys zadowolony, pływa, są nawet fale
, bawi się z jakimiś dziećmi, my już się zaopatrzyliśmy w piwko, ale nie daje nam spokoju, że nie mamy gdzie spać, więc ja pierwsza ruszam na poszukiwania - najpierw agencje przy fontannie, jest jedna oferta, idę z panem zobaczyć apartament, jest blisko plaży, ale standard żaden i na dodatek chcą 60 EUR, później już pytam bezpośrednio, ale niestety nic nie ma, albo nie ma kogo pytać
. Wracam do chłopaków, teraz kolej na Łukasza, a ja z misiem idę na naleśniki. Super, że wiemy co gdzie jest, czujemy się tu jak u siebie - przynajmniej tyle. Łukaszowi udało się znaleźć jeden apartament i idziemy razem go zobaczyć, jak dla mnie- w tym momencie jest super
Chociaż nie ma widoku na morze, jest położony pomiędzy innymi domkami, ale jest czysty, w miarę nowy, bądź odnowiony, teraz nie mam większych wymagań
Kosztuje 55 Eur. Bierzemy od razu chyba nam się udało, bo syn właścicielki przyprowadza zaraz za nami jakąś parę ludzi,no ale niestety, albo stety, my byliśmy pierwsi
) Ale jest jedno ale...apartament jest wolny do soboty(16.08.),a my potrzebujemy czegoś do czwartku (21.08 ). Trudno mówię, że znajdziemy coś w międzyczasie na spokojnie...
A teraz akcja rozpakowywanie. Trochę nam się zeszło i wieczorem ok 20.00 ruszamy do miasta, na jakąś kolację- oczywiście bez zastanowienia wybieramy naszą ulubioną (z zeszłego roku) Konbę Torkul i oczywiście zamawiamy Lignje, ale ja postanawiam zaszaleć i biorę z grila nie prażone (te są ulubione oczywiście)- no i nie dałam rady - miałam wrażenie, że na mnie patrzą
, do tego po piwku -Ożujsko na pierwszy wieczór, a dla Borysa spaghetti. Pierwszy rachunek z konoby 245,00- wrażenia bezcenne
. Potem prędko do domu (oczywiście był szybki spacer po starówce) i do wyrka, kierowca mega zmęczony- wyszło ponad 20 h za kierownicą.
Poniedziałek (11.08 ) to wielkie lenistwo na plaży, idziemy oczywiście w "nasze miejsce", ale jest zajęte, to nic mamy jeszcze jedno, nawet lepsze, zaraz przy prysznicu - tam możemy się rozłożyć, jest miejsce, no, a teraz smażenie się na mahoń
, pływanie, nurkowanie, skakanie ze skałek, jedzenie pysznych arbuzów i melonów (mam w lodówce jeszcze 1,5) no i oczywiście lodów ( u Panów fiki miki
)wieczorem spacer po starówce, kalmary z sosem i cytrynką z ulubionego okienka (zresztą nie tylko naszego ulubionego na tym forum), na rynku jakieś tańce i śpiewy były, ale my nie daliśmy rady zbyt długo, trzeba było odespać tę długaśną podróż i moc wrażeń. Ale wszystko jest na swoim miejscu
sprawdziliśmy
A przynajmniej osiołek stoi
Z pierwszych obserwacji wynika, że jest dużo wiecj ludzi, niż w zeszłym roku i baaardzo dużo Polaków, a i dla Panów - zdecydowanie więcej Pań opala sie topless
Kolejnego dnia również była zaplanowana plaża
, ale postanowiliśmy popatrzeć na Primosten z drugiej strony. W zeszłym roku nam się nie udało, a mieliśmy ochotę
. Idziemy wzdłuż zatoczki, po lewej stronie mijamy domy wokół których rosną piękne opuncje i agawy- znowu sobie nie przywiozłam ani krzaczka
, a po prawej mijamy różne łódki i łódeczki, skręcamy w prawo, w stronę zburzonego hotelu - bardzo mnie on intryguje, stoi taki sam...zburzony...,a wokół pełno śmieci. Wielki kawał ziemi pozostawiony sam sobie i turystom, którzy przykładają rękę do tych śmieci niestety. Łukasz ma ochotę wejść na samą górę, ale nie wiem czy damy radę, jest straszny upał i Borys już marudzi, że on chce pływać! Podziwiamy piękne widoki i zachwycamy się tym kolorem morza, jest niesamowity, no i ten zapach drzewek piniowych... Mamy wrażenie, że po tej stronie cykady skrzeczą jakoś głośniej...
Docieramy do pierwszej plaży, a z każdej strony wychodzą ludzie i jest ich coraz więcej. Misiu oczywiście obowiązkowe kąpanie, nurkowanie i wyławianie kamieni i ruszamy dalej, do kolejnej plaży, gdzie robimy to samo.
Maska jest moja, więc kolo wygląda w niej conajmniej śmiesznie
Kolejna plaża jest już bardziej kamienista.
Widoki są coraz ładniejsze, bo jesteśmy coraz wyżej. Przy brzegach cumują jachty, które wieczorem oglądaliśmy w Primosten.
Gdzie by nie spojrzeć, panuje ogólne rozleniwienie. No i nie mogę nie wspomnieć o figach, które rosną tu masowo
. W zeszłym roku kupowaliśmy świeże figi, ale nam nie przypadły do gustu, woleliśmy zdecydowanie suszone, ale skusiliśmy się na te prosto z drzewa no i... były pyszne! Borys marudzi coraz bardziej, podejmujemy decyzję, że zawracamy. Jeszcze kilka fotek...
Maszerujemy prosto na lody, a później wsiadamy w samochód i w drogę...