Odcinek 4 - Rybno-Korculański dzień - 21 lipiec
Jacek nadal chory, 3 dzień na antybiotyku. Musi unikać słońca, które dziś o dziwo świeci, grzeje...ale też chowa się za chmurkami...ale Ilija dzielnie walczy i chmurki przetrzymuje Może mnie posłuchał
Rano wstajemy i jazda do Orebica na targ po świeżutkie rybki i mule. Zazwyczaj po mule jadę aż pod Stone, ale jakoś nie chciało mi się.
Kupujemy 6 kg muli, Oradę i jeszcze inną rybkę której nazwy nie spamiętałam.
W planie mam dziś zabranie reszty ferajny na wycieczkę na Korculę, ale najpierw trzeba rybki obrobić, a mule wyszorować.
Po ciężkiej harówce...nie cierpię szorować muli...wsiadamy w auta i jazda do Orebica.
Ale, ale, nie tak prędko, najpierw niespodzianka, zamiast kierować się do portu na parking ja jadę dalej prowadząc drugi samochód i wspinam się ku klasztorowi. Niech zobaczą jak to pięknie wygląda z góry.
To wzgórze to jedno z moich ulubionych miejsc w Orebicu. Mam wrażenie, że tam czas staje w miejscu.
Odwiedzamy muzeum, napawamy się pięknem tamtejszej kapliczki, wpisujemy do księgi pamiątkowej.
Nie wiem czy jestem do końca normalna, ale lubię tamtejszy cmentarz. Jest taki majestatyczny.
I mam tylko nadzieję, że z tych chmur dziś deszczu nie będzie
Ruszamy w dół, ku portowi, na parking i dalej w kierunku promu, taksówki wodnej
i ku Korculi.
Patrzę w kierunku góry sv. Ilija kolejny raz prosząc go o pogodę i obiecując, że przyjdę mu podziękować osobiście
Korcula jaka jest wielu z Was wie, wielu zapewne dopiero ją pozna, wielu zachwyci. Ja uwielbiam tą wyspę, to miasto, ten klimat, w tym roku nieprzesiąknięty do cna turystami, choć jest ich więcej niż w Orebicu.
O Korculi napisano już wiele, ja nie będę tego ani powielać, ani dodawać nic nowego....nie ma potrzeby...mam nadzieję, że krótka fotorelacja obroni się sama:
Wracamy do domy, w końcu dziś pyszną kolacyjkę przygotować trzeba
Smacznego
PS Chyba przesadziłam ze zdjęciami, przepraszam