piekara114 napisał(a):więc chyba to to....
To to
Widoki na Pag jak z lotu ptaka
Vrsar/OrseraNa Istrii większość miejscowości ma dwie nazwy chorwacką i włoską . Jak dla mnie włoska nazwa Orsera jest przyjemniejsza dla ucha i łatwiej się ją wymawia.
Do Vrsaru docieramy późnym popołudniem.
Wcześniej wklepałam w nawigację adres naszej kwatery i nawet nie spojrzałam jaką trasę nawigacja wyznaczyła przez miasteczko.Okazało się , że jest to najkrótsza trasa - niemalże przez samo centrum Vrsaru
Czyli najpierw wjechaliśmy prawie na szczyt , by potem z niego zjechać. A zjazd jest tak stromy ,że z samochodu nie widać drogi tylko niebo i na pewno nie jest to 10% jak na znaku poniżej
Wąsko , stromo .... jak zobaczyłam minę małża i usłyszałam znany tekst :"Co ty znowu wymyśliłaś?" to ogarnął mnie głupi śmiech
Gdy docieramy na miejsce gospodarze już na nas czekają . Okazuje się ,że mieszkają w innej części Vrsaru, co wcale nie oznacza, że nie będziemy ich widywać codziennie
Zostajemy przywitani domowym winem i orzechówką . Po degustacji trunków gospodarz proponuje nam ,że obwiezie nas po Vrsarze i wszystko pokaże , w tym gdzie są dobre restauracje i fajne plaże. Przy okazji okazuje się ,że dojazd do naszego apartamentu można dojechać dużo prostszą drogą:lol: Okazało się też ,że gospodarz osobiście zna właściciela pobliskiej polskiej bazy nurkowej mieszczącej się na kempingu Valkanela i oczywiście zaproponował,że nas tam zawiezie
W bazie małż umawia się na nurkowanie już na następny dzień .A czeka na niego nie lada gratka, bo będzie nurkować na słynnym wraku parowca Baron Gautsch , który jest najsłynniejszym wrakiem na Adriatyku. Takiej okazji nie można nie wykorzystać
A ja w tym czasie spokojnie zapoznam się z miasteczkiem i plażą . Jak się później okaże nie będzie to takie spokojne
Nasz apartament a raczej studio położony jest na parterze dziewiętnastowiecznego domu ,rzut beretem od vrsarskiej mariny i morza
ma ciekawy i specyficzny wygląd :
belki na suficie
telewizor w kominku
piękną starą komodę z lustrem
ciekawe ozdoby na ścianach
Widok z naszego balkoniku
Na piętrze jest dwupokojowy pusty apartament, który gospodyni mi pokazuje . Jednak cena za ten apartman jest sporo wyższa od ceny za nasze studio. Robię zdjęcia widoków z góry i grzecznie dziękuję
Tuż obok domu jest mały park z placem zabaw i przyrządami do ćwiczeń.
Nasz różowy domek zza krzaka
Pod wieczór idziemy na kolację do rekomendowanej przez gospodarza Trattorii Kod Luce .
Zamawiamy fenomenalne bruschetty , pastę z truflami , a na deser ravioli z białą czekoladą w sosie figowym......POEZJA
A po kolacji odwiedzamy Rivę
i idziemy spać , bo jutro znowu trzeba wcześnie wstać.
Kolejnego ranka znów jest piękna pogoda
Małż wyjeżdża a ja jak zwykle ( to już nasza wakacyjna tradycja) zabieram aparat i idę na starówkę.
Tego dnia robię ponad 150 zdjęć , tyle jest tu do uwiecznienia
Vrsar kradnie moje serce . Tylko jedna rzecz jest kłopotliwa .... w życiu nie widziałam tak stromych uliczek
.
Początkowo wspinam się ul.Porecką, którą tu przyjechaliśmy
Na końcu oglądam się za siebie
Po chwili docieram do jednej z bram miejskich
Kościółek św.Antoniego ,w którym obecnie jest galeria sztuki
Na ławeczce przy bramie dostrzegam pewnego czarnego jegomościa
to Giacomo Casanova ,który dwukrotnie odwiedził Vrsar w latach 1743 i 1744 - to wystarczyło ,żeby stał się symbolem Vrsaru
Siedzi tu od niedawna , a kolanko ma już wyślizgane
Przekraczam bramę miejską
Wchodzę na kolorowy Trg Degrassi
Znajduje się tu pomnik poległych bojowników i ofiar faszystowskiego terroru
Zaglądam w zaułki
Docieram do kolejnej bramy miejskiej
Zawracam i wspinam się jeszcze wyżej
Ale zanim wejdę na sam szczyt, moją uwagę przyciąga pewna uliczka
Bardzo zadbana ta uliczka
Szczytu w tym odcinku niestety nie osiągnę , ale ciąg dalszy nastąpi, bo zdjęć z tego dnia jest jeszcze ze 100