Dzień 7, 3. lipca, piątek.
To już nasz ostatni, pełny dzień w Transylwanii, jutro rano opuścimy krainę Drakuli i ruszymy na Bukowinę. Dzisiaj liczyliśmy, że uda nam się wrócić w góry i zrealizować wycieczkę, z której wczoraj musieliśmy zrezygnować. Jednak warunkiem musi być bark chmur na szczytami, z wycieczki w chmurach rezygnujemy. Niestety chmury oczywiście są...
Spędziliśmy tydzień w tym miejscu, codziennie obserwowaliśmy szczyty Fogaraszy i tylko dwa razy było je w całości widać, raz kiedy wracaliśmy z Sighisoary i drugi następnego dnia, kiedy spakowani jechaliśmy w dalszą drogę. Cóż, Fogarasze nie były dla nas zbyt łaskawe.
Zastanawiamy się co zrobić z dzisiejszym dniem, jutro czeka nas dzień w podróży, z tego powodu nie chcemy dzisiaj zbyt daleko jeździć. Postanawiamy, że damy szansę Sybinowi
Najpierw jednak spędzamy leniwy poranek na kempingu, bardzo nam przypadł do gustu
Spacer po najbliższej okolicy
Wakacyjne koleżanki
Koleżanki z pierwszego planu mają jeszcze młodszą siostrzyczkę i razem z rodzicami (mama jest Niemką) były w podróży kamperem z Niemiec do Mongolii, skąd pochodził ich tata
Byli naszymi sąsiadami przez dwa dni i Hania się z dziewczynkami zaprzyjaźniła. W tym wieku bariera językowa nie istnieje i nasza córeczka twierdziła, że koleżanki rozumieją po polsku
Mama dziewczynek poprosiła nas o adres, starsza córka chciała wysłać Hani pocztówkę z Mongolii jak już tam dojadą, ciekawe przy przyjdzie?
Natomiast czwarta dziewczynka na zdjęciu jest Rumunką i razem z rodzicami byli jedynymi Rumunami, których na tym kempingu spotkaliśmy. Było trochę tak jak na kempingu w Cieplicach, gdzie spędzaliśmy wakacje dwa lata temu, wtedy my jako Polacy byliśmy w zdecydowanej mniejszości wśród mieszkańców kempingu...
Jedziemy do Sybina, spacer zaczynamy od parku i fontanny a następnie idziemy na Piata Mare.
Chcemy wejść na dziedziniec Pałacu Brukenthala z drugiej połowy XVIII w., niestety okazuje się, że wstęp jest płatny, więc rezygnujemy. Oglądamy pałac jedynie z zewnątrz.
Następnie odnajdujemy najstarszą kamieniczkę na sybińskim Rynku, pod numerem 10, Casa Haller (Dom Hallera) z 1470r. Kamienica należała do Pietrusa Hallera, burmistrza Sybina.
Później schodzimy do Dolnego Miasta i pozwalamy, żeby kręte uliczki same nas prowadziły...
Schodami wchodzimy na Piata Huet, gdzie znajduje się kościół ewangelicki z przełomu XIV i XV wieku.
Na koniec chwila odpoczynku na Piata Mica, dzisiaj Sybin dużo bardziej mi się podoba...
Zanim wrócimy do samochodu idziemy na placki
Pyszne były ale nigdzie indziej w Rumunii już ich nie spotkaliśmy...
Wracamy do samochodu i na kemping, trzeba zacząć się pakować, jutro ruszymy w drogę.
cdn...