juz kilka dni temu obiecalem dac relacje z mojej wycieczki po naszym pieknym kraju i dzis to czynie, zamierzam tez wkleic kilka fotek, co by ta relacja byla pelniejsza...wycieczke juz planowalem zdecydowanie wczesniej, na poczatku mialem jechac zamiar do Lanckorony, gzie bylem rok temu, ale tak jakos wyszlo, ze pojechalem czesciowo w nowe a czesciowo w stare miejsca...wycieczke rozpoczelem 20.01, najpierw busem z Nowogardu do Stargardu (
), a pozniej pociagiem do Wroclawia - w czasie podrozy caly czas padalo, na szczescie juz w samym miescie pogoda nie byla taka zla...pierwsza niespodzianka jaka mnie spotkala we Wroclawiu, to jacys dziwni przechodnie na rogu ull. Świdnieckiej i Pilsudskiego:
czy ktos ich zna??? po przywitaniu sie z nimi ruszylem na rynek, tam najpierw chcialem zobaczyc gdzie znajduje sie Piwnica Swidnicka (wszak do Wrocka jechalem na spotkanie z cro.maniakami). Znalazlem to miejsce bez trudu w samym serce wroclawskiego rynku...na rynku mozna pojezdzic na lyzwach, ale nie wtedy, temperatura byla plusowa, wiec nici z lyzew...pozniej byl spacer na Ostrow Tumski. tam, jest bardzo ladnie, szczegolnie godna uwagi jest katedra, w srodku byla bardzo ladna szopka...ale najlepszy widok na Ostrow znajduje sie po przeciwnej stronie Odry:
akurat wtedy pokazalo sie slonce, wiec widoki byly naprawde niezapomniane...a pozniej juz bylo spotkanie z cro.maniakami w Impresji (zdjecia sa w innym watku...
relacja tez, wiec kto nie byl niech zaluje...). Ladnie tez wyglada rynek wroclawski wieczorem, jeszcze ozdobiony swiatecznie. a w nocy podroz do Czestochowy, jest taki nocy pociag. ale Czestochowa nie byla celem podrozy, przynajmniej nie na tym etapie. Stamatd pojechalem do Zawiercia a stamtad autobusem (linia 101) do Podzamcza, choc bylem przekonany, ze celem wyprawy powinien byc Ogrodzieniec. Ale jakas mila pani mnie uswiadomila...
...inaczej musialbym isc na piechote ok. 2 km. Na miejscu szybko znalazlem swoj hotel, choc tak naprawde, to hotel to ma tylko w nazwie, gdyz warunki byly raczej schroniskowe. Po krotkim pobycie w hotelu od razy ruszylem na skalki i zamek. Tak, jako osoba lubiaca zwiedzac zamki pojechalem tam dla zamku rodziny Bonerow, albo raczej tego, co z niego zostalo, zostal on wzniesiony w XVI wieku, na wzniesieniu 504 mnpm - najwyzsze na Jurze Krakowsko-Czestochowskiej.
Zamek ten "zagral" w filmie - tam nakrecono "Zemste"
wokol zamku sa ciekawe szlaki prowadzace na okoliczne skalki jak np:
w poblizu znajduja sie tez inne ciekawe miejsca na Sanktuarium Matki Bozej Skalkowej, na przeciw zamku jest tez fortyfikacja z okresu II Wojny Swiatowej. Na pewno warto odwiedzic to miejsce...szkoda tylko, ze o tej porze roku sam zamek jest zamkniety (napisane bylo, ze otwarcie uzaleznione jest od warunkow pogodowych). W Podzamczu jest kilka knajp - no moze dwie, warto wybrac sie do karczmy Jurajskiej, sadzilem tam, ze bedzie w niej pusto - na szlakach nie bylo wiele osob, ale w samej knajpie ciezko bylo o stolik:
odwiedzilem tez zamek wieczorem, ale niestety iluminacja nie byla zbyt dobra, probowalem robic fotki, ale niewiele z tego wyszlo...
z zalem, ale trzeba bylo opuscic Podzamcze, skad trasa Podzamcze-Zawiercie-Czestochowa udalem sie w kolejne miejsce - tym razem do Olsztyna, ale mylil sie by kto myslac, ze pojechalem az na Mazury, nie, Olsztyn, to taka niewielka miejscowosc k. Czestochowy, tez na Jurze, tez z ruinami zamku. Okolica chyba jeszcze ladniejsza niz w Podzamczu, wokol gory zamkowej pelno wzniesien skalkowych a i sam zamek ciekawy:
z Olsztyna udalem sie w ostatnie miejsce na trasie - do samej Czestochowy. Akurat byl to w miare sloneczny dzien, oczywiscie, pierwsze kroki skierowalem na Jasna Gore, po drodze ujrzalem ladny kosciol:
pozniej dosyc dluga Al. NMP idzie sie na Jasna Gore (obecnie ta Aleja jest w remoncie). Na Jasnej Gorze spedzilem sporo czasu, zajrzalem wszedzie tam, gdzie bylo mozna. Ba, nawet znalazlem "slady" chorwackie, w muzeum jedna gablota poswiecona jest arcybiskupowi Zagrzebia Stepinacovi - nasz Papiez go blogoslawil...podziwialem szopke z zywymi zwierzetami:
a wieczorem juz trzeba bylo opuscic Czestochowa, tylko zrobic jeszcze zdjecie Jasnej Gory noca i do domu:
dziwna trasa Czestochowa-Warszawa-Szczecin, gdzie nawet jakis dziwny konduktor widzac moj bilet wystukany w kasie zaczal sam na piechote liczyc kilometry...
ale cala wyprawa byla bardzo udana i dzieki niej poznalem nowych ludzi oraz poznalem nowe miejsce...do ktorych pewnie jeszcze wroce.
pozdrav