27.08.2011. Pobudka i zaczęło się , szykujemy kawę i kanapki na drogę , robimy to bez pośpiechu bo już wczoraj większość została spakowana i dzisiaj nie mam szaleństwa z tym związanego. Mamy już wszystko przygotowane i tylko lekkie ogarnięcie pokoju i pakujemy się do samochodu , idę do gospodarza oddać klucz i się pożegnać . Gospodarz już nas chyba widział bo jak zbliżałem się do drzwi to sam wypadł z nich i już wyciągnął rękę na pożegnanie , oddałem klucze podziękowałem a one powiedział coś po swojemu w takim tempie że tylko mogłem się domyśleć ze życzył nam szczęśliwego powrotu , albo coś w tym stylu . Ruszamy i jedziemy w kierunku Splitu mamy trochę czasu to nie będziemy uciekać od razu na autostradę , popatrzymy sobie jeszcze raz na błękitny Adriatyk. Dojeżdżamy do autostrady i grzejemy w kierunku Zagrzebia , przed tunelem chyba Mała Kapela dopada nas pierwszy korek , jak się potem okazało jakiś samochód popsuł się przed tunelem na środku i musieli go zepchnąć na pobocze , współczuję tym ludziom bo na zewnątrz jest cały czas 38 stopni . Po kilkuset kilometrach znowu korek ale tym razem sprawa jest poważniejsza , w tym ich radiu podają chyba co pół godziny wiadomości co się dzieje na autostradach w różnych językach i okazało się że korek powstał bo przed nami zginął węgierski motocyklista. Mijaliśmy to miejsce to policja coś tam jeszcze badała a my powolutku minęliśmy miejsce tragedii . Czytałem na tym forum o koszmarze sobotnich powrotów a zwłaszcza korkach na zjazdach z autostrady i znowu stoimy w korku ale powolutku cały czas jedziemy , to słynny zjazd w LUCKO , ale to trwało tylko jakieś 30 minut i już płacimy i jedziemy dalej , gdyby nie to że chcieliśmy się pozbyć reszty kun to pojechałbym na bramki płatne kartą tam pustki , następnym razem tak zrobię.
Uploaded with ImageShack.us
Uploaded with ImageShack.us
Jeszcze trochę dubrownika
Dojeżdżamy do granicy a żona się martwi czy będą sprawdzać ile i co wywozimy , ale jej obawy były nie potrzebne bo tylko panowie poparzyli na paszporty i machali rękami żeby jechać . Jesteśmy głodni i w Słowenii chcemy coś zjeść , jest już 18 więc może gdzieś w Ptuj będzie knajpka , tutaj tankujemy do pełna i wchodzimy do centrum handlowego , restauracja jest ale po 18 to tylko sprzedają napoje wyskokowe itp. Wsiadamy i jedziemy dalej z myślą że może w tej ŚIWEJ CZAPLI po drodze coś zjemy , ale przed tą restauracją jakieś 500 metrów jest szyld pizza , ok. wpadamy i zamawiamy na wynos . Zrobiło się bardzo ciemno i ciężkie chmury i błyski w oddali zapowiadały deszcz i burzę , więc chcemy szybko wyjechać z tej drogi na autostradę . Dojechaliśmy do mostu granicznego w Mureck i teraz to już tylko kawałek i już jesteśmy na autostradzie , zatrzymujemy się na pierwszej stacji , tutaj mamy nasz postój . Temperatura spadła do 17 stopni , blisko nas gdzieś jest burz , jemy spokojnie naszą pizzę , coś pysznego , taką to jadłem rok temu we Włoszech , ta pani co ją piekła zna się na rzeczy , piec mają opalany drzewem i może tutaj jest cały sekret smaku . Nasyceni , spacerujemy w po okolicy , jestem zmęczony i musze przymknąć trochę oczy , decyzja zapadła , toaleta i prześpimy się tutaj parę godzin . To był moment jak zasnąłem , jak się potem okazało dziewczyny równi szybko padły jak ja. Jak się przebudziłem to zauważyłem że jest sporo takich śpiochów jak my , ale już około 5 rano wstałem , rozprostowałem kości i ruszyliśmy dalej . Austrię pokonaliśmy spokojnie i bez pośpiechu , w wysokich górach była poranna mgła która schodziła w doliny , tworzyło to niesamowitą scenerię i tylko temperatura nie zachęcała do dłuższych postojów bo było tylko 8 stopni , a jeszcze kilkaset kilometrów temu było o 30 więcej . Jesteśmy już w Niemczech i przejeżdżamy przez Ratyzbonę , miasto średniej wielkości ale bardzo czyste i wręcz senne , nad miastem góruje katedra , wjeżdżamy na autostradę i jedziemy dalej . Jazda przez niemieckie autostrady nie jest męcząca , ruch jest płynny i człowiek nie musi myśleć tyle o szaleńcach na drodze stąd nasz wybór tej trasy.
Uploaded with ImageShack.us
Uploaded with ImageShack.us
Dubrownik
Na północ polski lepiej jechać przez Niemcy , jak obliczyłem to nadkładam tylko 200 km ale czas jest zdecydowanie lepszy .Mijamy granice w Kołbaskowie i wracamy do rzeczywistości , tutaj raczej nie poszalejemy więc grzecznie jedziemy w kierunku Gdyni .Na tym kończę moje pisanie , może trochę przynudzałem ale może gdzieś między wierszami można coś wyczytać cennego . Teraz w wolnych chwilach biorę się za czytanie wspomnień innych forumowiczów . Dziękuję za poświęcenie mi swojego czasu i serdecznie pozdrawiam wszystkich cromaniaków.