25.08.2011. Rano po rutynowych czynnościach wsiadamy do samochodu i ruszamy , do Splitu mamy ponad 50 km , ale nie będziemy szaleć mamy cały dzień na tą wyprawę . W tą stronę jedziemy drugi raz ale w odwrotnym kierunku , jadę wolniej i mam czas popatrzyć na widoki . Nie będę się rozpisywał na ten temat bo żadne słowa nie oddadzą tego co ludzkie oko może zobaczyć na żywo, ale tych widoków to Chorwatą zazdroszczę. Droga upływa nam na spokojnym jej pokonaniu , ruch gęstnieje dopiero przed Splitem , GPS ustawiłem na parking blisko starego miasta , samo miasto jest dość schludne ,czyste i dobrze oznakowane . Po dojeździe na miejsce bierzemy bilecik i szukamy miejsca , ciasno ,chyba trafiliśmy na oblegany parking ale trafiło nam się że akurat jeden samochód wyjechał to my wskoczyliśmy , super , idziemy zwiedzać. Zaraz obok parkingu były stragany z ciuchami itp. już myślałem że trzeba będzie się przebijać , ale okazało się że 100 metrów dalej już jest park i widać stare miasto. Na starówkę wchodzimy obok pomnika Biskupa Grzegorza , obowiązkowe zdjęcia i łapiemy za paluch biskupa jak wszyscy turyści , nie wiem co ma na celu ten zwyczaj ale po co się nad tym głowić , idąc dalej przekraczamy bramę i wciskamy się w gąszcz turystów . Tutaj jest zdecydowanie chłodniej , stare mury i wąskie uliczki , dają wytchnienie od upału , dzisiaj znowu mamy 33 stopnie w cieniu . Starówka robi na nas dobre wrażenie , jest zadbana i dobrze się ja zwiedza , z każdej uliczki można dojść do centrum czyli do pozostałości pałacu Dioklecjana . Tłum w tym miejscu zgęstniał i trzeba było sporo cierpliwości żeby zrobić jakieś fajne zdjęcia , ale przecież każdy przyjechał tutaj po to samo więc cierpliwie czekamy na dogodną chwilę i pstryk , udało się . I tak sobie krążymy wokół tego pałacu a wokół niego masa straganików , oczywiście że z pamiątkami i nie tylko . Blisko placu przy katedrze jest czysta i bezpłatna toaleta , należy wejść w wąską uliczkę tuż obok banku . Tutaj wymieniamy walutę , kurs bardzo zbliżony , ale i tak o wiele lepszy niż w kupno kun w Polsce . W kraju kuna kosztuje około 63 gr a tutaj , wychodzi około 57 groszy , niby nic ale zawsze coś. Spacerując wokół pozostałości pałacu , znowu mam mieszane uczucia , czy straganiki z ciuchami , butami itp. powinny być tak blisko usytuowane takich miejsc .
Uploaded with
ImageShack.us
ULICZKA NA STARYM MIEŚCIE
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Może ktoś mnie skrytykuje ale ja uważam że powinno to być ciut dalej od takich historycznych miejsc , człowiek miałby chwilkę czasu aby siąść i pomyśleć nad tym co widzi . No ale to nie ja decyduję o tym , wychodzimy ze strefy straganów i jesteśmy tuż przy terminalu promowym , kolor wody i białe burty statków świetnie kontrastują , robimy zdjęcia , ja jestem w żywiole bo to moje hobby . Dochodzimy do promenady , na promenadzie jak na patelni , są co prawda palmy ale i tak słońce daje po głowie że krótki spacer po niej i spadamy na starówkę . Wchodzimy znowu w strefę cienia i lżejszego powietrza , po drodze zatrzymujemy się i patrzymy jak facio młotem wybija jakieś pamiątkowe monety , córka kupuje sobie jedną sztukę i płaci 10 kun , niezły biznes za kawałek aluminium , ale co robić , dzieci mają swoje słabości a ja nie mam zamiaru teraz dziecku tłumaczyć że to zwykłe naciąganie turystów . Przyszła pora żeby coś zjeść , znajdujemy kameralna knajpkę w cieniu , siadamy przy stoliku obok Włochów . Mieliśmy ubawu trochę bo oni ciągle mówiąc gestykulują i do tego ich język , bardzo melodycznie to wszystko brzmi . Zamawiamy tradycyjnie pizze , ale włosi nie byli mniej oryginalni od nas i też kelner podał im pizzę . Pizza była smaczna i nie droga bo po 50 kun , my już kończymy a włosi są w połowie jedzenia , jednak to prawda że południowcy na wszystko mają czas , zazdroszczę im takiego podejścia my jednak robimy to w większym pośpiechu.
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
PROMENADA
Po nasyceniu się pizzą dobijamy się lodami i tutaj też cena i wielkość jak wszędzie . Idziemy teraz kupić małą pamiątkę , ale znowu chińszczyzna , więc zastanawiamy się co kupić , wchodzimy do środka pałacu po drodze mijają nas rzymianie , ci są zajęci non stop , każde dziecko i dziewczyny chcą mieć z nimi zdjęcia ciekawe ile dzisiaj rzymianin bierze . Rozglądamy się po wnętrzu , tutaj widać ząb czasu , mury i sklepienia robią ciekawe wrażenie i gdyby nie te kramiki to można by sobie wyobrazić jak setki lat temu przechadzał się tędy cesarz ze świtą . No ale pobudka , jestem gdzie jestem , żona wybiera małe upominki bo te duże są po 70 i nawet dużo droższe , ale po co nam posag biskupa pół metrowej wysokości , ktoś kto go kupi to musi mieć dużo miejsca w samochodzie o pieniądzach nie wspomnę . Obeszliśmy już prawie dwa razy stare miasto i zajrzeliśmy gdzie chcieliśmy , naprawdę robi dobre wrażenie , sam pałac został oczywiście przerobiony na sklepik ale trudno , też można pozwiedzać i poczuć klimat setek lat historii . Jest już godzina 17 , jesteśmy tutaj już od 6 godzin zaczynają nogi dawać znać że już pora spadać, ok. żegnamy stare miasto , dochodzimy do samochodu który stał cały czas na słońcu . Nie musze pisać jakie piekło było w środku , chwila wietrzenia i wyjazd , pan w okienku dostaje bilecik i prosi o 20 kun , myślałem że się pomylił i daję mu 50 a on spokojnie wydaje resztę i podnosi szlaban . Miła niespodzianka z tym parkingiem , myślałem że nas oskubią więcej za tyle godzin postoju. W drodze powrotnej wpadamy do dużego KONZUMU i robimy zakupy , no tutaj jest zdecydowanie większy wybór niż w tych małych konsumach , ale ceny już nie są takie małe , tak szybko analizując to trochę drożej niż w Polsce . Kupujemy co potrzebne z myślą o drodze powrotnej , bo już w sobotę spadamy . W drodze powrotnej zatrzymujemy się na kilka zdjęć , ile by człowiek nie patrzył się na ten krajobraz czyli góry połączone z morzem tyle razy nie morze oderwać od tego wzroku . Jesteśmy na miejscu , w ekspresowym tempie przebieramy się i już jesteśmy w wodzie , ufff ale ulga , moczymy się tak do zachodu słońca , po powrocie kolacja i siadamy do gry w karty przy winie . To był ciekawy dzień , a jutro mamy ostatni dzień wolności i leniuchowania , wieczorem pakujemy się bo sobota rano ruszamy .cdn
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us