DZIEŃ 11 - 10 LIPCA 2020
Rano opuszczamy piękny Gyor i jedziemy do ostatniego miejsca noclegowego w te wakacje, już w Polsce. Nasz ostatni punkt to Kudowa-Zdrój.
Po drodze zerkamy na makietę głównego placu w Gyorze.
Pstrykam ostatnie zdjęcia Gyoru z samochodu.
Niewielki odcinek Węgier, który pozostał nam do granicy ze Słowacją pokonujemy poza autostradą, bo wczoraj skończyła się 10 dniowa winieta. Za chwilę jedziemy już przez Bratysławę, którą miło wspominam po noclegu dwa lata wcześniej.
Najbardziej uciążliwy jest przejazd przez Czechy i chociażby parada pojazdów gąsienicowych w jednej z miejscowości.
Dojeżdżamy w końcu do Polski.
Początek pobytu w Kudowie jest dość niefortunny . Pod miejsce naszego noclegu wjeżdżamy akurat od tej strony, gdzie remontowany jest chodnik i jezdnia. Ulica jednak zamknięta nie jest, więc zatrzymujemy się przy krawężniku, żeby sprawdzić jak dostać się pod umówiony adres. Od razu atakuje nas z krzykiem pan, który pracuje przy tym remoncie . Próbujemy wytłumaczyć, że nie wiedzieliśmy, że nie wiemy jak inaczej wjechać, ale człowiek stwierdza, że on nie musi nas słuchać. Trudno go nadal nazywać w cywilizowany sposób, więc zostaje wstrętnym dziadem . Jakoś w końcu znajdujemy dojazd od drugiej strony i po kontakcie telefonicznym zostajemy wpuszczeni na podwórko. Nasze miejsce do spania to niewielki, ale ładny pokój z antresolą i łazienką w pawilonie letniskowym.
Na zewnątrz też ładnie.
Mieszkamy blisko centrum, więc od razu trafiamy na charakterystyczny budynek Urzędu Miasta, jedna na razie humory jakoś nam nie dopisują.
Na domiar złego okazuje się, że córka w pokoju w Gyorze zostawiła swą unikalną ładowarkę, więc tracimy cenny czas i niemałe pieniądze na zakup nowej. Również obiad zajmuje nam trochę czasu. Wreszcie możemy dotrzeć do głównego deptaku, na którym na razie się nie zatrzymujemy.
Mijamy Leśnego Luda
Chcemy zobaczyć Kaplicę Czaszek, do której prowadzi polna ścieżka.
Niestety udaje nam się obejrzeć tylko otoczenie kaplicy i cmentarz, czynne było tylko do 17 . Za długo się grzebaliśmy na tym obiedzie.
Wracamy już trochę spokojniejszym krokiem. Jesteśmy z powrotem w głównej części Parku Zdrojowego. Jest tu całkiem ładnie, te palmy , piękne budynki.
W myślach porównuję Kudowę ze Szczawnicą. Może to kwestia okoliczności, bo dziś był jednak ciężki dzień, ale chyba bliższa mi jest Szczawnica . Nie odmawiam jednak uroku Kudowie.
Na koniec spaceru odwiedzamy jeszcze ogród muzyczny .
Dzień skończył się bardzo miło, bowiem mając wreszcie dostęp do polskiej telewizji oglądamy trzymający w napięciu film.