Rano opuszczamy piękny Gyor i jedziemy do ostatniego miejsca noclegowego w te wakacje, już w Polsce. Nasz ostatni punkt to Kudowa-Zdrój.
Po drodze zerkamy na makietę głównego placu w Gyorze.
Pstrykam ostatnie zdjęcia Gyoru z samochodu.
Niewielki odcinek Węgier, który pozostał nam do granicy ze Słowacją pokonujemy poza autostradą, bo wczoraj skończyła się 10 dniowa winieta. Za chwilę jedziemy już przez Bratysławę, którą miło wspominam po noclegu dwa lata wcześniej.

Najbardziej uciążliwy jest przejazd przez Czechy i chociażby parada pojazdów gąsienicowych

Dojeżdżamy w końcu do Polski.
Początek pobytu w Kudowie jest dość niefortunny




Na zewnątrz też ładnie.
Mieszkamy blisko centrum, więc od razu trafiamy na charakterystyczny budynek Urzędu Miasta, jedna na razie humory jakoś nam nie dopisują.
Na domiar złego okazuje się, że córka w pokoju w Gyorze zostawiła swą unikalną ładowarkę, więc tracimy cenny czas i niemałe pieniądze na zakup nowej. Również obiad zajmuje nam trochę czasu. Wreszcie możemy dotrzeć do głównego deptaku, na którym na razie się nie zatrzymujemy.
Mijamy Leśnego Luda
Chcemy zobaczyć Kaplicę Czaszek, do której prowadzi polna ścieżka.
Niestety udaje nam się obejrzeć tylko otoczenie kaplicy i cmentarz, czynne było tylko do 17

Wracamy już trochę spokojniejszym krokiem. Jesteśmy z powrotem w głównej części Parku Zdrojowego. Jest tu całkiem ładnie, te palmy , piękne budynki.
W myślach porównuję Kudowę ze Szczawnicą. Może to kwestia okoliczności, bo dziś był jednak ciężki dzień, ale chyba bliższa mi jest Szczawnica

Na koniec spaceru odwiedzamy jeszcze ogród muzyczny

Dzień skończył się bardzo miło, bowiem mając wreszcie dostęp do polskiej telewizji
