DZIEŃ 1 29-30.06.2020
To nasza druga wyprawa do Chorwacji. Wyjeżdżamy nietypowo: w poniedziałek na wieczór. Planowaliśmy wyspać się na zapas po południu i ruszyć o północy, ale nie po raz pierwszy okazało się, że jest to trudne . Dlatego przed 22 siedzimy już w zapakowanym samochodzie.
Mamy okazję skorzystać z nowej drogi ekspresowej – szóstki.
Następnie odbijamy na trójkę i na wysokości Zielonej Góry około pierwszej w nocy mąż zarządza godzinną drzemkę. Bez nastawiania budzika, a mimo to jakiś wewnętrzny zegar budzi nas równo po godzinie . Za chwilę jedziemy już dalej, ja co chwilę zapadam w sen dopóki nie zaczyna się rozjaśniać.
Granicę z Czechami przejeżdżamy w Boboszowie. Na którejś ze stacji benzynowej robimy przerwę na kawę, a ja dopiero wtedy przypominam sobie, żeby przykleić naklejkę z cro.pli na samochodzie . Trasa przebiega nam bez żadnych zakłóceń, tak jak 2 lata wcześniej przez Słowację i Węgry.
Widok pustego przejścia granicznego jest budujący.
Przed nami tylko jedno auto. Przy odprawie sprawdzają dowody i pytają dokąd jedziemy ( nigdzie się nie rejestrowaliśmy wcześniej):
- today Varaždin, tomorrow Omiš. - Varaždin? - dziwią się. Nie wiem, co w tym dziwnego .
Przed pierwszą po południu przekraczamy granicę. Rodzina szuka czegoś słodkiego na stacji benzynowej, a ja oddycham z ulgą i już całkiem wierzę, że plany i marzenia się spełniły.
Do Varaždina pozostał rzut beretem.
Nocleg z samodzielnym zakwaterowaniem, który czeka na nas, znajduje się parę minut od centrum,w takiej zabudowie.
Wjeżdżamy na wąskie podwórko i wrzucamy najpotrzebniejsze graty do trzech pokoików na parterze małego domku. Później, tak szybko jak tylko się da wychodzimy na pierwszy spacer. Mamy naprawdę blisko do tego widoku, który bardzo mnie cieszy. Wreszcie na żywo, nie przez internet.
Zamek i najbliższe otoczenie oglądamy przez dłuższą chwilę po czym idziemy już prosto do Bistro Kula na obiad. W środku jesteśmy sami, jest chyba szesnasta. Tak jak niektórzy już wspominali, ceny dań są ponad dwa razy niższe niż na wybrzeżu.
Mamy jeszcze pewien plan, więc spacerujemy teraz w kierunku placu Kralja Tomislava.
Na placu zainstalowano kamerkę internetową, dzięki której nieraz tęsknie podglądałam miasto przed wakacjami. Obiecałam siostrze i rodzicom, że pomachamy im o umówionej porze w kamerze.
Zaglądamy jeszcze w uliczkę, przy której mieści się katedra i powoli kończymy spacer.
Trzeba jeszcze zrobić zakupy w pobliskim Kauflandzie i w końcu chwilę odpocząć.